Rozdział 11
Jest kolejny rozdział! Zachęcam do komentowania.
Przykryłam
głowę poduszką w ramach protestu na napływające problemy.
- Odczepcie
się! Dajcie mi chociaż jeszcze 3 dni. Potem zacznie się ostatnia klasa w
liceum, wtedy możecie wrócić. – Mruczałam niezadowolona pod nosem. Mimo
wszystko uśmiechnęłam się. – Możecie wrócić bo i tak nie będę się wami
przejmować. Będę w ostatniej klasie. – Podniosłam się z łóżka - Moimi
problemami będzie zorganizowanie balu na koniec roku, przemówienia i kupienie
sukienki! – A przynajmniej taką mam nadzieję.
W znacznie
już lepszym humorze ubrałam się szybko. Kiedy wychodziłam z łazienki natknęłam
się na stertę mokrych jeszcze ubrań. To była dopiero kąpiel pomyślałam z
zadowoleniem. Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie. Potem zabrałam się za
zmywanie naczyń i nagle uświadomiłam sobie, że przez te wszystkie
nadprzyrodzone wydarzenia zupełnie zapomniałam kupić książek. Spojrzałam na
zegarek. Ok trzeba się brać do pracy!
Wsiadłam do
auta i podjechałam do księgarni, potem do papierniczego po przybory i 4 godziny
później byłam gotowa. Miałam już wszystko, no prawie wszystko, nie miałam tylko
książki którą nauczycielka plastyki kazała nam kupić. Mieliśmy ją przerabiać w
pierwszym miesiącu, nudy no ale trudno. Niestety wszystkie zostały już
wykupione. Została mi już tylko jedna opcja – biblioteka. Wchodząc do niej
poczułam znajomy zapach książek. Lubiłam ten zapach. Przy ladzie siedziała
drobna kobieta z miną męczennicy.
- Dzień
dobry. Szukam książki do plastyki… - Nie zdążyłam dokończyć ponieważ wysoki
głos kobiety mi przerwał.
- Niestety
ale ostatnie dwa zostały wypożyczone kilka dni temu. – Nie możliwe! Dlaczego to
właśnie mi musiało się to przytrafić! Po co komu dwa? Gdybym dowiedziała się
kto to wypożyczył może udałoby mi się go ‘przekonać’ że może obejść się bez
jednej książki. Nie używałam swoich zdolności zbyt często, a jeśli już to
robiłam to nie po to żeby zmusić ich do oddania krwi! Nie lubiłam zmuszać ludzi
do robienia czegoś w brew ich woli. Pewnie dla tego że sama byłam tak
traktowana przez Damona na początku naszej znajomości. Ale przecież to tylko
książka. Podeszłam bliżej do kasy.
- Kto
wypożyczył ostatnie dwie? – Spytałam używając odrobiny perswazji.
- Nie znam
go osobiście, ale był to wysoki niesamowicie przystojny mężczyzna. Myślę że to
ten nowy Mikaelson. – Wypuściłam głośno powietrze w geście zrezygnowania. Po co
mu u licha książki które obowiązują w liceum! Czy on to zrobił specjalnie? Nie
to nie możliwe. Nie mógł wiedzieć że jeszcze ich nie kupiłam, a z resztą po co
miał by to robić? Ale dla czego dwie? No i mamy kolejne pytanie bez odpowiedzi
z rubryki ‘Pierwotna hybryda’. Zobaczmy pytanie numer 1. Który on to on? Wiem
brzmi dziwnie. 2. Po co mu dwie ostatnie książki których ja potrzebuję?A no i
jeszcze 3. Co on do mnie czuje? On tylko się mną bawi, a potem jak mu się
znudzę to po prostu mnie zostawi czy… No właśnie czy co? O czym ja w ogóle
myślę przecież to mnie w ogóle nie obchodzi! A przynajmniej nie powinno, dodałam
zrezygnowana.
Przez chwile
w mojej głowie zaświtała myśl żeby pójść do niego i zapytać o książki ale zaraz
odepchnęłam ja uświadamiając sobie niedorzeczność tej sytuacji. Tak więc nie
mając innego wyjścia wróciłam do domu. Rozpakowałam zakupy i usiadłam przed
telewizorem. W telewizji jednak nie leciało nic ciekawego, przez co chcąc czy
nie zaczęłam myśleć o Tylerze. Nie odzywał się do mnie od kont mnie ugryzł nie
napisał, nie zadzwonił. Czy to znaczy że z nami koniec? Właściwie nie czułam
się samotna z tego powodu. Może ja go nigdy nie kochałam? Normalnie bym
zaprzeczyła ale teraz nie byłam już pewna niczego, a szczególnie swoich uczuć.
Co czuję do Tylera? Co czuję do Klausa? A co oni czują do mnie? Nie wiedziałam.
