.

.
.

sobota, 31 maja 2014

Rozdział 25

Rozdział 25
Kochane jest kolejny rozdział. Zacznę od dedykacji. No więc rozdział dedykuję mojej ukochanej i jedynej ArtisticSmile <3
oraz nowej komentującej justi. Dziękuję za komentarze i zapraszam do dalszego komentowania. Od poniedziałku do środy jestem na wycieczce szkolnej jednak to nie powinno mieć wpływu na cokolwiek, tak więc kolejny rozdział pojawi się najpewniej za tydzień.
Miłego czytania ;*
Caroline:
Niedługo po tym jak się rozłączyłam otrzymałam smsa z adresem. Spojrzałam na smartfona, włączyłam muzykę i zaczęłam przeglądać aplikacje. Jest! Włączyłam GPSa i wpisałam dokładny adres hotelu, który jak się okazało znajdował się na drugim końcu miasta. Miałam ochotę się przejść na spacer i trochę pozwiedzać, jednak chciałam także zobaczyć co z Eleną. Tak więc zdecydowałam się w końcu na drugą opcję. Jak najszybciej dostałam się do hotelu. W recepcji Rebeka najwyraźniej już zdążyła podporządkować sobie całą obsługę za pomocą perswazji. Gdy tylko weszłam jakiś mężczyzna podbiegł do mnie i przywitał mnie serdecznie mówiąc już, że pani Rebeka czeka na mnie w pokoju 116 i uprzejmie wskazał mi drogę. Chciał nawet odprowadzić mnie pod same drzwi jednak dobitnie odmówiłam. Ku mojemu zdziwieniu drzwi do pokoju były zamknięte. Ciekawe co takiego może grozić pierwotnej, że musi zamykać drzwi na klucz. Zapukałam. Drzwi ze szczękiem otwieranego zamka uchyliły się delikatnie. Otworzyłam je szerzej.
- Dobrze, że jesteś bo ten sobowtór jest straszny. –Dobiegł mnie dźwięk z wnętrza. Zaśmiałam się w duchu.
- Wolisz moje towarzystwo? – Znajdowałam się w korytarzu z parkietem z ciemnego drewna i o beżowych ścianach. Prawie wszystkie dodatki były w kolorze złotym.
- Wolę abyś to ty jej pilnowała, bo nie ręczę za siebie!
- Caroline? – Usłyszałam znajomy głos przyjaciółki i poczułam jak kamień spadł mi z serca gdy zobaczyłam ją całą i żywą.
- Elena! – Przytuliłam ją mocno. Może nawet trochę za mocno, ponieważ Elena pisnęła z bólu. – Tak się cieszę, że żyjesz!
- Już myślałam, że o mnie zapomnieliście!
- Oczywiście, że nie głuptasie. – Odsunęłam się trochę od dziewczyny chcąc uważniej jej się przyjrzeć. O dziwo wyglądała całkiem dobrze nie licząc worów pod oczami. Nie wyglądała na głodzoną ani na kogoś kto był więziony, raczej na niewyspaną.
Miałyśmy sobie tyle do opowiedzenia, że nie zwróciłam nawet uwagi kiedy Rebeka wyszła z pokoju. Kilka godzin później wróciła.
- No ile można? – Spytała z irytacją. - Caroline nie mam zamiaru cię rano budzić. Jak się spóźnisz na samolot to twoja sprawa. – Powiedziała to tylko do mnie jakby Eleny tu nie było. Brązowowłosa nagle pobladła.
- Dlaczego ona mi pomaga? – Spytała szeptem kiedy pierwotna wyszła.
- Hmm też do końca tego nie rozumiem. Jednak nie musisz się niczego obawiać. Ona nie zrobi ci krzywdy. – Uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Jak możesz tak mówić! Przecież to siostra Klausa! Oni oboje są takimi samymi potworami!
- Elena… Klaus cię uwolnił.
- I oddał w jej ręce? Co oni znowu knują? – Westchnęłam. Jak mogę wytłumaczyć komuś, kto został porwany, że jego porywacz nie jest taki zły jak mu się wydaje?
- Może Klaus się zmienił?
- Zmienił? Caroline nie opowiadaj bzdur. To morderca!
- Och czy możemy zmienić temat na trochę przyjemniejszy? – Elena przytaknęła i zaczęła wypytywać od nowa o wszystkich. Nie wiem nawet kiedy zasnęłyśmy, ale było to z pewnością po północy.
