.

.
.

wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział Sylwestrowy

Rozdział Sylwestrowy
Kochani to chyba najdłuższy rozdział jaki w życiu napisałam i będzie miał on trochę wspólnego z przyszłymi rozdziałami.
To ostatni rozdział w tym roku, więc zrobię małe podsumowanie. Dziękuję wszystkim, że wytrzymaliście ze mną już prawie miesiąc! Weszliście na mojego bloga 680 razy, a przynajmniej na razie, natomiast wszystkich opublikowanych komentarzy ( czyli łącznie z moimi odpowiedziami ) jest 26. ( Może się nie znam ale to tak trochę blado porównując do liczby wejść). Chciałabym w szczególności podziękować komentującym i oczywiście czytającym, i zachęcam do komentowania w przyszłym roku.
 Życzę wam szczęśliwego Nowego Roku i spełnienia marzeń.
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Coś było nie tak. Czułam to, ale nie potrafiłam powiedzieć co. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Na zewnątrz wszystko było pokryte białym puchem. Ale przecież to niemożliwe! Mamy dopiero końcówkę sierpnia. Coś mi to przypominało… Mój sen i Boże Narodzenie. Czyżby to znowu był sen?
- Mam świadomy sen? – Pisnęłam radośnie. – Ale czy to możliwe? Rozejrzałam się po pokoju. Wszystko na pozór wyglądało tak samo. Spojrzałam na kalendarz - 31 grudzień. A więc znowu grudzień?
Hmm co wiem o świadomym śnie? Mogę robić co chcę… I podobno istnieje sposób aby przeniknąć do czyjegoś snu. Wystarczy przejść przez lustro czy jakoś tak. Nie mam nic do stracenia więc… No chyba że to jest rzeczywistość a ja przespałam 4 miesiące mojego życia. Więc lepiej żeby to był sen!
Odwróciłam się w stronę lustra. Oby działało, bo mimo wszystko nie chciałabym odbić się od zimnej tafli zwierciadła. Widziałam coś takiego kiedyś na filmie. Przykładasz rękę, a zamiast gładkiej powierzchni znajduje się błona przez którą przechodzisz. Do kogo by się tu wybrać? Może Elena? To chyba nienajlepszy pomysł, może jej się śnić któryś z braci i tylko bym przeszkadzała a więc może Tyler? Nie odzywa się co prawda, ale przecież to tylko mój sen, a to może przynajmniej pomoże mi uporządkować swoje myśli i uczucia. Więc myśląc o Tylerze ruszyłam w stronę lustra. Dotknęłam powierzchni lustra ręką, która teraz znajdowała się po drugiej stronie.
- Udało się! – Krzyknęłam i szybko zakryłam sobie drugą ręką usta. Nie wiem która godzina, ale nie chcę obudzić mamy z mojego snu. Ja chyba zaczynam wariować. Zdjęłam rękę z ust i wsunęłam ją jak poprzednią. Następnie wzięłam oddech i przechodząc przez lustro zaczęłam się zastanawiać czy w jego śnie może znajdować się Klaus? To by było raczej dziwne, chociaż biorąc pod uwagę moje sny to na pewno się stanie. Pierwotny śnił mi się w końcu dość często.
Poczułam dziwne wirownie i nagle do mojego nosa wdarł się zapach alkoholu. Przewróciłam się wpadając na kogoś.
- Caroline? – spytał mnie zdziwiony głos Klausa. Spojrzałam na niego a następnie rozejrzałam się. Tylera tu nie było. Nie to niemożliwe i nagle mnie olśniło, przechodząc przez lustro myślałam o nim a nie o Tylerze!
- Gdzie my jesteśmy? – Spytałam wyrywając się z jego uścisku w którym się znalazłam od kiedy mnie złapał.
- Co ty robisz w moim śnie? – Nie odpowiedział na moje pytanie. A więc jednak miałam racje. Jestem w śnie hybrydy, to ta jakbym była w jego głowie.
- Zadałam pytanie pierwsza. – Spojrzał na mnie surowo, a potem opuścił ramiona w geście poddania i spojrzał na mnie wesoło.
