Rozdział
Świąteczny
Chciałabym życzyć Wam Wesołych Świąt Bożego Narodzenia.
Ten rozdział nie ma nic wspólnego z fabułą bloga. Tak jak mówiłam wynagradzam ostatnie przerwy oraz krótki wpis.
Obudziłam
się chyba dość wcześnie. Wyjrzałam przez okno, od którego aż biło światło.
Zdziwiona podeszłam do okna. Zmrużyłam oczy, oślepiona bielą na zewnątrz.
Wszystko było pokryte białym puchem, od którego odbijały się poranne promienie
słońca.
- Śnieg –
pisnęłam uradowana. Racja Dziś Wigilia. Uradowana zbiegłam na dół. Moja mama
miała dziś wolne i najwyraźniej zamierzała dziś dużej pospać. Postanowiłam
zrobić dziś na śniadanie naleśniki. Zabrałam się więc do pracy, słuchając kolęd
lecących cicho w radiu. Kiedy właśnie skończyłam moja mama weszła do kuchni
jeszcze zaspana.
- Śniadanie?
– Spytała na widok naleśników.
- Tak, tu są
twoje. – Podsunęłam jej jeden z talerzy na stole. Po śniadaniu umyłam naczynia
i poszłam szybko do swojej sypialni. Na zegarku widniała godzina 10.05.
Przebrałam się z piżamy i ruszyłam na zakupy. Musiałam kupić sporo prezentów.
Zaczęłam od mamy. Kupiłam jej delikatny naszyjnik, który będzie pasował jej do
sukienki. Potem Elena, Bonnie, Stefan, Matt no i nawet Damon. Na koniec został
mi Tyler. Ruszyłam do sklepu z ubraniami. Rozglądałam się chwile aż w końcu to
ujrzałam. Tweedowa marynarka. To było coś w czym chciałabym go zobaczyć.
Wybrałam odpowiedni rozmiar i podeszłam do kasy. Przy pomocy wampirzych
zdolności namówiłam kasjerkę na 50% świątecznej obniżki. Marynarka i tak była
bardzo droga. Kiedy szłam już w kierunku domu przyglądałam się wystawą sklepów,
kolorowym i świecącym napisom. Uwielbiam Święta Bożego Narodzenia. Nagle przechodząc
koło sklepu z artykułami artystycznymi pomyślałam o jedynej osobie która
niedostanie ode mnie prezentu. Ale niby za co? Przecież on zabił tyle
niewinnych osób… Tak samo jak Damon i Stefan. Ale to co innego! Tłumaczyłam
sobie w głowie. Odwróciłam wzrok od witryny sklepu i ruszyłam szybkim krokiem
naprzód, próbując pozbyć się uczucia które przypominało trochę poczucie winy.
Po przyjściu
do domu zaniosłam wszystkie prezenty do sypialni i zaczęłam się szykować na
Wigilię. Kiedy byłam już gotowa zeszłam po schodach. Przy drzwiach czekała już
moja mama. Wyglądała wyjątkowo odświętnie. Miła odmiana po codziennym noszeniu munduru.
Zanim mnie zauważyła w tempie niezauważalnym dla ludzkiego oka położyłam mały
prezencik pod choinką, a następnie dołączyłam do mamy. Na początku myślałam że
przyjęcie odbędzie się u Tylera, w domu pani burmistrz, jednak szybko
przekonałam się że jest inaczej. Kiedy mama zatrzymała samochód przed
rezydencją Mikaelsonów poczułam nie wiedziałam co mam robić. Nie byłam na to
przygotowana. Wzięłam kilka głębokich wdechów i kiedy się uspokoiłam wyszłam z
auta. Ich dom cały świecił. Na tym jednym domu znajdowało się chyba więcej
świateł niż w całym miasteczku. Była to prawdopodobnie sprawka Rebeki. Nagle w moich myślach pojawił się obraz pierwotnego który wspina się po drabinie aby
zawiesić kolorowe ozdoby. Nie Klaus na pewno by ich nie wieszał jednak ta wizja
tak mnie rozbawiła że wchodząc przez drzwi zaczęłam śmiać się głośno. Próbowałam się uspokoić ale przed oczami pojawiały mi się coraz to nowe niedorzeczne obrazy.
Hybryda ubierająca choinkę, robiąca ciasto, a na końcu lepiąca bałwana. Ta
ostatnia wizja sprawiła że nie mogłam złapać oddechu. Zauważywszy sporą grupkę
gapiów wybiegłam szybko na zewnątrz.
- Cieszę się
że przychodzisz w tak dobrym humorze – usłyszałam za sobą głos Klausa. Na chwile
udało mi się powstrzymać kolejną fale śmiechu i odwróciłam się do swojego
rozmówcy, co jak potem stwierdziłam wcale nie było dobrym pomysłem. Na widok
jego twarzy znów wybuchłam gromkim śmiechem.