Klaus:
Drzwi nie były zamknięte więc bez zbędnego hałasu wszedłem do środka. Pokój oczywiście był najlepszy w całym hotelu. W pierwszej sypialni spała Rebeka zamknąłem więc delikatnie drzwi i zajrzałem za następne. Tam jednak nikogo nie było. Otworzyłem drzwi do ostatniej sypialni a tam znów nic. Była zupełnie pusta. Gdzie jest więc Caroline i jej irytująca przyjaciółka? Usłyszałem miarowe oddechy dochodzące z salonu. Rozejrzałem się po ciemnym pomieszczeniu które było rozjaśnione tylko przez światła wlatujące przez okno. Na wąskiej kanapie spały dwie postacie, mnie interesowała tylko jedna z nich. Jej blond włosy były rozrzucone wokół jej twarzy, a jeden lok opadł jej na policzek i usta. Jej oddech był spokojny, jej usta lekko rozchylone. Jedyne co powstrzymywało mnie przed pocałowaniem jej była nasza ostatnia kłótnia, no i może trochę brązowowłosa dziewczyna obok. Dzięki jej krwi udało mi się stworzyć dziesiątki hybryd a wciąż zostało mi jeszcze trochę tego życiodajnego płynu. Usiadłem na krześle niedaleko kanapy wpatrując się w mojego Anioła, próbując zapamiętać każdy pojedynczy detal jej twarzy i zastanawiając się jak młoda wampirzyca zareagowałaby na mój pocałunek. Była by zła? A może nie? Zaśmiałem się w duchu myśląc, że cokolwiek bym ustalił ona i tak by mnie zaskoczyła. Siedziałem tak całą noc.
Przekręciła się na drugi bok próbując zmienić niewygodną pozycję. Kanapa okazała się jednak za mała i sekundę później moja Ukochana leżała na podłodze. Zaśmiałem się, a ona słysząc to poderwała się z podłogi.
- Dzień dobry Caroline. Wygląda na to, że się nie wyspałaś. – Spojrzała na mnie zdziwiona a ja odpowiedziałem jej wesołym uśmiechem. Ciszę między nami przerwał wrzask Eleny, która na mój widok przeskoczyła przez oparcie i podbiegła do najbliższego stolika próbując oderwać drewnianą nogę.
- Elena uspokój się. – Caroline mówiła bardzo spokojnie.
- On chcę mnie zabrać!
- Nie pochlebiaj sobie sobowtórze. – Prychnąłem. – Przyszedłem zabrać Caroline.
- Jak to? – Zdziwiła się dziewczyna jednak ją zignorowałem.
- Gotowa?
- Gotowa? Na co? – Wampirzyca nie wiedziała najwyraźniej o co mi chodzi.
- Obiecałaś mi, że spędzisz ze mną cały dzień w zamian za życie mojej hybrydy. - Dziewczyna przez chwilę nad czymś się zastanawiała. – Czyżbyś zmieniała zdanie?
- Oczywiście, że nie. Po prostu pomyślałam, że to ty zmieniłeś zdanie. – Chciałem coś powiedzieć jednak Gilbertówna znów wcięła się w rozmowę.
- Caroline nie idź! On cię zabije!
- O mamy zebranie a nikt mnie nie zaprosił. – Moja siostra stała w progu.
- Beka. – Przywitałem ją.
- Nik. – Odpowiedziała z uśmiechem. Cała ta sytuacja najwyraźniej ją bawiła.
- Wiedziałam, że to zasadzka! Teraz zabiją nas obie! – Krzyczała szatynka. Wstałem już aby ją uciszyć jednak Beka była szybsza.
- Zamknij się bo inaczej rozszarpię ci gardło.
- Rebeka! – Zawołała zbulwersowana Caroline.
- Pójdziemy dziś na zakupy? – Powiedziała do blondynki  jakby nigdy nic. – Potrzebuję porady i tragarza. – Wyjaśniła szybko wyczuwając jej zdziwione spojrzenia. Zaśmiałem się głośno. No proszę, czyżby Beka polubiła Caroline?
- Nie tym razem. Dziś Caroline spędza ze mną cały dzień. – Siostra spojrzała na mnie ze zdziwieniem i wyrzutem.
- Czyli nie wracamy dziś do Mystic Falls?
- Ty i Elena wracacie dziś, a my zostajemy.
- Jak to? - Tym razem to Caroline się odezwała.