- Jesteś w moim śnie. W Nowym Orleanie.
- Nowy Orlean? Słynne miasto w którym rzekomo będziesz studiował sztukę? – Spytałam lekko zirytowana.
- To nie było kłamstwo Kochana. – Wierzyć mu czy nie wierzyć?
- Więc udowodnij! Pokaż mi swoje rysunki!
- Chętnie, ale proponuje zająć się bardziej naglącą sprawą. – Lustrował mnie wzrokiem od stup do głów.
- O co ci znowu chodzi? Nie próbuj się wykręcać! – Czy on myśli, że tak łatwo dam się zwieść?
- Oj przepraszam, może źle zinterpretowałem twój strój. – Powiedział z lekkim rozbawieniem nie odrywając ode mnie wzroku. – Ale to mi wygląda na jedwabną i dość skąpą piżamkę.
O nie! Kompletnie zapomniałam spojrzałam na swoje ubranie. Miałam na sobie szorty i bluzeczkę do kompletu i koronką. Moja piżama na lato rzeczywiście była skąpa, a ja stałam w niej, w samym środku klubu w NO. Ale nie to było najgorsze stałam w niej przed Klausem.
- Zupełnie zapomniałam. – Wyszeptałam, a na moich policzkach pojawiły się rumieńce. – Nie gap się! – Skarciłam pierwotnego i w tej samej chwili poczułam ciężar materiału na ramionach. Podniosłam wzrok na pierwotnego który stał przede mną już bez swojej kurtki. Poczułam jak moje rumieńce się pogłębiają. Może on nie jest taki zły?
- Dziękuję. – Wyszeptałam cicho, wiedząc że usłyszy mimo głośnej muzyki. Nic nie odpowiedział, tylko wziął mnie za rękę i zaczął zmierzać w stronę drzwi. Nic nie mówiąc ruszyłam za nim.
Kiedy wyszliśmy na zewnątrz poczułam chłód zimnego powietrza. Wszędzie wokół leżał śnieg. Tu też? Spojrzałam na Klausa który też wyglądał na zdziwionego.
- Co ci się wcześniej śniło? – Spytał rozglądając się w zamyśleniu.
- No więc śniło mi się że budzę się w swoim pokoju… - niepewna czy mnie słucha zamilkłam za chwilę, jego oczy powędrowały w moją stronę. – Za oknem był śnieg więc stwierdziłam, że to sen. Śniło mi się już kiedyś podobna sytuacja. – Też z tobą, pomyślałam przypominając sobie ten sen. Tego jednak nie powiedziałam na głos. – Spojrzałam na kalendarz a tam 31 grudzień. Przypomniałam sobie wszystko co wiem o świadomym śnie i o przechodzeniu do czyichś snów. No a potem przeszłam przez lustro i wpadłam na ciebie. Na jego ustach zagościł ogromny uśmiech.
- A więc myślałaś o mnie?
- Oczywiście, że nie! – zawahałam się.
- Przecież wiesz zapewne jak to działa, trafiasz do snu osoby o której myślisz.
- No to najwyraźniej myślałam o tym jak bardzo cię nienawidzę i jak bardzo potrafisz być irytujący. – Spojrzał na mnie i zaczął się śmiać najwyraźniej nie wierząc w moje słowa, ale nie widziałam w tym nic dziwnego, ponieważ sama w nie nie wierzyłam.
- Jestem zaszczycony że wybrałaś właśnie mój sen. – Skłonił się teatralnie.
- Nie wygłupiaj się. Ludzie patrzą!
- Caroline, jesteśmy w moim śnie, w którym  co prawda trochę zamieszałaś pojawiając się tu z Sylwestrem. Ale ci ludzie tak naprawdę tego nie widzą.
- Z Sylwestrem? Dziś w śnie jest 31 grudzień więc jest Sylwester. – Jak mogłam o tym zapomnieć. Spojrzałam na pierwotnego. Chyba nie zamierzał zabrać mnie na Sylwestra? Nie to żebym miała coś przeciwko, ale mam na sobie piżamę. Rozejrzałam się i coś przykuło moją uwagę. Ludzie których mijaliśmy, pojazdy, Klaus, coś było nie w porządku. Wszyscy ludzie i Niklaus mieli na sobie stroje z zupełnie innej epoki. A obok nas zamiast samochodów jeździły powozy. Stanęłam jak wryta.
