.

.
.

poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 33

Rozdział 33
Pomysł na przemowę wzięłam z filmu " Monte Carlo"
Niestety ale nadszedł ten moment w którym mówię wam, że to już koniec. Następny wpis to będzie epilog. Tymczasem miłego czytania.
- Nie mogę uwierzyć, że to już dziś! – Na pewno coś jest jeszcze nie gotowe.
- Car sprawdzałaś już 5 razy. Wszystko zapięte na ostatni guzik.
- Wiem, ale to jest najważniejszy dzień w naszym życiu. Kończymy liceum. Wszystko musi być idealne.
- Wiem, wiem. Boję się tylko jak będzie wyglądało zakończenie studiów, dostanie pierwszej pracy… Przeczuwam jeszcze dużo najważniejszych dni. – Uderzyłam Stefana w ramię. Oboje się roześmialiśmy.
- Co tu tak wesoło? – Damon z Eleną podeszli do nas. – Caroline się cieszy, że nie będzie musiała organizować tych okropnych przyjęć? – Spiorunowałam go wzrokiem. Od roku Damon wydawał się dla mnie milszy, ale to Damon, a on nigdy się nie zmieni.
- Nie po prostu zastanawiałam się jak to będzie jeśli dostaniemy się na inne uczelnie na studiach. I wizja, że Cię tam nie ma wywołała tę radość.
- Wiesz z naszyli zdolnościami możemy dostać się na każdą uczelnie. – Porozumiewawczo uniósł brwi.
- Nie zamierzam używać perswazji żeby dostać się na uczelnię na którą chcę.
- Po co było cię karmić krwią? Beznadziejny z ciebie wampir. – Stwierdził Damon.
- Chodźmy już bo nam zajmą miejsca. – Elena zignorowała wypowiedź Damona. Weszliśmy na salę gimnastyczną razem z wlewającym się tam tłumem. Połowa miejsc była już zajęta. Cała sala była przybrana w kwiaty i dekoracje. Wszędzie roiło się od ludzi ubranych w długi czerwone togi i birety. Te trzy lata minęły bardzo szybko, mimo tego całego zamieszania z moim rozstaniem z Tylerem. Poczułam pustkę w sercu. Czyżbym za nim tęskniła? Nie to nie było to. A więc co?
- Kochanie wyglądasz cudownie! – Z rozmyślań wyrwał mnie głos matki.
- Dziękuję mamo.
- Pięknie to wszystko przystroiłaś.
- Nie robiłam tego sama. Dużo osób mi pomagało. – Spojrzałam na nią i zobaczyłam, że jej oczy są czerwone i napuchnięte. – Mamo ty płaczesz?
- Oczywiście że tak! Moja córka ukończyła liceum.
- Oj mamo. Nawet jeszcze nie dostałam dyplomu. – Zobaczyłam że Stefan macha do mnie ręką. Zajął nam miejsca.
- Witam wszystkich i proszę o zajęcie miejsc. – Zaczął dyrektor.
- Idę mamo.
Uśmiechnęłam się i poszłam w stronę przyjaciela. Stefan zajął miejsca obok Eleny. Damon siedział wraz z rodzicami i rodzinami uczniów.
- Gdzie Bonnie?
- Nie wiem. Powinna już tu być. – Moje stosunki z Bonnie ostatnio się popsuły. Przez ostatni rok rozmawiałyśmy coraz rzadziej, a ja nie znałam tego przyczyny. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami od tak dawna. Co się zmieniło?
- Cześć. Przepraszam za spóźnienie. – Bonnie usiadła na wolnym miejscu koło mnie.
- Cześć - odpowiedzieliśmy chórem.
- Prosimy teraz Caroline Forbes na scenę. – Wstałam wzięłam głęboki wdech aby się uspokoić. Pamiętasz tekst. Pamiętasz tekst… powtarzałam w głowie jak mantrę.
-Udało się! – Zaczęłam entuzjastycznie, a sala wzniosła się brawami i gwizdami. – Trudno będzie nie wspominać tych lat jako najlepszych w naszym życiu. Pamiętajmy jednak, że świat stoi przed nami otworem. Jak powiedział Gandhi „ Bądźcie zmianą którą pragniecie ujrzeć w świecie”. – Gromkie brawa znów wypełniły całą salę. Stefan zaczął gwizdać. Przekręciłam oczami i zeszłam z podium. Następna osoba zaczęła przemawiać. Po otrzymaniu dyplomów wszyscy wyszliśmy na zewnątrz.
- Spójrzcie! Jesteśmy tu wszyscy razem! – Uśmiechnęłam się promiennie. – Grupowy uścisk?
- Ja nie… - Zaczął Stefan.
- Przestań marudzić. – Nawet Damon do nas dołączył, choć nawet nie wiem kiedy znalazł się koło nas.
- Cały świat stoi przed nami otworem. – Powiedziała cicho Bonnie.
