.

.
.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział Swiąteczny

Rozdział Świąteczny
Chciałabym życzyć Wam Wesołych Świąt Bożego Narodzenia.
Ten rozdział nie ma nic wspólnego z fabułą bloga. Tak jak mówiłam wynagradzam ostatnie przerwy oraz krótki wpis.
Obudziłam się chyba dość wcześnie. Wyjrzałam przez okno, od którego aż biło światło. Zdziwiona podeszłam do okna. Zmrużyłam oczy, oślepiona bielą na zewnątrz. Wszystko było pokryte białym puchem, od którego odbijały się poranne promienie słońca.
- Śnieg – pisnęłam uradowana. Racja Dziś Wigilia. Uradowana zbiegłam na dół. Moja mama miała dziś wolne i najwyraźniej zamierzała dziś dużej pospać. Postanowiłam zrobić dziś na śniadanie naleśniki. Zabrałam się więc do pracy, słuchając kolęd lecących cicho w radiu. Kiedy właśnie skończyłam moja mama weszła do kuchni jeszcze zaspana.
- Śniadanie? – Spytała na widok naleśników.
- Tak, tu są twoje. – Podsunęłam jej jeden z talerzy na stole. Po śniadaniu umyłam naczynia i poszłam szybko do swojej sypialni. Na zegarku widniała godzina 10.05. Przebrałam się z piżamy i ruszyłam na zakupy. Musiałam kupić sporo prezentów. Zaczęłam od mamy. Kupiłam jej delikatny naszyjnik, który będzie pasował jej do sukienki. Potem Elena, Bonnie, Stefan, Matt no i nawet Damon. Na koniec został mi Tyler. Ruszyłam do sklepu z ubraniami. Rozglądałam się chwile aż w końcu to ujrzałam. Tweedowa marynarka. To było coś w czym chciałabym go zobaczyć. Wybrałam odpowiedni rozmiar i podeszłam do kasy. Przy pomocy wampirzych zdolności namówiłam kasjerkę na 50% świątecznej obniżki. Marynarka i tak była bardzo droga. Kiedy szłam już w kierunku domu przyglądałam się wystawą sklepów, kolorowym i świecącym napisom. Uwielbiam Święta Bożego Narodzenia. Nagle przechodząc koło sklepu z artykułami artystycznymi pomyślałam o jedynej osobie która niedostanie ode mnie prezentu. Ale niby za co? Przecież on zabił tyle niewinnych osób… Tak samo jak Damon i Stefan. Ale to co innego! Tłumaczyłam sobie w głowie. Odwróciłam wzrok od witryny sklepu i ruszyłam szybkim krokiem naprzód, próbując pozbyć się uczucia które przypominało trochę poczucie winy.
Po przyjściu do domu zaniosłam wszystkie prezenty do sypialni i zaczęłam się szykować na Wigilię. Kiedy byłam już gotowa zeszłam po schodach. Przy drzwiach czekała już moja mama. Wyglądała wyjątkowo odświętnie. Miła odmiana po codziennym noszeniu munduru. Zanim mnie zauważyła w tempie niezauważalnym dla ludzkiego oka położyłam mały prezencik pod choinką, a następnie dołączyłam do mamy. Na początku myślałam że przyjęcie odbędzie się u Tylera, w domu pani burmistrz, jednak szybko przekonałam się że jest inaczej. Kiedy mama zatrzymała samochód przed rezydencją Mikaelsonów poczułam nie wiedziałam co mam robić. Nie byłam na to przygotowana. Wzięłam kilka głębokich wdechów i kiedy się uspokoiłam wyszłam z auta. Ich dom cały świecił. Na tym jednym domu znajdowało się chyba więcej świateł niż w całym miasteczku. Była to prawdopodobnie sprawka Rebeki. Nagle w moich myślach pojawił się obraz pierwotnego który wspina się po drabinie aby zawiesić kolorowe ozdoby. Nie Klaus na pewno by ich nie wieszał jednak ta wizja tak mnie rozbawiła że wchodząc przez drzwi zaczęłam śmiać się głośno. Próbowałam się uspokoić ale przed oczami pojawiały mi się coraz to nowe niedorzeczne obrazy. Hybryda ubierająca choinkę, robiąca ciasto, a na końcu lepiąca bałwana. Ta ostatnia wizja sprawiła że nie mogłam złapać oddechu. Zauważywszy sporą grupkę gapiów wybiegłam szybko na zewnątrz.
- Cieszę się że przychodzisz w tak dobrym humorze – usłyszałam za sobą głos Klausa. Na chwile udało mi się powstrzymać kolejną fale śmiechu i odwróciłam się do swojego rozmówcy, co jak potem stwierdziłam wcale nie było dobrym pomysłem. Na widok jego twarzy znów wybuchłam gromkim śmiechem.
- Co cię tak bawi? – Spytał zdezorientowany pierwotny. Nie byłam mu w stanie odpowiedzieć, próbowałam się uspokoić. Trwało to chwilę ale w końcu mi się to udało i chichotałam już tylko cicho na wspomnienie zdziwionej miny pierwotnego. – Jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszyłaś się na mój widok.
- Przestań żartować bo znowu zacznę się śmiać. – Odpowiedziałam z pogardą dla pomysłu iż jest to z radości na jego widok.
- Więc może mnie oświecisz i powiesz mi co jest takiego zabawnego? – Spytał najwyraźniej zirytowany swoją niewiedzą.
- Moim zdaniem tu już jest wystarczająco jasno. – Wskazałam na oświetlony dom.
- Caroline nie bądź taka. – Powiedział to tym swoim akcentem.
- Skoro chcesz ta bardzo wiedzieć… - zawahałam się jakbym ważyła słowa - to ci nigdy nie powiem! – Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę budynku z diabelskim uśmieszkiem. Nagle wpadłam na kogoś. Pierwotny stał przede mną i przytrzymywał mi ramiona.
- Co znowu? – spytałam udając znudzenie i poirytowanie, chociaż ta sytuacja coraz bardziej mnie bawiła.
- Caroline, powiedz mi proszę. – Powiedział to prawie szeptem, a ja żałowałam że patrzę mu w oczy. Nagle znaczenie słodkich oczu nabrało dla mnie sensu. Omal się nie ugięłam aby mu powiedzieć ale w ostatniej chwili się otrząsnęłam.
- Nie, to będzie mój sekret. – Chciałam już iść ale on nadal mnie trzymał.
- No trudno skoro tak. –Powiedział zrezygnowany i mnie puścił. Ruszyłam w stronę wyjścia zastanawiając się czy nie powinnam mu powiedzieć. Ach ten jego urok!
Resztę wieczoru bawiłam się dobrze, nie licząc momentów w których miałam ochotę iść do pierwotnego i mu wszystko opowiedzieć. Ciekawe czy też by się śmiał. A może byłby zły. Moi przyjaciele przynajmniej na ten dzień postanowili nie knuć planów zniszczenia ‘zła na tym świecie’. Obdarowaliśmy się prezentami, a potem bawiliśmy się do końca Wigilii. Klaus nie rozmawiał ze mną już tego dnia. Do domu wróciłam z mamą w okolicy północy. Wykąpałam się i położyłam spać.