- Co się stało? – Usłyszałam zaniepokojony głos Klausa.
- Klaus, który mamy rok?
- Kochana znajdujemy się właśnie na Bourbon Street. Jest rok 1713, piękne lata. W Europie powstają pierwsze loże wolnomularzy, wiek rozwoju nauki. Dopiero co przyjechaliśmy więc jeszcze nie wygląda jakoś specjalnie, ale już zdążyłem stworzyć tę ulicę i pierwsze bary.
- 300 lat temu. – Wyszeptałam. Nagle jego słowa do mnie dotarły. - Wy zbudowaliście to miasto?
- Można to tak nazwać. – Uśmiechnął się i ruszył dalej. Ale ja wciąż stałam w miejscu.
- Ale jacy wy? – Odwrócił się do mnie i zmarszczył brwi.
- Jeśli chcesz opowiem ci wszystko tylko zajmijmy się najpierw twoim strojem. No chyba że wolisz… - Przerwałam mu.
- Nie! Masz racje zajmijmy się najpierw moim strojem. – Ruszyłam za nim przeklinając się w duchu że o tym zapomniałam. Parę minut później staliśmy pod wielkim sklepem. Nigdy nie kupowałam ubrań w XVIII wieku ale mimo wszystko ten sklep wyglądał na drogi. Spojrzałam na Klausa.
- Tu jest chyba drogo.
- Słońce jesteśmy w moim śnie. – No racja. Gdybym liczyła wszystkie gafy które przy nim popełniam brakło by mi palców.
Weszliśmy do środka. Sklep był duży, przestronny. Sprzedawczyni ubrana tak jak inne panie które mijaliśmy po ulicy podeszła do mnie. Miała no sobie długą prostą sukienkę w kolorze brązu z długimi rękawami, lekko bufiastymi na ramionach.
- Czego państwo szukacie? Spojrzała na mnie jakby nie widząc że jestem tylko w piżamie. Podniosłam oczy na pierwotnego posyłając mu zdziwione spojrzenie. Ten odpowiedział mi szerokim uśmiechem. – Czegoś na co dzień czy może wieczorowej sukni? – Spojrzałam na Nika. No właśnie czego szukamy?
- Potrzebujemy jakiejś sukienki na co dzień, jednak nie jakąś tam zwyczajną, musi być najlepsza! – Powiedział bez wahania.
- Dobrze, rozumiem proszę za mną. – Poszliśmy za nią w głąb sklepu. Kobieta wyciągnęła trzy suknie proste, ale bardzo wytrawne. Pierwsza była śnieżnobiała z małymi błyszczącymi kamyczkami, druga była w kolorze delikatnego różu a może to beż? Trzecia natomiast w kolorze brązu, trochę jaśniejszego niż ten który miała na sobie sprzedawczyni.
- Róż wenecki. – Głos Klausa wyrwał mnie z zamyślenia. No proszę, niezły jest.
- Pozwoli panienka ze mną do przymierzalni. – Popatrzyłam na Klausa niepewna czy mam iść. Ale on patrzył teraz przez okno więc ruszyłam za kobietą. Suknia była równie piękna jak i skomplikowana, na szczęście ekspedientka pomogła mi ją włożyć. Spojrzałam w lustro. Miałam na sobie piękną suknie długą do ziemi, jak się przed chwilą dowiedziałam w kolorze weneckiego różu. Miała kwadratowy dekolt, jak się na szczęście okazało wcale nie tak duży, a po środku miał małą kokardkę. Od dekoltu do pasa znajdował się marszczony materiał w kształcie odwróconego trójkąta. Rękawy były przy ramionach proste, za to na wysokości łokci były szerokie. A następnie się zwężały i kończyły na długości ¾. Dalej sukienka biegła prosto aż do samej ziemi, a na niej, po bokach spoczywała jeszcze jedna warstwa materiału, który falował przy każdym moim kroku. Z tyłu sznurowana, na szczęście nie mocno, i oddychanie przychodziło mi bez trudu. Wyszłam z za kotary aby zaprezentować się Klausowi. Obróciłam się raz i zobaczyłam jak w jego oczach pojawiają się iskierki.