- Kochana Elena z pewnością będzie wolała pojechać do domu i spotkać się z jej ukochanymi braćmi Salvatore.
- Zgoda, ale bądź dla niej miła. – Beka przekręciła tylko oczami.
- Gotowa? – Spytałem patrząc na poczochrane włosy i pomięte ubranie z wczoraj, w którym młoda wampirzyca i tak wyglądała pięknie.
- Muszę się jeszcze umyć i ubrać. - Zatrzymała się.
Caroline:
Zupełnie zapomniałam, że nie mam nic do ubrania.
- Ubrania położyłam ci na łóżku. Myślę, że mamy podobny rozmiar.
- Skąd masz tu ubrania?
- Wczoraj kupiłam. – No tak, Rebeka wyszła na parę godzin.
- Dzięki. – Poszłam do sypialni i wzięłam stertę idealnie poskładanych ubrań jeszcze z metką. Weszłam do łazienki i od razu odkręciłam wodę pod prysznice, zanim jeszcze weszłam. Czy Elena może jechać z Rebeką? Pierwotna dała słowo Elijahowi, że przywiezie ją całą i zdrową. A czy ja mogę zostać tu sama z Klausem? Weszłam pod prysznic. Kiedy skończyłam się kąpać przyjrzałam się dokładniej rzeczą zakupionym przez Rebekę. Była to zwiewna, kremowa sukienka na ramiączkach sięgająca mi raptem do ud. Jej dekolt nie był za duży, lecz ramiączka krzyżowały się na prawie całkiem odsłoniętych plecach. Była bardzo lekka i pasowała na mnie idealnie. Rebeka może i ma dobry gust i prawdopodobnie normalnie mogłabym chodzić w takiej sukience, ale czy przy Pierwotnym również mogę ją nosić? Do tego Rebeka przyszykowała różowe szpilki i żadnego sweterka! Założyłam na siebie ten strój i przeczesałam włosy grzebieniem który prawdopodobnie należał do siostry Klausa. Na koniec cieniutki brązowy pasek, który sprawił, że cała sukienka nabrała jeszcze większego uroku. No trzeba przyznać, że jest piękna, ale ja nie idę na randkę, a jedynie spełniam warunki Klausa. Ale czy na pewno? Oderwałam wszystkie metki starając się nie patrzeć na ceny oraz znaczki firmowe znajdujące się na nich. Nigdy wcześniej nie nosiłam na sobie tak drogich i znanych ubrań.
- Moje kosmetyki leżą na umywalce, więc jeśli musisz, to możesz ich użyć. – Rebeka stała pod drzwiami. Skorzystałam z jej propozycji widząc podkrążone oczy w moim lustrzanym odbiciu. Gdy byłam już gotowa wzięłam głęboki wdech i wyszłam z łazienki.
- Wiedziałam, że będzie na ciebie pasować. – Usłyszałam jej zadowolony szept. – Choć miałam nadzieję, że założysz ją na zakupy ze mną, a nie randkę z nim. – Powiedziała urażona. Spojrzałam na Klausa czekając aż wyprowadzi swoją siostrę z błędu. On jednak nic nie powiedział lustrując mnie jedynie zachłannym wzrokiem. Jego oczy były ciemniejsze niż zwykle, a ja pod jego wzrokiem poczułam się całkiem goła. Zaczerwieniłam się na policzkach.
- Pięknie wyglądasz. – Powiedział lekko zachrypniętym głosem.
- Kiedy macie samolot? – Spytała Rebeka.
- Jeszcze nie wiemy. – Klaus nie spuszczał za mnie wzroku.
- Idziemy? - Spytałam nie mogąc znieść już jego spojrzenia.
- Oczywiście. – Otworzył przede mną drzwi.
- Do zobaczenia w domu! – Zawołała Rebeka, a ja zupełnie zapomniałam o obecności Eleny która skulona w kącie nic nie mówiła. Drzwi za nami się zamknęły.
- Gdzie idziemy?
- Najpierw na śniadanie.
- Na śniadanie? – Nie sądziłam, że Pierwotny o tym pomyśli. Pokiwał zamyślony głową.
- Jesteś na mnie jeszcze zła?
- Nie. Uwolniłeś Elenę i oszczędziłeś Alexa. Ale został jeszcze Elijah. Kiedy zamierzasz go uwolnić?
- Uwolnię go, jeśli spędzisz ze mną noc. – Wciągnęłam gwałtownie powietrze i zatrzymałam się.
