.

.
.

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 30

Rozdział 30
Przeprasza. Trochę długo mi to zajęło, ale nie mogłam wcześniej. Miałam problemy z komputerem. Ale już jest nowy rozdział i chyba zamiast cokolwiek wyjaśniać jeszcze bardziej namieszałam ;p Jest za to perspektywa Kola. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Życzę miłego czytania. Zapraszam do komentowania.
Kol:
O co w tym wszystkim chodzi! Co ona tu robi? Kopnąłem kamień leżący na podjeździe. Co to wszystko ma znaczyć? Klaus zachowuje się dziwnie, Beka chodzi wkurzona, Elijah dopiero co wyszedł z celi a już pokłócił się z Klausem. W ogóle co on tam robił? Dwójka mojego rodzeństwa ciągle nawija o tej młodej wampirzycy. I najgorsze jest to, że nie mam zielonego pojęcia dlaczego Clary przyjechała. Młoda myśli, że to moja wina, ale moim prezentem nie była wcale Clary tylko ruda. Miała czekać na nas pod domem. Wyciągnąłem telefon. Gdzie ona tak właściwie jest? Zabiję ją! Miała tu być wczoraj! Wybrałem odpowiedni numer. Usłyszałem sygnał a następnie dzwonek dochodzący z opodal. Zły, że ta ruda modelka bawi się ze mną w chowanego ruszyłem w stronę dźwięku. Znalazłem telefon leżący na ziemi. Właścicielkę też znalazłem, choć myło ją trudno poznać. Jej głowa leżała metr od reszty ciała, całe ciało we krwi. Przekląłem pod nosem. Coś było nie tak. Muszę pomówić z Elijahem. W szybkim tempie przekroczyłem próg domu.
- Elijah? – Odpowiedziała mi jedynie cisza. – Elijah!
- Nie krzycz tak. Wyszedł parę minut temu. – Usłyszałem głos Clary. Bezgłośnie przedrzeźniałem ją ruchem warg i kopniakiem otworzyłem drzwi wejściowe. Nie mogę uwierzyć, że potrafi mnie tak wkurzać. Dawniej ją lubiłem. Może to wpływ Rebeki i Elijaha, a może Młodej? Gdzie mógł się wybrać? Wyciągnąłem telefon z kieszeni, a następnie znów odłożyłem. Od kiedy ja jestem tym który przejmuje się czymkolwiek? Zły sam na siebie ruszyłem w stronę miasta. Miałem zamiar się posilić a bar wydawał się do tego odpowiedni. Zaraz po przekroczeniu progu zupełnie co innego zaprzątało mi głowę. Przy jednym ze stolików siedział mój najstarszy brat, a miejsce naprzeciwko niego zajmowała właśnie blond wampirzyca. Myślałem, że ona i Klaus… teraz Elijah? Wyostrzyłem słuch.
- Przepraszam za spóźnienie. – Blondynka zajęła swoje miejsce. – Czy coś się stało?
- Chyba to ja powinienem cię o to spytać.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi.
- Wiesz dobrze o czym mówię. Chodzi mi o Klausa. – Dziewczyna spięła się.
- Myślę… - Przerwał jej dźwięk kładzionych na stoliku trzech szklanek z napojem.
- Więc jaki mamy plan? – Beka usiadła z gracją przy stoliku. Oboje wydali się zaskoczeni. Uśmiechnąłem się. Wydaje się, że zamierzają dobrze się bawić.
- Jaki plan? – Zdziwiła się Młoda.
- Ratowanie świata beze mnie? – Usiadłem na czwartym i ostatnim zarazem wolnym krześle przy ich stoliku. Ich reakcja była jeszcze bardziej widoczna niż gdy pojawiła się Rebeka. Elijah uniósł ze zdziwienia brwi, Beka omal nie zakrztusiła się Burbonem który właśnie piła, natomiast Młoda rzuciła mi gniewne spojrzenie.
- Co tu robisz?
- Cokolwiek robicie wchodzę w to. – Zignorowałem pytanie Rebeki. – No co, nie patrzcie tak na mnie. To miasto jest strasznie nudne.
- Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, ale cokolwiek robicie nie mieszajcie mnie w to. Jak na razie jedyne czego potrzebuję, to chwilę samotności aby wszystko przemyśleć. – Już zaczęła wstawać.
- Odmawiasz przyjęcia pomocy od pierwotnych? – Zawołałem za blondynką która wydawała się nie zwracać na mnie uwagi. – Hej Młoda!
- Młoda? – Odwróciła się w moją stronę – Nie wiem co kombinujesz, ale mam już dość twojej pomocy.
- Dlaczego tak strasznie mnie nie lubisz?
- Dlaczego ja cię nie lubię?! – Podeszła bliżej stolika. - To ty zachowywałeś się jakbym była co najmniej trędowata kiedy byliśmy w Paryżu. Poprzysięgłeś sobie, że rozdzielisz mnie i Klausa w ciągu tygodnia i dopiąłeś swego. Gratuluję! – Co prawda to prawda, ale nie byłem w stanie określić dlaczego zachowywałem się tak, a nie inaczej. Ciężko było się przyznać, nawet przed sobą, że byłem zazdrosny o brata. Ale to było coś więcej, nie jestem w stanie tego określić, ale to jakby przymus.