Zagłębiłam się bardziej w te myśli mając coraz więcej pytań a coraz mniej
odpowiedzi. Na szczęście z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk SMSa. Spojrzałam na
wyświetlacz z nadzieją że to może Tyler wysłał mi wiadomość i to pomoże mi się
odnaleźć. Ale to nie był on, a Elena. Pytała czy nie chcę za pół godziny
spotkać się z nią w barze. Rozejrzałam się po pokoju i stwierdziłam że wszystko
jest leprze niż siedzenie tu samej z własnymi myślami.
Tak więc o
wyznaczonej porze zaparkowałam pod barem. Zanim otworzyłam drzwi zawahałam się.
A co jeśli on tam będzie? Przecież będę z Eleną, więc jak się będzie wtedy
zachowywać. A jeżeli zechce ją porwać? Ta myśl pchnęła mnie na przód,
otworzyłam drzwi i rozejrzałam się uważnie zwracając szczególną uwagę na bar.
Nie było tam jednak ani hybrydy ani nikogo znajomego. Nagle poczułam czyjś
wzrok na sobie, spojrzałam w tamtą stronę ale to nie był Klaus, a moi
przyjaciele. Nie wiem czy poczułam ulgę czy rozczarowanie że to nie on,
starając się zagłuszyć te myśli ruszyłam w stronę Eleny, Bonnie, Stefana,
Damona i Matta który najwyraźniej skończył już swoją zmianę. Spojrzałam na Elenę
mrużąc oczy z niezadowoleniem. Myślałam że będziemy tylko we dwie albo trzy i
że zrobimy sobie babski wieczór, a nie że znów będziemy coś planować. Prosiłam
tylko o 3 dni! Jęknęłam w duchu.
- Cześć Car.
– Zaczęła Elena ale widząc mój spojrzenie dodała – Spokojnie, nic dziś nie
planujemy, mamy dzień wolny.
- Cześć. – Odpowiedziałam
już weselej. – A to co obstawa? – Wskazałam na chłopaków po przeciwnej stronie
stołu.
- Niestety,
straszne z nich uparciuchy! – Przekręciła oczami.
- No trudno,
może da rady jakoś z nimi wytrzymać. – Mrugnęłam porozumiewawczo do dziewczyn.
- Dobra
zabawa to to nie będzie, ale… - Dorzuciła Bonnie.
- Może jakoś
wytrzymamy. – Dokończyła Elena i wszystkie trzy wybuchłyśmy śmiechem. Reszta towarzystwa
udawała że się obraziła, ale po chwili i oni dołączyli do nas, śmiejąc się
głośno. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak dobrze bawiliśmy się wszyscy razem.
Tęskniłam za tym, przyjaźń to coś co jest mi teraz potrzebne. Skoro nie mam
szczęścia w miłości może przynajmniej będę miała prawdziwych przyjaciół. No
właśnie jestem chyba najbardziej pechową dziewczyną w MF. Nigdy nie byłam prawdziwie
zakochana chyba że liczyć Tylera, ale czy nie powinnam czuć w sercu pustki, jakbym
była tylko w połowie sobą? Tak to uczucie zawsze sobie wyobrażałam ale może się
mylę? Pamiętam jak na początku żadna z nas nie chciała mieć chłopaka - singielki
z wyboru. Ale potem Elena zaczęła chodzić z Mattem. Wtedy stwierdziłam że też
potrzebuje chłopaka, ale w tedy byłam inna. Próżna i pusta blondynka, ale to
dawna ja, mam nadzieję że już taka nie jestem.
‘Jesteś
piękna, pełna światła, dobra.’ Przypomniałam sobie jego słowa. To takie miłe,
kiedy ktoś na głos potwierdza moje nadzieje i to jeszcze w taki czarujący
sposób. Nasze spotkanie się już skończyło, a ja właśnie jako ostatnia
wychodziłam z knajpy, gdy nagle poczułam dziwny dreszcz podniecenia. Podniosłam
oczy i zobaczyłam Klausa stojącego po przeciwnej stronie ulicy. Zawahałam się
nie wiedząc, czy iść do samochodu, czy porozmawiać z pierwotnym. Ten w mgnieniu
oka znalazł się naprzeciw mnie.
- Caroline
co tu robisz o tak późnej porze, sama? – Spytał z tym swoim akcentem. Przez
niego zakręciło mi się w głowie, i nie mogłam się skupić. Która może być
godzina? Przecież zostałam zaledwie o jednego drinka dłużej niż moi
przyjaciele.
- Właśnie
wychodzę z baru, a ty blokujesz mi przejście. A co do późnej pory to chyba nie
musisz się o mnie martwić, jestem wampirem pamiętasz?
-
Oczywiście, ale jest bardzo dużo potężniejszych od ciebie stworzeń na przykład
starsze wampiry, albo wilkołaki, moja siostra, hybrydy… ja. – Dokończył patrząc
mi w oczy. Nie boje się ciebie chciałam powiedzieć ale tego nie zrobiłam. Jaka
była by jego reakcja na takie słowa?
- Nie sądzę
abyś musiał zaprzątać sobie tym głowy.
- Nie dała
byś się namówić przypadkiem na jeszcze jednego drinka?
- Powiedzmy
że jeszcze jeden drink nie da mi różnicy więc czemu nie. – Odpowiedziałam już trochę
pijana. – Ale pod jednym warunkiem.