- Co cię tak
bawi? – Spytał zdezorientowany pierwotny. Nie byłam mu w stanie odpowiedzieć,
próbowałam się uspokoić. Trwało to chwilę ale w końcu mi się to udało i
chichotałam już tylko cicho na wspomnienie zdziwionej miny pierwotnego. – Jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszyłaś się na mój widok.
- Przestań
żartować bo znowu zacznę się śmiać. – Odpowiedziałam z pogardą dla pomysłu iż
jest to z radości na jego widok.
- Więc może
mnie oświecisz i powiesz mi co jest takiego zabawnego? – Spytał najwyraźniej
zirytowany swoją niewiedzą.
- Moim
zdaniem tu już jest wystarczająco jasno. – Wskazałam na oświetlony dom.
- Caroline
nie bądź taka. – Powiedział to tym swoim akcentem.
- Skoro
chcesz ta bardzo wiedzieć… - zawahałam się jakbym ważyła słowa - to ci nigdy
nie powiem! – Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę budynku z diabelskim
uśmieszkiem. Nagle wpadłam na kogoś. Pierwotny stał przede mną i przytrzymywał
mi ramiona.
- Co znowu? –
spytałam udając znudzenie i poirytowanie, chociaż ta sytuacja coraz bardziej
mnie bawiła.
- Caroline,
powiedz mi proszę. – Powiedział to prawie szeptem, a ja żałowałam że patrzę mu
w oczy. Nagle znaczenie słodkich oczu nabrało dla mnie sensu. Omal się nie ugięłam
aby mu powiedzieć ale w ostatniej chwili się otrząsnęłam.
- Nie, to
będzie mój sekret. – Chciałam już iść ale on nadal mnie trzymał.
- No trudno
skoro tak. –Powiedział zrezygnowany i mnie puścił. Ruszyłam w stronę wyjścia
zastanawiając się czy nie powinnam mu powiedzieć. Ach ten jego urok!
Resztę wieczoru
bawiłam się dobrze, nie licząc momentów w których miałam ochotę iść do pierwotnego
i mu wszystko opowiedzieć. Ciekawe czy też by się śmiał. A może byłby zły. Moi
przyjaciele przynajmniej na ten dzień postanowili nie knuć planów zniszczenia ‘zła
na tym świecie’. Obdarowaliśmy się prezentami, a potem bawiliśmy się do końca
Wigilii. Klaus nie rozmawiał ze mną już tego dnia. Do domu wróciłam z mamą w
okolicy północy. Wykąpałam się i położyłam spać.
Następnego
dnia rano zerwałam się na równe nogi i zbiegłam na dół. Pod choinką znalazłam
dość duże pudełko. Wzięłam je szybko i otworzyłam. W środku znajdowała się para
butów które mierzyłam około tydzień temu w sklepie. Przymierzyłam je i pasowały
idealnie. Czasami warto wybrać się z mamą na zakupy nawet jeśli tego dnia nic
się nie kupi. Pomyślałam i poszłam do swojego pokoju, przejrzeć się w lustrze. Kiedy
przyglądałam mojemu odbiciu coś za mną przykuło moją uwagę. Na moim biurku siedział
duży biały miś. Odwróciłam się i podeszłam bliżej. Obok niego leżała mała
ozdobna paczuszka oraz koperta, po którą sięgnęłam. Wiadomość była raczej
krótka:
‘Wesołych
Świąt Caroline
Klaus’
Nic na temat
mojego wczorajszego zachowania? Mojej tajemnicy?
Poczułam się
winna nie dość że mu nic nie dałam to jeszcze tak się wczoraj zachowałam.
Przeniosłam wzrok na misia. Był duży. Przesunęłam po nim dłonią – był bardzo
miły i miękki. Przytuliłam się do niego. Pachniał znajomo, ten zapach kogoś mi
przypominał. Klaus, ciekawe czy on też się do niego przytulił? Szybko odsunęłam
tę myśl. Hybryda przytulająca pluszaka? Zaśmiałam się w duchu. Został już tylko
ostatni prezent małe pudełeczko. Otworzyłam wieczko i wyjęłam kartkę. Rozwinęłam
ją i zobaczyłam piękną młodą dziewczynę która śmiała się radośnie. Przypominała
trochę mnie. Czy on mnie tak widzi? Piękną, z płomykami w oczach. Wyjęłam
szybko kartkę i napisałam list do pierwotnego.
Wsunęłam go pod drzwi i czekałam w ukryciu aż go otworzy. Na początku jego wyraz twarzy był niezmienny ale potem roześmiał się. Kiedy skończył czytać usłyszała cichy szept.
- Wizja mnie jako człowieka a nie potwora? Dla czego ty jesteś inna? - Nie byłam pewna czy to ostatnie to nie jest moja wyobraźnia.
Nagle otworzyłam oczy.
Nagle otworzyłam oczy.
<3 Boskie , moja droga, masz talencik :3 ;3
OdpowiedzUsuńWesołych świąt ;3
OdpowiedzUsuń