- Kol! – Zbulwersowała się Rebeka.
- Czy to prawda? – Elijah spojrzał na mnie z dezaprobatą.
- Co było, minęło. Teraz coraz bardziej cię lubię. Szczególnie jak widzę Clary rządzącą się w domu.
- Mieszka u was?
- Czasami mam wrażenie, że to my mieszkamy u niej. Szwęda się po kuchni w koszuli Nika i myśli, ze jest królową. A to, że sypia w tym a nie innym łóżku nie oznacz… - Urwałem uświadamiając sobie, iż powiedziałem za dużo.
- Oni sypiają r a z e m?
- Caroline…
- Elijah? Powiedz mi prawdę. – Zażądała twardo.
- Tak, ale to… - Młoda znów weszła mu w zdanie.
- Więc jaki właściwie macie ten plan? – Usiadła na swoim miejscu, a ja widząc blask furii i determinacji w jej oczach, zacząłem rozumieć, co Klaus w niej widział. Roześmiałem się.
- Już myślałem, że to cię zniechęci. Że się poddasz.
- Nie do puki nie dokopię mu tak, że nie będzie mógł usiąść na tyłku, nie myśląc już o zapraszania do swojego łóżka zdzir. – Znów się roześmiałem.
- Zaczynam cię lubić Młoda.
- Mam na imię Caroline!
- Spoko. Caro. – Puściłem do niej oczko. Wygląda na to, że Klaus znalazł sobie dziewczynę z charakterkiem. Życzę powodzenia.
- Możemy już przejść do omawiania? – Rebeka była znudzona naszą wymianą zdań.
Klaus:
Clary spała, chociał było dopiero wczesne popołudnie. Spojrzałem na podartą pościel. Uśmiechnąłem się. Miała prawo być zmęczona. Wstałem po cichu i wyciągnąłem sztalugi malarskie oraz płótno. Zabrałem się za malowanie oddychającej miarowo wampirzycy. Najpierw blond włosy. Delikatne jak aksamit, rozrzucone po poduszce, a przynajmniej po tym, co z niej zostało. Jej lekko uchylone usta. I najpiękniejsze na świecie oczy. Dzikie jak wzburzony ocean, niebieskie jak wiosenne niebo. Nagle uświadomiwszy sobie co właśnie namalowałem z impetem cisnąłem sztalugą o ścianę.
- Co się stało? – Hałas zbudził Clary. Usiadłem na łóżku łapiąc się za głowę. Dlaczego ciągle mam wrażenie, że coś mi umyka? Że coś jest nie tak? – Klaus? Wszystko w porządku? – Nachyliła się aby mnie pocałować, ale ja odsunąłem ją od siebie.
- Twoje oczy. – Przyglądałem się im w skupieniu. – Twoje oczy są brązowe.
- Tak, ale co to ma do rzeczy?
- Nic. Nie wiem. – Wstałem i skierowałem się prosto do łazienki. Zimny prysznic na pewno mi pomoże.
Kol:
- Czy to tylko mi się wydaje, ale wasze pomysły jak na razie ograniczają się do tego, że po prostu muszę przypomnieć mu co traci?
- No nie ma co, ale Młoda ma rację. To nie jest żaden plan. Może po prostu powinnaś się przed nim rozebrać? – Poczułem mocne uderzenie z tyłu głowy. – Auć! Za co to?
- Za Młodą i za pomysł z obnażaniem się!
- Powinniśmy na jakiś czas pozbyć się Clary. – Zaczęła Rebeka.
- Wtedy miałabyś możliwość do rozmowy z Klausem. – Kontynuował Elijah.
- To nie będzie łatwe. Dlatego zgadzam się! – Wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariata. Było oczywiste, że nikomu z nich nie udało by się odciągnąć jej od Klausa. Elijah nigdy nie miał z nią zbyt dobrych relacji, nie wspominając już o Bece.
- Wspaniale. A więc wyciągnij ją jutro na cały dzień do… gdzieśtam. A Caroline w tym czasie porozmawia z Nikiem. Ja i Elijah przypilnujemy, żeby nie uciekł.
- Uciekł? Siostrzyczko zauważ, że jest naprawdę niewiele rzeczy przed którymi Klaus ucieka. – Powiedziałem całą prawdę. Mógłbym na palcach jednej ręki wyliczyć rzeczy których Klaus się obawiał.
- Otwieranie się i dzielenie uczuciami nigdy nie przychodziło mu najlepiej.
- Dziwisz się mu? – Carolina chyba już chciała się zapytać o coś co dotyczyło mojej rozmowy z Rebeką, jednak Elijah był szybszy.
- Skupcie się. Kol jesteś pewien, że dasz rade ją odciągnąć jutro?