- Co tylko
zechcesz.
- No to
chodźmy. – Otworzył przede mną drzwi i puścił mnie przodem. – Ależ z ciebie
dżentelmen. – Mruknęłam spoglądając w jego kierunku nie zatrzymując się. Nic
nie powiedział, tylko uśmiechnął się łobuzersko.
Usiedliśmy
przy barze.
- Co pijesz?
– Zastanowiłam się chwilę.
- Zdam się
na ciebie, ty mi coś wybierz. – Uśmiechnął się najwyraźniej usatysfakcjonowany
tą odpowiedzią. Złożył zamówienie i odwrócił się w moją stronę.
- Więc o co
chciałaś zapytać?
- A tak, no
więc: Po co ci książki z plastyki do liceum? – Zdziwił się na to pytanie.
- Śledzisz
mnie? – Spytał z rozbawieniem. Jego odpowiedź wyprowadziła mnie z równowagi.
- Chyba
żartujesz! Możesz sobie pomarzyć!
- Już się nie dąsaj. Skąd wiesz, że je wypożyczyłem?
- Też
próbowałam je wypożyczyć ale wszystkie już zostały wypożyczone. – Sięgnęłam po
kieliszek. – Mmm dobre.
- Dla Rebeki
i dla mnie, ale jeśli chcesz to ci oddam moja.
- Nie! Nie
trzeba. Poradzę sobie bez niej. – Wypiłam ostatni łyk. Potem Klaus postawił mi
kolejkę, a ja byłam już tak pijana, że kiedy wstałam prawie się przewróciłam.
Klaus jednak złapał mnie i wziął na ręce.
- Na ciebie
już chyba pora. Odwiozę cię do domu. – Chciałam zaprotestować, jednak nie byłam
w stanie nawet ustać więc tylko kiwnęłam głową ze zrezygnowaniem. W wampirzym
tempie znalazłam się w jego samochodzie.
- A moje
auto?
- O to się
nie martw. Ja się wszystkim zajmę. – Posłuchałam go i zanim dojechaliśmy do
mojego domu zasnęłam. Obudziłam się dopiero kiedy poczułam pod sobą miękką
pościel.
- Klaus,
proszę nie idź. – Ale jego już nie było. – Zostań. – Szepnęłam, ale pokój był
pusty. Poczułam się dziwnie samotnie, ale zmęczenie wzięło górę i zasnęłam.
Klaus:
Położyłem ją
delikatnie na łóżku i spojrzałem na jej piękną twarz.
- Klaus, proszę nie idź. Zostań. – Powiedziało
to bardzo cicho i rozejrzała się po pokoju. Nie zauważyła mnie jednak. Stałem w
cieniu jej szafy. Czy to tylko przez to że jesteś pijana? Jutro będzie bolała
cię trochę głowa. Mówiłem
w myślach. Położyłem więc koło niej kubek z wodą i coś na ból głowy. Wróciłem
do domu, zostawiłem tam mój samochód, wziąłem książkę z mojego biurka i w
wampirzym tempie pobiegłem na parking. Włamanie się do auta nie jest niczym
trudnym. Odpaliłem i podjechałem pod dom mojej ukochanej. Mojej ukochanej? Jest
ze mną coraz gorzej pomyślałem i uśmiechnąłem się mimowolnie. Pozostawiłem
książkę na szafce nocnej koło jej łóżka z małą karteczką w środku. Ciekawe czy
jutro będzie cokolwiek pamiętać z dzisiejszej nocy?
O ja! Nawet nie zauważyłam wcześniejszego rozdziału. :O Przynajmniej miałam więcej do czytania! :D W sumie ten rozdział podobał mi się bardziej niż poprzedni, ale nie wiem czemu. Najbardziej podobała mi się "kłótnia" Caroline z jej problemami. Wiem, dziwne, ale serio, było w tym coś takiego, co mnie urzekło. :D Jeden minus za interpunkcję... No kurczę, jestem takim wielkim fanatykiem przecinków, że trudno mi tego nie zauważać. Wybacz. :( I co jeszcze? ACH! Klaroline. :D Cudowni są, słodcy, jeju. *o* Pozdrawiam, życzę weny i pomysłów. <3
OdpowiedzUsuńPS. Wybacz, że nie komentowałam "Świątecznego rozdziału", jednak święta = mniej czasu, ale przeczytałam! :D Trochę za krótki, ale to nic, ważne że było super. :D
PS2. Możesz pisać takie rzeczy (to do poprzedniego rozdziału, tam u góry). Najbardziej magiczne są święta Bożego Narodzenia, ale sylwestra też możesz opisać. Z chęcią poczytam. :)
Bardzo dziękuje i przepraszam za przecinki. Cieszę się że Ci się podobają rozdziały.
UsuńHej:* dzisiaj wypadłam na twojego bloga i przeczytałam wszystkie rozdziały i są super <3 czekam na nn :***
OdpowiedzUsuńDziękuję i cieszę się że czytasz i komentujesz <3
Usuń