- Możemy podróżować! – Wszyscy się zaśmiali. – W końcu zwiedzę Stany i Europę. Zobaczę Rzym i Paryż. Zawsze chciałam tam pojechać. – Wszyscy ucichli. – O co chodzi?
- O nic. – Elena uśmiechnęła się do mnie. – Ale ja i Damon wakacje zamierzamy spędzić w tutaj. – Damon zrobił zadowoloną minę.
- Chyba wolę nie wiedzieć. - Zaśmiałam się.
- Bonnie?
- Ja… jadę z tatą na wieś. - Dziewczyna się zawahała.
- Stefan? – Spojrzałam błagalnie na przyjaciela. – Jesteś moją ostatnią deską ratunku.
- Nie masz też gdzie spać bo my zajmujemy cały  nasz dom. – Przyciągnął Elenę do siebie - Młody Gilbert bierze cały dom Eleny.
- A więc?
- Mam już plany. - Spojrzał na czubki swoich butów. – Lexi dzwoniła.
- Lexi? Ostatni raz widziałam ją niedługo po mojej przemianie. – Wróciłam wspomnieniami do tego czasu. Poznałam Lexi kiedy przyjechała na 162 urodziny Stefana. To ona podobno pomogła mu kiedy był jeszcze rozpruwaczem. Nauczyła go kontroli, a on nauczył kontroli mnie. Lexi jest piękną wampirzycą o długich prostych blond włosach oraz orzechowych oczach. Nie została jednak długo. Stefan był wtedy zakochany w Elenie i nie widział świata poza nią. Nie wyszło im jednak, a teraz Lexi znów miała przyjechać, Stefan był teraz wolny i na wspomnienie o niej zachowywał się jak mały chłopiec wpatrując się w czubki butów. Uśmiechnęłam się do niego kiedy spojrzał na mnie z miną cierpiętnika. – Cieszę się że przyjeżdża. Będziecie świętować twoje ukończenie szkoły?
- Raczej nie pierwsze. - Wtrącił Damon.
- Nie jesteś zła?
- Nie. Z resztą to nawet lepiej dla mnie. Trudno jest znaleźć chłopaka podróżując z przyjacielem. – Elena i Damon pochłonięci własnymi planami wakacyjnymi podnieśli na mnie wzrok.
- Wiem, że dawno się już nie umawiałam, ale nie patrzcie na mnie w taki sposób. – Przez ostatni rok z nikim nie byłam. Raz czy dwa próbowałam się umówić ale nie przyszłam ani raz na umówione spotkanie.
- Chodźcie szybko! – Matt biegł w naszą stronę. – Nasza drużyna organizuje imprezę na zakończenie szkoły. Jedziecie?
- My nie idziemy. – Damon odwrócił się do Eleny i zaczął jej coś szeptać do ucha. Dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Stefan?
- Lexi zaraz przyjeżdża. – Odpowiedziałam za niego.
- A gdzie Bonnie?
- Nie wiem, nie widziałem jej. Tak samo jak Jeremiego.
- Idziesz Car?
- Pewnie. W końcu nie mam innych planów. – Powiedziałam lekko zawiedziona faktem, że wszyscy zaczynamy się wykruszać już pierwszego dnia.
- Jak chcesz to możesz zawsze posiedzieć ze mną i Lexi. – I być piątym kołem u wozu? Niech mają trochę czasu tylko dla siebie. Tak dawno się nie widzieli.
- Tylko będę wam przeszkadzać. – Puściłam do niego oczko.
- Matt!
- Idę! Idziesz ze mną Caroline?
- Tak. Do zobaczenia. Pomachałam do przyjaciół i poszłam z Matem. Wpakowałam się do jego auta. Impreza była w lecie nad jeziorem. Zawsze uwielbiałam te imprezy. Dziś nie bawiłam się jednak najlepiej. Ciągle jacyś chłopcy mnie zaczepiali, ale mimo to czułam się nieswojo. Oni wszyscy byli po prostu ludźmi, którzy ukończyli szkołę, potem dostaną pracę. Znajdą sobie drugą połówkę i zestarzeją się razem. Chcąc uciec od głośnej muzyki ruszyłam wzdłuż rzeki która wpływała w tym miejscu do jeziora. Zaczęłam się zastanawiać nad swoim wyjazdem. Powinnam jechać jak najszybciej. Wyjechać, ale gdzie? Może tak jak na filmach kupić bilet na najbliższy lot? Tak zrobię! Ale co ze sobą zabrać? Nie wiadomo czy pojadę w ciepłe miejsce czy w gdzieś gdzie jest zimno. Stany? Europa? Może Afryka? Wszystko zależy od przypadku. Uśmiechnęłam się. W końcu coś spontanicznego. Innego. Minęłam Drzewo Miłości i wybiegłam na most który znajdował się obok. Pobiegłam do swojego domu. Mamy nie było. Pewnie też  świętuje. Zaczęłam się zastanawiać co spakować.