- Jasna sprawa. – Choć jakoś nie należało to do górnej pozycji na liście „moje marzenia”. Spędzić przeuroczy, calutki dzień z nową, irytującą wersją Clary? Jeśli Młoda i Klaus nie będą potem razem to nie ręczę za siebie!
- Czyli ustalone? – Beka wstała. – Idę jeszcze na zakupy. Do jutra. – Zniknęła za drzwiami.
- Ale ja nawet nie wiem czy chcę z nim porozmawiać.
- Nie musisz. Możesz mu po prostu przywalić. Tak jak zapowiedziałaś. – Sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem stamtąd garść banknotów. – Masz. – Podałem je bratu. – Kup za to kamerę i wszystko mi nagraj. Muszę to zobaczyć! – Elijah tylko westchnął i nawet nie zabrał pieniędzy.
- Za tyle pieniędzy to ty możesz kupić chleb, a nie kamerę. – Spojrzałem na dolary które trzymałem w ręce. Trzy jednodolarówki.
- Rzadko używam pieniędzy. – Właściwie to nigdy ich nie używam. – Perswazja mi wystarcza.
- Tak też myślałam. – Spojrzałem na nią przechylając powoli głowę.
- Nie mów! Nie mów, że ty zamiast używać perswazji płacisz zielonymi! – Czym bardziej poznawałem tą dziewczynę tym bardziej niezwykła zaczynała się wydawać.
- Tak właśnie najczęściej robię.
- Zamiast o krwiożerczych wampirach powinni pisać książki o tobie. To dopiero wybryk natury! – Caroline próbowała nieudolnie udać obrażoną lecz w końcu się roześmiała.
- Caroline. Czy jest jeszcze coś o czym chciałabyś porozmawiać? – Elijah chyba szykował się do wyjścia.
- Nie. Muszę to wszystko przemyśleć.
- W takim razie do zobaczenia jutro. Pamiętaj, że nikt cię do niczego nie zmusza.
- Ale jak nie przyjdziesz to ja ci pokarzę! – Dokończyłem z uśmiechem. Elijah chciał coś powiedzieć ale Caro była szybsza.
- Phi! Nie boję się ciebie. – Jakby się zastanowić to jednak była dziewczyną Klausa.
- Załóżmy, że ci wierzę.
- Idę już.
- Elijah czekaj! Chcę z tobą jeszcze porozmawiać. – Wybiegłem za bratem.
Caroline:
Siedziałam nad kolejnym kieliszkiem analizując swoje życie. Odkąd w Mystice Falls pojawił się Klaus moje życie zupełnie się zmieniło. Nie było idealne, w końcu wiele osób zginęło. Ale też zakochałam się. Nie była to taka miłość jak do Tylera. To było bardziej namiętne. Zawsze kiedy byłam blisko niego moje serce chciało wyskoczyć. Chciałam go dotknąć, przeczesać jego włosy ręką, dać mu się pocałować. Ale z drugiej strony zawsze szukałam w nim tego, co moi przyjaciele. Zła, czekałam, aż okaże się, że on tylko się mną bawił.  A teraz czuję, że te obawy zniknęły, ale czy nie jest już za późno? Wróciła jego pierwsza miłość. Poczułam ucisk w klatce piersiowej i rosnącą gulę w gardle. Wypiłam cała zawartość kieliszka na raz próbując się jej pozbyć. Choć jakby się tak zastanowić, jestem beznadziejna. Odkąd zamieniłam się w wampira zachowywałam się żałośnie. Ciągle kończyłam z kieliszkiem w ręce użalając się nad sobą zamiast coś zrobić. Straciłam swoje cele. Jako człowiek miałam sporo marzeń, pragnień, wszędzie było mnie pełno. A teraz? Wstałam z krzesła i rzuciłam kilka banknotów na stół. Muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Kiedy Kol powiedział mi, że Clary sypia z Klausem poczułam, że nawet jeśli to nic nie zmieni muszę zrobić co w mojej mocy, aby go odzyskać. Muszę się przygotować  na jutro. Może oni mają rację. Może powinnam pokazać mu, co traci. Idąc w stronę domu zaczęłam wszystko planować. Muszę się wyspać. Jutro makijaż, fryzura… A w co ja się ubiorę? Kiedy doszłam do domu mamy znów nie było. Ostatnio pracuje coraz więcej. Pod drzwiami znalazłam duże ozdobne pudełko. Trochę to dziwne. Nie było z pewnością od Klausa. To nie jego stylem pisma jest napisany liścik na wierzchu. Podniosłam ozdobny papier.
„Kiedy zobaczyłam ją na manekinie od razu pomyślałam o tobie.”

Nie było podpisu, ale wiedziałam kto go przyniósł. Wiedziałam też co znajdę w środku. Z pewnością jakąś olśniewającą sukienką. Trzeba przyznać, że podoba mi się styl Rebeki więc z niecierpliwością otworzyłam pudełko zastanawiając się, co takiego tym razem dla mnie wybrała.