Rozdział 33
Pomysł na przemowę wzięłam z filmu " Monte Carlo"
Niestety ale nadszedł ten moment w którym mówię wam, że to już koniec. Następny wpis to będzie epilog. Tymczasem miłego czytania.
- Nie mogę
uwierzyć, że to już dziś! – Na pewno coś jest jeszcze nie gotowe.
- Car
sprawdzałaś już 5 razy. Wszystko zapięte na ostatni guzik.
- Wiem, ale
to jest najważniejszy dzień w naszym życiu. Kończymy liceum. Wszystko musi być
idealne.
- Wiem,
wiem. Boję się tylko jak będzie wyglądało zakończenie studiów, dostanie
pierwszej pracy… Przeczuwam jeszcze dużo najważniejszych dni. – Uderzyłam
Stefana w ramię. Oboje się roześmialiśmy.
- Co tu tak
wesoło? – Damon z Eleną podeszli do nas. – Caroline się cieszy, że nie będzie
musiała organizować tych okropnych przyjęć? – Spiorunowałam go wzrokiem. Od
roku Damon wydawał się dla mnie milszy, ale to Damon, a on nigdy się nie
zmieni.
- Nie po
prostu zastanawiałam się jak to będzie jeśli dostaniemy się na inne uczelnie na
studiach. I wizja, że Cię tam nie ma wywołała tę radość.
- Wiesz z
naszyli zdolnościami możemy dostać się na każdą uczelnie. – Porozumiewawczo
uniósł brwi.
- Nie
zamierzam używać perswazji żeby dostać się na uczelnię na którą chcę.
- Po co było
cię karmić krwią? Beznadziejny z ciebie wampir. – Stwierdził Damon.
- Chodźmy
już bo nam zajmą miejsca. – Elena zignorowała wypowiedź Damona. Weszliśmy na
salę gimnastyczną razem z wlewającym się tam tłumem. Połowa miejsc była już
zajęta. Cała sala była przybrana w kwiaty i dekoracje. Wszędzie roiło się od ludzi
ubranych w długi czerwone togi i birety. Te trzy lata minęły
bardzo szybko, mimo tego całego zamieszania z moim rozstaniem z Tylerem.
Poczułam pustkę w sercu. Czyżbym za nim tęskniła? Nie to nie było to. A więc
co?
- Kochanie
wyglądasz cudownie! – Z rozmyślań wyrwał mnie głos matki.
- Dziękuję
mamo.
- Pięknie to
wszystko przystroiłaś.
- Nie
robiłam tego sama. Dużo osób mi pomagało. – Spojrzałam na nią i zobaczyłam, że
jej oczy są czerwone i napuchnięte. – Mamo ty płaczesz?
- Oczywiście
że tak! Moja córka ukończyła liceum.
- Oj mamo.
Nawet jeszcze nie dostałam dyplomu. – Zobaczyłam że Stefan macha do mnie ręką.
Zajął nam miejsca.
- Witam
wszystkich i proszę o zajęcie miejsc. – Zaczął dyrektor.
- Idę mamo.
Uśmiechnęłam
się i poszłam w stronę przyjaciela. Stefan zajął miejsca obok Eleny. Damon
siedział wraz z rodzicami i rodzinami uczniów.
- Gdzie
Bonnie?
- Nie wiem.
Powinna już tu być. – Moje stosunki z Bonnie ostatnio się popsuły. Przez
ostatni rok rozmawiałyśmy coraz rzadziej, a ja nie znałam tego przyczyny.
Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami od tak dawna. Co się zmieniło?
- Cześć.
Przepraszam za spóźnienie. – Bonnie usiadła na wolnym miejscu koło mnie.
- Cześć -
odpowiedzieliśmy chórem.
- Prosimy
teraz Caroline Forbes na scenę. – Wstałam wzięłam głęboki wdech aby się
uspokoić. Pamiętasz tekst. Pamiętasz tekst… powtarzałam w głowie jak mantrę.