Następnego dnia rano zerwałam się na równe nogi i zbiegłam na dół. Pod choinką znalazłam dość duże pudełko. Wzięłam je szybko i otworzyłam. W środku znajdowała się para butów które mierzyłam około tydzień temu w sklepie. Przymierzyłam je i pasowały idealnie. Czasami warto wybrać się z mamą na zakupy nawet jeśli tego dnia nic się nie kupi. Pomyślałam i poszłam do swojego pokoju, przejrzeć się w lustrze. Kiedy przyglądałam mojemu odbiciu coś za mną przykuło moją uwagę. Na moim biurku siedział duży biały miś. Odwróciłam się i podeszłam bliżej. Obok niego leżała mała ozdobna paczuszka oraz koperta, po którą sięgnęłam. Wiadomość była raczej krótka:
‘Wesołych Świąt Caroline
Klaus’
Nic na temat mojego wczorajszego zachowania? Mojej tajemnicy?
Poczułam się winna nie dość że mu nic nie dałam to jeszcze tak się wczoraj zachowałam. Przeniosłam wzrok na misia. Był duży. Przesunęłam po nim dłonią – był bardzo miły i miękki. Przytuliłam się do niego. Pachniał znajomo, ten zapach kogoś mi przypominał. Klaus, ciekawe czy on też się do niego przytulił? Szybko odsunęłam tę myśl. Hybryda przytulająca pluszaka? Zaśmiałam się w duchu. Został już tylko ostatni prezent małe pudełeczko. Otworzyłam wieczko i wyjęłam kartkę. Rozwinęłam ją i zobaczyłam piękną młodą dziewczynę która śmiała się radośnie. Przypominała trochę mnie. Czy on mnie tak widzi? Piękną, z płomykami w oczach. Wyjęłam szybko kartkę i napisałam list do pierwotnego.
Wsunęłam go pod drzwi i czekałam w ukryciu aż go otworzy. Na początku jego wyraz twarzy był niezmienny ale potem roześmiał się. Kiedy skończył czytać usłyszała cichy szept.
- Wizja mnie jako człowieka a nie potwora? Dla czego ty jesteś inna? - Nie byłam pewna czy to ostatnie to nie jest moja wyobraźnia.
Nagle otworzyłam oczy.

2 komentarze: