.

.
.

niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 11

Rozdział 11
Jest kolejny rozdział! Zachęcam do komentowania.
Przykryłam głowę poduszką w ramach protestu na napływające problemy.
- Odczepcie się! Dajcie mi chociaż jeszcze 3 dni. Potem zacznie się ostatnia klasa w liceum, wtedy możecie wrócić. – Mruczałam niezadowolona pod nosem. Mimo wszystko uśmiechnęłam się. – Możecie wrócić bo i tak nie będę się wami przejmować. Będę w ostatniej klasie. – Podniosłam się z łóżka - Moimi problemami będzie zorganizowanie balu na koniec roku, przemówienia i kupienie sukienki! – A przynajmniej taką mam nadzieję.
W znacznie już lepszym humorze ubrałam się szybko. Kiedy wychodziłam z łazienki natknęłam się na stertę mokrych jeszcze ubrań. To była dopiero kąpiel pomyślałam z zadowoleniem. Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie. Potem zabrałam się za zmywanie naczyń i nagle uświadomiłam sobie, że przez te wszystkie nadprzyrodzone wydarzenia zupełnie zapomniałam kupić książek. Spojrzałam na zegarek. Ok trzeba się brać do pracy!
Wsiadłam do auta i podjechałam do księgarni, potem do papierniczego po przybory i 4 godziny później byłam gotowa. Miałam już wszystko, no prawie wszystko, nie miałam tylko książki którą nauczycielka plastyki kazała nam kupić. Mieliśmy ją przerabiać w pierwszym miesiącu, nudy no ale trudno. Niestety wszystkie zostały już wykupione. Została mi już tylko jedna opcja – biblioteka. Wchodząc do niej poczułam znajomy zapach książek. Lubiłam ten zapach. Przy ladzie siedziała drobna kobieta z miną męczennicy.
- Dzień dobry. Szukam książki do plastyki… - Nie zdążyłam dokończyć ponieważ wysoki głos kobiety mi przerwał.
- Niestety ale ostatnie dwa zostały wypożyczone kilka dni temu. – Nie możliwe! Dlaczego to właśnie mi musiało się to przytrafić! Po co komu dwa? Gdybym dowiedziała się kto to wypożyczył może udałoby mi się go ‘przekonać’ że może obejść się bez jednej książki. Nie używałam swoich zdolności zbyt często, a jeśli już to robiłam to nie po to żeby zmusić ich do oddania krwi! Nie lubiłam zmuszać ludzi do robienia czegoś w brew ich woli. Pewnie dla tego że sama byłam tak traktowana przez Damona na początku naszej znajomości. Ale przecież to tylko książka. Podeszłam bliżej do kasy.
- Kto wypożyczył ostatnie dwie? – Spytałam używając odrobiny perswazji.
- Nie znam go osobiście, ale był to wysoki niesamowicie przystojny mężczyzna. Myślę że to ten nowy Mikaelson. – Wypuściłam głośno powietrze w geście zrezygnowania. Po co mu u licha książki które obowiązują w liceum! Czy on to zrobił specjalnie? Nie to nie możliwe. Nie mógł wiedzieć że jeszcze ich nie kupiłam, a z resztą po co miał by to robić? Ale dla czego dwie? No i mamy kolejne pytanie bez odpowiedzi z rubryki ‘Pierwotna hybryda’. Zobaczmy pytanie numer 1. Który on to on? Wiem brzmi dziwnie. 2. Po co mu dwie ostatnie książki których ja potrzebuję?A no i jeszcze 3. Co on do mnie czuje? On tylko się mną bawi, a potem jak mu się znudzę to po prostu mnie zostawi czy… No właśnie czy co? O czym ja w ogóle myślę przecież to mnie w ogóle nie obchodzi! A przynajmniej nie powinno, dodałam zrezygnowana.
Przez chwile w mojej głowie zaświtała myśl żeby pójść do niego i zapytać o książki ale zaraz odepchnęłam ja uświadamiając sobie niedorzeczność tej sytuacji. Tak więc nie mając innego wyjścia wróciłam do domu. Rozpakowałam zakupy i usiadłam przed telewizorem. W telewizji jednak nie leciało nic ciekawego, przez co chcąc czy nie zaczęłam myśleć o Tylerze. Nie odzywał się do mnie od kont mnie ugryzł nie napisał, nie zadzwonił. Czy to znaczy że z nami koniec? Właściwie nie czułam się samotna z tego powodu. Może ja go nigdy nie kochałam? Normalnie bym zaprzeczyła ale teraz nie byłam już pewna niczego, a szczególnie swoich uczuć. Co czuję do Tylera? Co czuję do Klausa? A co oni czują do mnie? Nie wiedziałam. Zagłębiłam się bardziej w te myśli mając coraz więcej pytań a coraz mniej odpowiedzi. Na szczęście z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk SMSa. Spojrzałam na wyświetlacz z nadzieją że to może Tyler wysłał mi wiadomość i to pomoże mi się odnaleźć. Ale to nie był on, a Elena. Pytała czy nie chcę za pół godziny spotkać się z nią w barze. Rozejrzałam się po pokoju i stwierdziłam że wszystko jest leprze niż siedzenie tu samej z własnymi myślami.
Tak więc o wyznaczonej porze zaparkowałam pod barem. Zanim otworzyłam drzwi zawahałam się. A co jeśli on tam będzie? Przecież będę z Eleną, więc jak się będzie wtedy zachowywać. A jeżeli zechce ją porwać? Ta myśl pchnęła mnie na przód, otworzyłam drzwi i rozejrzałam się uważnie zwracając szczególną uwagę na bar. Nie było tam jednak ani hybrydy ani nikogo znajomego. Nagle poczułam czyjś wzrok na sobie, spojrzałam w tamtą stronę ale to nie był Klaus, a moi przyjaciele. Nie wiem czy poczułam ulgę czy rozczarowanie że to nie on, starając się zagłuszyć te myśli ruszyłam w stronę Eleny, Bonnie, Stefana, Damona i Matta który najwyraźniej skończył już swoją zmianę. Spojrzałam na Elenę mrużąc oczy z niezadowoleniem. Myślałam że będziemy tylko we dwie albo trzy i że zrobimy sobie babski wieczór, a nie że znów będziemy coś planować. Prosiłam tylko o 3 dni! Jęknęłam w duchu.
- Cześć Car. – Zaczęła Elena ale widząc mój spojrzenie dodała – Spokojnie, nic dziś nie planujemy, mamy dzień wolny.