-Udało się!
– Zaczęłam entuzjastycznie, a sala wzniosła się brawami i gwizdami. – Trudno
będzie nie wspominać tych lat jako najlepszych w naszym życiu. Pamiętajmy
jednak, że świat stoi przed nami otworem. Jak powiedział Gandhi „ Bądźcie
zmianą którą pragniecie ujrzeć w świecie”. – Gromkie brawa znów wypełniły całą
salę. Stefan zaczął gwizdać. Przekręciłam oczami i zeszłam z podium. Następna
osoba zaczęła przemawiać. Po otrzymaniu dyplomów wszyscy wyszliśmy na zewnątrz.
- Spójrzcie!
Jesteśmy tu wszyscy razem! – Uśmiechnęłam się promiennie. – Grupowy uścisk?
- Ja nie… -
Zaczął Stefan.
- Przestań
marudzić. – Nawet Damon do nas dołączył, choć nawet nie wiem kiedy znalazł się
koło nas.
- Cały świat
stoi przed nami otworem. – Powiedziała cicho Bonnie.
- Możemy
podróżować! – Wszyscy się zaśmiali. – W końcu zwiedzę Stany i Europę. Zobaczę
Rzym i Paryż. Zawsze chciałam tam pojechać. – Wszyscy ucichli. – O co chodzi?
- O nic. –
Elena uśmiechnęła się do mnie. – Ale ja i Damon wakacje zamierzamy spędzić w
tutaj. – Damon zrobił zadowoloną minę.
- Chyba wolę
nie wiedzieć. - Zaśmiałam się.
- Bonnie?
- Ja… jadę z
tatą na wieś. - Dziewczyna się zawahała.
- Stefan? –
Spojrzałam błagalnie na przyjaciela. – Jesteś moją ostatnią deską ratunku.
- Nie masz
też gdzie spać bo my zajmujemy cały nasz
dom. – Przyciągnął Elenę do siebie - Młody Gilbert bierze cały dom Eleny.
- A więc?
- Mam już
plany. - Spojrzał na czubki swoich butów. – Lexi dzwoniła.
- Lexi?
Ostatni raz widziałam ją niedługo po mojej przemianie. – Wróciłam wspomnieniami
do tego czasu. Poznałam Lexi kiedy przyjechała na 162 urodziny Stefana. To ona
podobno pomogła mu kiedy był jeszcze rozpruwaczem. Nauczyła go kontroli, a on
nauczył kontroli mnie. Lexi jest piękną wampirzycą o długich prostych blond
włosach oraz orzechowych oczach. Nie została jednak długo. Stefan był wtedy
zakochany w Elenie i nie widział świata poza nią. Nie wyszło im jednak, a teraz Lexi znów miała przyjechać, Stefan był
teraz wolny i na wspomnienie o niej zachowywał się jak mały chłopiec wpatrując
się w czubki butów. Uśmiechnęłam się do niego kiedy spojrzał na mnie z miną
cierpiętnika. – Cieszę się że przyjeżdża. Będziecie świętować twoje ukończenie
szkoły?
- Raczej nie pierwsze. - Wtrącił Damon.
- Nie jesteś
zła?
- Nie. Z
resztą to nawet lepiej dla mnie. Trudno jest znaleźć chłopaka podróżując z
przyjacielem. – Elena i Damon pochłonięci własnymi planami wakacyjnymi
podnieśli na mnie wzrok.
- Wiem, że
dawno się już nie umawiałam, ale nie patrzcie na mnie w taki sposób. – Przez
ostatni rok z nikim nie byłam. Raz czy dwa próbowałam się umówić ale nie
przyszłam ani raz na umówione spotkanie.
- Chodźcie
szybko! – Matt biegł w naszą stronę. – Nasza drużyna organizuje imprezę na
zakończenie szkoły. Jedziecie?
- My nie
idziemy. – Damon odwrócił się do Eleny i zaczął jej coś szeptać do ucha.
Dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Stefan?