- Bierzemy. Potrzebny nam będzie jeszcze płaszcz i mufka. – Mufka? Na prawdę? Byłam coraz bardziej podniecona. Kiedy mieliśmy już wszystko Klaus zapłacił za zakupy tłumacząc że to jego sen i że i tak nie traci ani grosza i dodając że wydawanie na mnie pieniędzy to sama przyjemność. Na co nie odpowiedziałam. Ale poczułam jak gdzieś w sercu topi mi się ogromny mur z lodu. Następnie wsiedliśmy do bogato zdobionego powozu, z wielką złotą literą ‘M’ na drzwiczkach. Jechaliśmy chwilę, aż dotarliśmy na granice miasta. Moja ciekawość sięgnęła zenitu.
- Gdzie jedziemy? Myślałam że mieszkasz w mieście.
- Nie mieszkam na wsi. Sama zobaczysz czemu.
- Chyba rozumiem – powiedziałam z zachwytem na widok ogromnej willi wyłaniającej się właśnie z za alejki którą jechaliśmy. -  A ja myślałam że wasz dom w Mystic Falls to pałac. Więc jak na to mówisz?
- Dom. – Odpowiedział dziwnie zachrypniętym głosem. Kiedy kareta się zatrzymała wysiadł i podał mi rękę. Wysiadałam ostrożnie uważając na suknię. Weszliśmy do środka i ku mojemu zdziwieniu nie było zimne i puste a raczej wesołe i pełne zapracowanych i krzątających się ludzi.
- Co tu się dzieje?
- Oh zapomniałem Beka urządzała Sylwestra w tym roku. Ale pamiętaj że to twoja wina. – Powiedział żartobliwie.
- Ej. – Uderzyłam go pięścią w ramię. – To ty wybierałeś rok!
- Nik dobrze że jesteś musisz się przebrać a bal już za 2 godziny. A jeszcze tyle nie zrobione.
- Rebeka? – Zapytałam raczej samą siebie niż ją. Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Zgadza się. Jestem jego siostrą a ty zapewne jego partnerką? Bosko! Miło mi cię poznać mów mi Beka.
- Caroline. – Wyszeptałam zdziwiona jej zachowaniem. To tylko sen, to tylko sen!
- Cieszę się że już jesteś. Klaus zaprowadzi cię do swojego pokoju, gdzie będziesz mogła się przebrać. Nie, nie, nie! To nie ma być tam! – Krzyknęła w stronę gromadki ludzi krzątających się przy stołach. – Przepraszam ale mam urwanie głowy. - I uciekła.
- Rebeka? – Powtórzyłam pytanie tym razem do Klausa.
- Żeby tylko. Na Tym Sylwestrze byliśmy wszyscy. – Powiedział jakby z dumą.
- Wszyscy? – Nie rozumiałam co ma na myśli.
- Tak jeszcze Kol i Elijah.
- Masz jeszcze 2 braci?
- Widzę że nie wiele o mnie wiesz. No ale na razie musimy się przebrać potem ci ich przedstawię. – Ruszyłam za nim.
- Ale ja nie mam za co się przebrać!
- Tym się nie przejmuj. Mam coś co będzie na tobie leżeć idealnie.
Poszliśmy jak przypuszczam do jego sypialni. Wszystkie meble i podłoga były z ciemnego drewna. Ściany natomiast były beżowe. Klaus wyciągnął duże okrągłe pudełko i podał mi je. Przyjęłam je, położyłam na łóżku i niepewnie otworzyłam wieczko. W środku znajdowała się Niebieska suknia, długa do ziemi o zupełnie innym kroju niż ta którą mam na sobie. Klaus wyszedł a ja się przebrałam. Nie udało mi się jedynie zasznurować jej z tyłu.
- Można?
- Tak. – Powiedziałam niepewna tego co robię. Klaus wchodząc zauważył że próbuje zawiązać sobie sukienkę podszedł do mnie i szepnął mi do ucha:
- Może pomóc. – Poczułam na szyi jego oddech.
- Chętnie. - Odpowiedziałam czując jak stabilny grunt usuwa mi się z pod nóg. Był za blisko. Czułam jego zapach jego oddech na mojej skórze. Kiedy skończył złapał mnie w tali jedną ręką i obrócił w swoją stronę. Nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry. Nie mogę być tak blisko, bo jeśli by mnie teraz pocałował nie protestowałabym. A przecież ja nawet nie wiem co do niego czyje. A może wiem? Poczułam mocniejsze bicie serca. Czy ja go kocham? Niestety nie umiałam zaprzeczyć. Ale też nie potwierdziłam prawda? A co on do mnie czuje? Jeśli tylko się mną bawi. Odsunęłam się o jeden krok do tyłu. Jeśli tak jest to nie mogę go pocałować. Przyjrzałam mu się uważnie próbując odciągnąć myśli i oczy od jego ust. Po wcześniejszym stroju w jakim chodził w czasach współczesnych nie było śladu. Teraz wyglądał jak książę. Miał na sobie Jasną garnitur i białą koszule. Ale w takim starym stylu. Wyglądał ja król i władca, ale jego wyraz twarzy należał do Nika. Więc może jego oba oblicza są prawdziwe? Tylko czy można być zarazem dwiema tak skrajnie różnymi osobowościami?
- Wyglądasz jak księżniczka. – Powiedział i zobaczyłam że jego oczy pociemniały.
- Dziękuje. A ty jak król. Król Nowego Orleanu. – Uśmiechnął się łobuzersko.
- Bo nim jestem.
- No nie przesadzajmy. Może Księciem. – Drażniłam się z nim.
Zeszliśmy na dół. Zbliżała się 18, czyli wyznaczona godzina. Rebeka poprosiła Klausa aby się czymś zajął, tak więc zostałam z blond pierwotną, patrząc jak krząta się po pokoju.
- Mogę jakoś pomóc. – Spytałam. – Uwielbiam przygotowania do balu.
- Ja również. Zobaczmy. Możesz układać róże do tego wazonu. -  wskazała wazon obok siebie, a sama zajęła się drugim. – Nik bywa czasem hmm trudny, ale w głębi serca bardzo zależy mu na rodzinie. Może się wydawać zamknięty, ale wystarczy czasu i można się do niego dostać. Nie sądziłam że to powiem kiedyś. Ale wystarczyło że raz na niego spojrzałam i zrozumiałam że coś do ciebie czuje. Pamiętaj jedno, jeśli go zranisz będziesz miała ze mną do czynienia! – W głowie wirowało mi coraz szybciej. Rebeka czuła? Zranić Klausa? Jak na mnie patrzył? O co tu chodzi? Podparłam się o stół.
- Dzień dobry pięknym panią. – Usłyszałam za sobą czyjś głos. Odrobinę podobny do głosu Klausa. Odwróciłam się, a zawroty głowy nagle ustały. – My się chyba jeszcze nie znamy. Jestem Kol.
- Caroline. – Odpowiedziałam zmieszana. Brat Klausa był do niego trochę podobny.
- Co tu robisz Caroline? – Spytał kładąc  mi rękę na tali której nie zdążyłam strząsnąć ponieważ ktoś zrobił to za mnie.
- Za wysokie progi na twoje nogi. – Usłyszałam głos Klausa.
- Jesteś z nim?! – Pierwotny wskazał na Nika, mówiąc to jak obelgę. Przez co dostało mu się od brata. Od popychania skończyło się na tym że obaj turlali się po podłodze. Na początku bała się, że coś sobie zrobią i chciałam im przeszkodzić, ale czyjaś ręka zatrzymała mnie.
- Spokojnie. To u nich normalne. – Spojrzałam w górę i zobaczyłam pogodną uśmiechniętą twarz mężczyzny. Było w nim coś co sprawiło że od razu mu zaufałam. – Jestem Elijah Mikaelson. Najstarszy z rodzeństwa.
- Caroline Forbes.
- Miło mi panią poznać pani Forbes. - pocałował mnie w dłoń.