- Cześć. – Odpowiedziałam już weselej. – A to co obstawa? – Wskazałam na chłopaków po przeciwnej stronie stołu.
- Niestety, straszne z nich uparciuchy! – Przekręciła oczami.
- No trudno, może da rady jakoś z nimi wytrzymać. – Mrugnęłam porozumiewawczo do dziewczyn.
- Dobra zabawa to to nie będzie, ale… - Dorzuciła Bonnie.
- Może jakoś wytrzymamy. – Dokończyła Elena i wszystkie trzy wybuchłyśmy śmiechem. Reszta towarzystwa udawała że się obraziła, ale po chwili i oni dołączyli do nas, śmiejąc się głośno. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak dobrze bawiliśmy się wszyscy razem. Tęskniłam za tym, przyjaźń to coś co jest mi teraz potrzebne. Skoro nie mam szczęścia w miłości może przynajmniej będę miała prawdziwych przyjaciół. No właśnie jestem chyba najbardziej pechową dziewczyną w MF. Nigdy nie byłam prawdziwie zakochana chyba że liczyć Tylera, ale czy nie powinnam czuć w sercu pustki, jakbym była tylko w połowie sobą? Tak to uczucie zawsze sobie wyobrażałam ale może się mylę? Pamiętam jak na początku żadna z nas nie chciała mieć chłopaka - singielki z wyboru. Ale potem Elena zaczęła chodzić z Mattem. Wtedy stwierdziłam że też potrzebuje chłopaka, ale w tedy byłam inna. Próżna i pusta blondynka, ale to dawna ja, mam nadzieję że już taka nie jestem.
‘Jesteś piękna, pełna światła, dobra.’ Przypomniałam sobie jego słowa. To takie miłe, kiedy ktoś na głos potwierdza moje nadzieje i to jeszcze w taki czarujący sposób. Nasze spotkanie się już skończyło, a ja właśnie jako ostatnia wychodziłam z knajpy, gdy nagle poczułam dziwny dreszcz podniecenia. Podniosłam oczy i zobaczyłam Klausa stojącego po przeciwnej stronie ulicy. Zawahałam się nie wiedząc, czy iść do samochodu, czy porozmawiać z pierwotnym. Ten w mgnieniu oka znalazł się naprzeciw mnie.
- Caroline co tu robisz o tak późnej porze, sama? – Spytał z tym swoim akcentem. Przez niego zakręciło mi się w głowie, i nie mogłam się skupić. Która może być godzina? Przecież zostałam zaledwie o jednego drinka dłużej niż moi przyjaciele.
- Właśnie wychodzę z baru, a ty blokujesz mi przejście. A co do późnej pory to chyba nie musisz się o mnie martwić, jestem wampirem pamiętasz?
- Oczywiście, ale jest bardzo dużo potężniejszych od ciebie stworzeń na przykład starsze wampiry, albo wilkołaki, moja siostra, hybrydy… ja. – Dokończył patrząc mi w oczy. Nie boje się ciebie chciałam powiedzieć ale tego nie zrobiłam. Jaka była by jego reakcja na takie słowa?
- Nie sądzę abyś musiał zaprzątać sobie tym głowy.
- Nie dała byś się namówić przypadkiem na jeszcze jednego drinka?
- Powiedzmy że jeszcze jeden drink nie da mi różnicy więc czemu nie. – Odpowiedziałam już trochę pijana. – Ale pod jednym warunkiem.
- Co tylko zechcesz.
- No to chodźmy. – Otworzył przede mną drzwi i puścił mnie przodem. – Ależ z ciebie dżentelmen. – Mruknęłam spoglądając w jego kierunku nie zatrzymując się. Nic nie powiedział, tylko uśmiechnął się łobuzersko.
Usiedliśmy przy barze.
- Co pijesz? – Zastanowiłam się chwilę.
- Zdam się na ciebie, ty mi coś wybierz. – Uśmiechnął się najwyraźniej usatysfakcjonowany tą odpowiedzią. Złożył zamówienie i odwrócił się w moją stronę.
- Więc o co chciałaś zapytać?
- A tak, no więc: Po co ci książki z plastyki do liceum? – Zdziwił się na to pytanie.
- Śledzisz mnie? – Spytał z rozbawieniem. Jego odpowiedź wyprowadziła mnie z równowagi.
- Chyba żartujesz! Możesz sobie pomarzyć!
 - Już się nie dąsaj. Skąd wiesz, że je wypożyczyłem?
- Też próbowałam je wypożyczyć ale wszystkie już zostały wypożyczone. – Sięgnęłam po kieliszek. – Mmm dobre.
- Dla Rebeki i dla mnie, ale jeśli chcesz to ci oddam moja.
- Nie! Nie trzeba. Poradzę sobie bez niej. – Wypiłam ostatni łyk. Potem Klaus postawił mi kolejkę, a ja byłam już tak pijana, że kiedy wstałam prawie się przewróciłam. Klaus jednak złapał mnie i wziął na ręce.
- Na ciebie już chyba pora. Odwiozę cię do domu. – Chciałam zaprotestować, jednak nie byłam w stanie nawet ustać więc tylko kiwnęłam głową ze zrezygnowaniem. W wampirzym tempie znalazłam się w jego samochodzie.
- A moje auto?
- O to się nie martw. Ja się wszystkim zajmę. – Posłuchałam go i zanim dojechaliśmy do mojego domu zasnęłam. Obudziłam się dopiero kiedy poczułam pod sobą miękką pościel.
- Klaus, proszę nie idź. – Ale jego już nie było. – Zostań. – Szepnęłam, ale pokój był pusty. Poczułam się dziwnie samotnie, ale zmęczenie wzięło górę i zasnęłam.
Klaus:
Położyłem ją delikatnie na łóżku i spojrzałem na jej piękną twarz.
- Klaus, proszę nie idź. Zostań. – Powiedziało to bardzo cicho i rozejrzała się po pokoju. Nie zauważyła mnie jednak. Stałem w cieniu jej szafy. Czy to tylko przez to że jesteś pijana? Jutro będzie bolała cię trochę głowa. Mówiłem w myślach. Położyłem więc koło niej kubek z wodą i coś na ból głowy. Wróciłem do domu, zostawiłem tam mój samochód, wziąłem książkę z mojego biurka i w wampirzym tempie pobiegłem na parking. Włamanie się do auta nie jest niczym trudnym. Odpaliłem i podjechałem pod dom mojej ukochanej. Mojej ukochanej? Jest ze mną coraz gorzej pomyślałem i uśmiechnąłem się mimowolnie. Pozostawiłem książkę na szafce nocnej koło jej łóżka z małą karteczką w środku. Ciekawe czy jutro będzie cokolwiek pamiętać z dzisiejszej nocy?