- Lexi zaraz
przyjeżdża. – Odpowiedziałam za niego.
- A gdzie
Bonnie?
- Nie wiem,
nie widziałem jej. Tak samo jak Jeremiego.
- Idziesz
Car?
- Pewnie. W
końcu nie mam innych planów. – Powiedziałam lekko zawiedziona faktem, że wszyscy
zaczynamy się wykruszać już pierwszego dnia.
- Jak chcesz
to możesz zawsze posiedzieć ze mną i Lexi. – I być piątym kołem u wozu? Niech
mają trochę czasu tylko dla siebie. Tak dawno się nie widzieli.
- Tylko będę
wam przeszkadzać. – Puściłam do niego oczko.
- Matt!
- Idę!
Idziesz ze mną Caroline?
- Tak. Do
zobaczenia. Pomachałam do przyjaciół i poszłam z Matem. Wpakowałam się do jego
auta. Impreza była w lecie nad jeziorem. Zawsze uwielbiałam te imprezy. Dziś
nie bawiłam się jednak najlepiej. Ciągle jacyś chłopcy mnie zaczepiali, ale
mimo to czułam się nieswojo. Oni wszyscy byli po prostu ludźmi, którzy
ukończyli szkołę, potem dostaną pracę. Znajdą sobie drugą połówkę i zestarzeją
się razem. Chcąc uciec od głośnej muzyki ruszyłam wzdłuż rzeki która wpływała w
tym miejscu do jeziora. Zaczęłam się zastanawiać nad swoim wyjazdem. Powinnam
jechać jak najszybciej. Wyjechać, ale gdzie? Może tak jak na filmach kupić
bilet na najbliższy lot? Tak zrobię! Ale co ze sobą zabrać? Nie wiadomo czy
pojadę w ciepłe miejsce czy w gdzieś gdzie jest zimno. Stany? Europa? Może
Afryka? Wszystko zależy od przypadku. Uśmiechnęłam się. W końcu coś
spontanicznego. Innego. Minęłam Drzewo Miłości i wybiegłam na most który
znajdował się obok. Pobiegłam do swojego domu. Mamy nie było. Pewnie też świętuje. Zaczęłam się zastanawiać co
spakować.
Następnego
dnia rano byłam już spakowana. W głowie miałam mętlik. To miała być
spontaniczna decyzja ale teraz zaczęłam się zastanawiać czy dobrze robię tak
nagle wyjeżdżając. Ale w sumie to tylko na jakiś czas. Zeszłam na dół. Mama
krzątała się w kuchni.
- Dzień
dobry kochanie. Przygotowałam ci śniadanie. – Uśmiechnęła się do mnie.
- Dzięki
mamo. Muszę ci coś powiedzieć. Wyjeżdżam dziś.
- Już dziś?
Gdzie? Z kim?
-
Postanowiłam wyjechać już dziś aby nie tracić czasu. Jeszcze nie wiem gdzie
jadę.
- Jedziecie
wszyscy?
- Nie. Jadę
sama. – Mama spojrzała na mnie. – No co? Jestem nieśmiertelnym wampirem. Chyba
nie boisz się o mnie?
- Nie jesteś
jedynym wampirem na świecie. Poza tym wampira można zabić.
- Mamo!
Proszę cię! Nie chcę się kłócić przed wyjazdem.
- O której
wjeżdżasz?
- Zaraz jak
pożegnam się ze wszystkimi. Już się spakowałam.
- Dlaczego
tak szybko?
- Tak
wyszło. - Wzięłam kanapkę do ręki i wyszłam po drodze żegnając się z mamą.
Podjechałam pod dom Salvatorów. Zadzwoniłam do drzwi.
- Caroline?
– Otworzyła mi uśmiechnięta Lexi. – Miło cię widzieć. Wejdź.
- Miałam
nadzieję was tu spotkać. – Rzuciłam do niej i do Stefana który właśnie
przyszedł.
- Tak? –
Stefan patrzył na mnie pytająco.