- Proszę mów mi Caroline. Więc jesteś starszym bratem Klausa? A Kol?
- Kol jest młodszy. Jesteś tu z Klausem?
- Tak ze mną. – Potwierdził Klaus zbierając się z podłogi.
- Goście! – Krzyknęła Rebeka.
Potem wszystko działo się tak szybko. Klaus w sumie nie przedstawił mi już nikogo więcej. Tańczyłam prawie całą noc tylko z nim, nie licząc jednego tańca z Elijahem i jednego z Kolem, choć na to Klaus nie chciał się zgodzić. Cudownie było wirować z Nikiem w pięknej sukni po olbrzymiej Sali balowej. Sufit był bardzo wysoki,  a z niego zwisł kryształowe żyrandole. Stoły były syto zastawione, a potrawy przepyszne. Serwowała je służba! Siedziałam między Nikiem a Elijahem który zajmował czołowe miejsce przy stole. Naprzeciw niego siedziała Rebeka gdzieś na drugim końcu tego długaśnego stołu. To wszystko było tak realne że prawie zapomniałam, że to sen.
Kilka minut przed północą wszyscy wstaliśmy i rozdano nam kieliszki z prawdziwie drogim szampanem. O północy wznieśliśmy toast za nadchodzący nowy rok i wszyscy oprócz mnie i Klausa zaczęli pić. Też zamierzałam to zrobić, jednak Klaus mnie powstrzymał łapiąc mnie za nadgarstek. Przybliżył usta do mojego ucha i wyszeptał słowa obietnicy które będą prawdopodobnie prześladować mnie do końca życia:
- Caroline. Do następnego sylwestra będziesz moja. – A następnie wypił swoją porcję szampana. Oszołomiona zrobiłam to samo. Najgorsze jest to, że w jego słowach nie było groźby, a obietnica. A ja gdzieś w środku czułam, że tego chce. Nagle wraz z końcem dzwonu wybijającego północ skończył się mój sen. Obraz stał się zamazany, a Klaus znikł. Otworzyłam niezadowolona oczy. Kto śmie mnie budzić! Nagłe dopadło mnie poczucie pustki i żalu że ten sen się skończył. Spojrzałam na telefon którego melodia mnie obudziła. Na wyświetlaczu widniało jedno słowo. Elena. Do diabła z Eleną pomyślałam i wyłączyłam telefon. W głowie oprócz strasznego bólu czułam jeszcze rozczarowanie i poczucie, że to tylko sen, że to nie był on, że on tego nie mówił. Że nigdy by czegoś takiego nie powiedział. Położyłam się z powrotem na łóżko, przykrywając głowę poduszką. Czemu ona tak boli!

4 komentarze:

  1. fantastyczny sen :D super opisany , zabawny i ciekawy :D świetnie się czytało :D pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki zaczarowany. :D Czytając to miałam wrażenie, jakbym była gdzieś tam pomiędzy nimi, jak taki prześladowca. :D Tak się w to wczułam, a ta głupia Elena musiała zadzwonić. -.- Nie lubię jej. ALE! Co do tego snu, to był naprawdę wyjątkowy, taki cudowny, ahahaha, normalnie się rozpłynęłam, poważnie. Taka magia mną zawładnęła, że ło. Teraz dalej czuję się jak w roku 1713. W ogóle podziwiam Cię, że napisałaś to w tak krótkim czasie. :o Więc serio wspaniały, boski, kurczę no, idę czytać jeszcze raz, hahaha. :D
    A Ciebie pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, Boże więcej takich magicznych rozdziałów i wszystkiego najlepszego na rok 2014! Aż śmiesznie to wygląda 1.01.2014r. hahaha, oki, nieważne, nie będę Tobie takich rzeczy gadała, hahaha. :D Więc... no. KOCHAM. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za fajny komentarz, nie ma to jak rozpocząć Nowy Rok od takich miłych słów ;* Cieszę się, że Ci się podoba i dziękuję za życzenia.

      Usuń
  3. Super :* kiedy nn <3 nie mogę się doczekać :3

    OdpowiedzUsuń