- Zwariowałeś?! – Zaśmiał się.
- Nie to miałem na myśli. Chodziło mi raczej o twoje towarzystwo. Możemy iść na przykład do klubu.
- Aha. – Odetchnęłam z ulgą, a może też z rozczarowaniem?
- Jesteśmy na miejscu. –Rozejrzałam się. Staliśmy przed uroczą restauracją. Weszliśmy do środka. Klaus powiedział coś po francusku do kelnera który zaprowadził nas do stolika dla dwóch osób, pod oknem. Klaus odsunął mi krzesło, a następnie gdy już usiadłam zajął miejsce naprzeciw mnie. Kelner coś powiedział w swoim ojczystym języku, Klaus pokiwał na to przecząco głową i powiedział coś pokazując dwa palce.
- Zamówiłeś coś, prawda?
- Tak.
- Ale co?
- Zobaczysz. – Uśmiechnął się do mnie. Przekręciłam oczami a następnie spojrzałam przez okno. Otworzyłam szerzej oczy. Restauracja znajdowała się prawie pod samą Wieżą Eiffla! Jak to możliwe, że wcześniej tego nie zauważyłam?
- Podoba ci się? – Usłyszałam brytyjski akcent. Klaus nachylał się nad stolikiem badając moją reakcję.
- Bardzo. – Tu naprawdę było pięknie.
- Mówiłem, że mogę cię tu zabrać. – Uśmiechnął się łobuzersko. Wróciłam wspomnieniami do jego słów wypowiedzianych na balu. „Zabiorę cię. Gdziekolwiek zechcesz. Rzym? Paryż? Tokio?”. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest najpotężniejszą istotą na ziemi.
- Ale ty mnie tutaj nie zabrałeś. Sama tu przyleciałam. – Drażniłam się z nim.
- Rozumiem, że jeśli następnym razem będę gdzieś jechać to mam cię zabrać ze sobą siłą i oszczędzić ci fatygi? – Zaśmiał się.
- Nie. Wystarczy, żebyś zapytał czy nie chciałabym z tobą jechać.
- A zgodziłabyś się? – Prawdopodobnie nie. I najwyraźniej oboje byliśmy tego świadomi. Na szczęście nie dane było mi odpowiedzieć ponieważ kelner przyniósł nasze zamówienie. Spojrzałam na stół. Przede mną stał ciepły i pachnący rogalik, kawa, masło, dżem oraz pokrojone owoce.
- Pięknie pachnie. – Wzięłam głęboki wdech a następnie zajęłam się jedzeniem. - Nie wiedziałam, że jadasz ludzkie jedzenie. – Zagadnęłam kiedy skończyliśmy jeść.
- Moja rodzina robi to od tysiąca lat. – Zawołał kelnera, który przyniósł ze sobą rachunek.
- Nie wiedziałam, że płacisz za cokolwiek. – To mnie naprawdę zdziwiło.
- Wydawanie pieniędzy to przyjemność, szczególnie na kogoś tak uroczego.
- Oddam wam wszystko. Za sukienkę, samolot i za śniadanie.
- Aż tak mnie nie lubisz? – W jego głosie słychać było rozbawienie.
- Nie rozumiem.
- Przed chwilą powiedziałem, że płacenie za ciebie to prawdziwa przyjemność, a ty chcesz mi zwracać pieniądze.
- Nie musisz za mnie płacić.
- Do tej pory miałem o tobie opinię inteligentnej kobiety, ale pomału zaczynam w nią wątpić. – Był rozbawiony.
- Ach tak? Twoim zdaniem inteligentne kobiety nie mogą za siebie płacić? – Grałam w jego grę.
- Nie. Uważam, że nie muszą. – Dałam za wygraną. Wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy w kierunku wieży. Wyjechaliśmy windą na sam szczyt i to Klaus znów płacił, a ja nie mogłam wiele zrobić bo w końcu nie miałam przy sobie pieniędzy. Przed wyjazdem wydawały się nieważną drobnostką. Gdy stanęliśmy na samej górze poczułam przyjemne uczucie adrenaliny. Dawniej miałam lęk wysokości, ale odkąd jestem wampirem wysokość już mnie nie przerażała, a wywoływała wręcz podniecenie.