- Jest Elena
i Damon?
- Są na
górze. Zawołać ich? – Pokiwałam twierdząco głową.
- Coś się
stało? – Lexi patrzyła na mnie z niepokojem.
- Nie
wszystko w porządku. – Zapewniłam ją. – A nawet lepiej niż w porządku. –
Dodałam kiedy reszta domowników się zjawiła. – Postanowiłam, że dziś wyjadę.
- Już dziś?
– Zdziwiła się Elena.
- Dlaczego?
– Dopytywał Stefan.
-
Zachowujecie się jak moja matka! – Zaśmiałam się.
- Wiecie że
od zawsze chciałam stąd wyjechać. A tera mogę i ciągnie mnie tam jak nigdy!
- Ale już
dziś?
- Stefan. I
tak mnie nie przekonacie. Jestem już spakowana. Przyszłam się tylko pożegnać.
Co prawda nie na zawsze ale nie wiem na ile tam pojadę.
- Ale gdzie?
– Zaciekawiła się Lexi.
Opowiedziałam
im więc o moim pomyśle. Potem nadszedł czas na pożegnanie. Choć tylko na jakiś
czas mimo wszystko nie potrafiłam wyobrazić sobie choćby dnia bez nich. Potem pojechałam
do domu Bennettów. Drzwi otworzyła mi Bonnie.
- Caroline?
- Cześć
Bonnie. Mogę wejść? – Dziewczyna rozejrzała się wokół niepewnie.
- Jasne.
- Przyszłam
się pożegnać.
- Pożegnać?
- Dziś
wyjeżdżam. – Poczułam się trochę sztywno w jej towarzystwie. Już tak dawno nie
rozmawiałyśmy w cztery oczy.
- Dokąd? –
Dziewczyna też wydawała się spięta.
- Nie wiem
jeszcze. Zamierzam wsiąść do pierwszego lepszego samolotu.
- Może
Europa? Wydaje się ciekawsza.
- To samo
mówiła Elena. Myślałam, że lubicie Stany. A na siłę teraz wysyłacie mnie do
Europy.
- Tak? Ale
zbieg okoliczności. – Uśmiechnęła się blado. Pożegnałam ją i wróciłam do domu.
Zabrałam walizkę i pożegnałam się z mamą. Mama coś tam marudziła ale w końcu
ucałowała mnie w czoło. Wsiadłam do samochodu kierując się do najbliższego
lotniska w innym mieście. Uśmiechnęłam się mijając tabliczkę z napisem Mistyce
Falls. Przyśpieszyłam jadąc po pustej prostej drodze. Cały świat stoi przede
mną otworem!
Dojechałam
na lotnisko. Zaparkowałam auto i podeszłam do kasy biletów.
- Poproszę jeden
bilet na najbliższy samolot.
Kasjerka popatrzyła na mnie jak na wariatkę ale podała
mi bilet do Nowego Orleanu. Przeszłam kontrolę i w końcu usiadłam w fotelu na
pokładzie samolotu. Samolot wystartował.
Nadchodzę
Nowy Orleanie, więc lepiej się strzeż!
Ojej, już ma być epilog? Szkoda, bo to opowiadanie było takie fajnie, dobrze pisane i miało... to coś. Ale cóż, taki life. Ty kończysz, a ja zaczynam kolejnego. W sumie to przez sql mam mniej pomysłów na jedno opowiadanie i potrzebuję kilkudziesięciu, a później wymyślam coś nowego, że aż mi głowa pęka. Czekam na epilog, ma być cudowny (jak każdy twój rozdział), dłuuuuugi i żeby nie był smutny, a jeżeli już ma być to ma być skrajnie smutny. Przepraszam za takie wymagania, czekam, a to mój wpadnij czasem http://kolorine-kol-caroline.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBardzo fajny epilog! Zapraszam też do siebie dopiero zaczynam! http://stefanandgracevampires.blogspot.com/ :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję za opinię :)
Usuń