Następnego dnia rano byłam już spakowana. W głowie miałam mętlik. To miała być spontaniczna decyzja ale teraz zaczęłam się zastanawiać czy dobrze robię tak nagle wyjeżdżając. Ale w sumie to tylko na jakiś czas. Zeszłam na dół. Mama krzątała się w kuchni.
- Dzień dobry kochanie. Przygotowałam ci śniadanie. – Uśmiechnęła się do mnie.
- Dzięki mamo. Muszę ci coś powiedzieć. Wyjeżdżam dziś.
- Już dziś? Gdzie? Z kim?
- Postanowiłam wyjechać już dziś aby nie tracić czasu. Jeszcze nie wiem gdzie jadę.
- Jedziecie wszyscy?
- Nie. Jadę sama. – Mama spojrzała na mnie. – No co? Jestem nieśmiertelnym wampirem. Chyba nie boisz się o mnie?
- Nie jesteś jedynym wampirem na świecie. Poza tym wampira można zabić.
- Mamo! Proszę cię! Nie chcę się kłócić przed wyjazdem.
- O której wjeżdżasz?
- Zaraz jak pożegnam się ze wszystkimi. Już się spakowałam.
- Dlaczego tak szybko?
- Tak wyszło. - Wzięłam kanapkę do ręki i wyszłam po drodze żegnając się z mamą. Podjechałam pod dom Salvatorów. Zadzwoniłam do drzwi.
- Caroline? – Otworzyła mi uśmiechnięta Lexi. – Miło cię widzieć. Wejdź.
- Miałam nadzieję was tu spotkać. – Rzuciłam do niej i do Stefana który właśnie przyszedł.
- Tak? – Stefan patrzył na mnie pytająco.
- Jest Elena i Damon?
- Są na górze. Zawołać ich? – Pokiwałam twierdząco głową.
- Coś się stało? – Lexi patrzyła na mnie z niepokojem.
- Nie wszystko w porządku. – Zapewniłam ją. – A nawet lepiej niż w porządku. – Dodałam kiedy reszta domowników się zjawiła. – Postanowiłam, że dziś wyjadę.
- Już dziś? – Zdziwiła się Elena.
- Dlaczego? – Dopytywał Stefan.
- Zachowujecie się jak moja matka! – Zaśmiałam się.
- Wiecie że od zawsze chciałam stąd wyjechać. A tera mogę i ciągnie mnie tam jak nigdy!
- Ale już dziś?
- Stefan. I tak mnie nie przekonacie. Jestem już spakowana. Przyszłam się tylko pożegnać. Co prawda nie na zawsze ale nie wiem na ile tam pojadę.
- Ale gdzie? – Zaciekawiła się Lexi.
Opowiedziałam im więc o moim pomyśle. Potem nadszedł czas na pożegnanie. Choć tylko na jakiś czas mimo wszystko nie potrafiłam wyobrazić sobie choćby dnia bez nich. Potem pojechałam do domu Bennettów. Drzwi otworzyła mi Bonnie.
- Caroline?
- Cześć Bonnie. Mogę wejść? – Dziewczyna rozejrzała się wokół niepewnie.
- Jasne.
- Przyszłam się pożegnać.
- Pożegnać?
- Dziś wyjeżdżam. – Poczułam się trochę sztywno w jej towarzystwie. Już tak dawno nie rozmawiałyśmy w cztery oczy.
- Dokąd? – Dziewczyna też wydawała się spięta.
- Nie wiem jeszcze. Zamierzam wsiąść do pierwszego lepszego samolotu.
- Może Europa? Wydaje się ciekawsza.
- To samo mówiła Elena. Myślałam, że lubicie Stany. A na siłę teraz wysyłacie mnie do Europy.
- Tak? Ale zbieg okoliczności. – Uśmiechnęła się blado. Pożegnałam ją i wróciłam do domu. Zabrałam walizkę i pożegnałam się z mamą. Mama coś tam marudziła ale w końcu ucałowała mnie w czoło. Wsiadłam do samochodu kierując się do najbliższego lotniska w innym mieście. Uśmiechnęłam się mijając tabliczkę z napisem Mistyce Falls. Przyśpieszyłam jadąc po pustej prostej drodze. Cały świat stoi przede mną otworem!
Dojechałam na lotnisko. Zaparkowałam auto i podeszłam do kasy biletów.
- Poproszę jeden bilet na najbliższy samolot.
Kasjerka popatrzyła na mnie jak na wariatkę ale podała mi bilet do Nowego Orleanu. Przeszłam kontrolę i w końcu usiadłam w fotelu na pokładzie samolotu. Samolot wystartował.

Nadchodzę Nowy Orleanie, więc lepiej się strzeż!