4 komentarze:

  1. O ja! Nawet nie zauważyłam wcześniejszego rozdziału. :O Przynajmniej miałam więcej do czytania! :D W sumie ten rozdział podobał mi się bardziej niż poprzedni, ale nie wiem czemu. Najbardziej podobała mi się "kłótnia" Caroline z jej problemami. Wiem, dziwne, ale serio, było w tym coś takiego, co mnie urzekło. :D Jeden minus za interpunkcję... No kurczę, jestem takim wielkim fanatykiem przecinków, że trudno mi tego nie zauważać. Wybacz. :( I co jeszcze? ACH! Klaroline. :D Cudowni są, słodcy, jeju. *o* Pozdrawiam, życzę weny i pomysłów. <3
    PS. Wybacz, że nie komentowałam "Świątecznego rozdziału", jednak święta = mniej czasu, ale przeczytałam! :D Trochę za krótki, ale to nic, ważne że było super. :D
    PS2. Możesz pisać takie rzeczy (to do poprzedniego rozdziału, tam u góry). Najbardziej magiczne są święta Bożego Narodzenia, ale sylwestra też możesz opisać. Z chęcią poczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje i przepraszam za przecinki. Cieszę się że Ci się podobają rozdziały.

      Usuń
  2. Hej:* dzisiaj wypadłam na twojego bloga i przeczytałam wszystkie rozdziały i są super <3 czekam na nn :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i cieszę się że czytasz i komentujesz <3

      Usuń