- Ależ tu pięknie! – Zaczęłam chodzić wzdłuż barierki podziwiając krajobraz. Przez cały czas czułam jego spojrzenie na mnie. – Spójrz tam widać tę restaurację w której jedliśmy. – Wskazałam na mały z tej perspektywy budynek. W odpowiedzi usłyszałam tylko mruknięcie, ale jego wzrok ani na chwilę się ode mnie nie oderwał. – Czy ty w ogóle podziwiasz?
- Oczywiście. – Zaśmiał się.
- Podziwiasz krajobraz?
- Tak i nigdzie nie ma piękniejszego. – Postanowiłam tego nie skomentować.
- Co to są tamte dwie wysokie wieże?

- To Notre Dame. A tam… - Stanął za mną i trzymając głowę koło mojej aby widzieć z mojej perspektywy wskazał palcem jakąś kopułę na wzgórzu. – Katedra Sacree  Coeur. Tam… - Nie mogłam się skupić. On stał tuż za mną,czułam jak jego koszulka dotyka moich gołych pleców, oddech na swoim policzku. Bezmyślnie odwróciłam się do niego. Nasze usta dzieliły zaledwie milimetry. Spojrzał w moje oczy  uśmiechnął się w dziwny sposób, to był uśmiech którego jeszcze u niego nie widziałam. Zaczął mnie całować najpierw delikatnie, lecz kiedy odwzajemniłam jego pocałunek, stał się bardziej zachłanny. Przyparł mnie do barierki. Całowaliśmy się tak długo, że zabrakło mi tchu. Kiedy na chwilę nasze usta się od siebie oderwały zdołałam wydusić tylko jego imię.

2 komentarze:

  1. Aaa... Boski!!!
    Moze sie nie znam ale po zachowaniu Eleny wnioskuje ze jest strasznie bojazliwa i mysli ze wszystko kreci sie wokolo niej. Grr... doprowadza mnie do szalu 3:)
    Rebekah polubila Caroline-super
    ,, Uwolnię go, jeśli spędzisz ze mną noc.'' hahaha Od razu pomyslalam o tym samym co Caro :D (wiem zboczeniec ze mnie ;) )
    Jak ja sie ciesze ze Caroline i Klaus sie pogodzili. A ta scena na wiezy cudna poprostu. Pocalowali sie!!!
    Mysl Caro ,,... wysokosc juz mnie nie przeraza, a wywolywala wrecz podniecenie'' ciekawe jak daleko zajdzie ten pocalunek ;)
    Weny zycze i pogody oraz na next czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany hahahah. Bekah, uwielbiam Cię! Hahahha. XD To, jak gardzi Eleną jest wprost cudowne, hahah. :D Poza tym, co ta Elcia taka strachliwa się zrobiła? xD "On chce mnie zabrać!" a potem "To zasadzka! Teraz zabiją nas oboje!" HAHAHHA, no nie wierzę. Hahahha. xD Coś czuję, że ta droga powrotna do domu nie będzie za wesoła ta "biednej i nieszczęśliwej" Elenki. :D Wierzę w Ciebie, Rebekah, nie zepsuj tego, hahaha. :D
    Wybacz za moje hejtowanie Eleny, ale niestety nie cierpię jej straaasznie mocno. Poza tym zasłużyła sobie, nędznica mała! Na stos, hahah. :D Żartuję (mhmmm).
    Ale za to Becia lubi Care. Normalnie kocham w tym rozdziale Rebekę! :D Wymiata i rządzi, hahah. :D Nawet pomyślała o Caroline i kupiła jej sukienkę. Jestem w szoku, ale takim miłym, hahah. :D Niech Care zaprzyjaźni sie z nią zamiast z Elcią. Byłoby świetnie! :D
    I nadszedł czas na słodziaki. No poważnie! :D Słodcy są. :D Piękna randka pod wieżą Eiffle, to normalnie zajeżdża na kilometr romantyzmem i miłością! *o* Jeny, jeny, jeny. POCAŁOWALI SIĘ! <3 Aaa! Idę wariować dalej, hahah. :D Normalnie mrr, hahah. Kocham Cię i w ogóle to wszystkich kocham, hahha. <3 KLAROLINE, łiłiłi. <3 Jeju, jaki zaciesz, hahah. :D
    i to "uwolnię go, jak spędzisz ze mną noc" hahah. A ja takie "o rany, zepsuł to! Caroline się obrazi i będzie dupa" a tu na szczęście co innego miał na myśli, hahha. Chociaż myślę, że Care nie miałaby nic przeciwko temu, hahah. xD Słodziaki i no! <3
    Pozdrawiam, dziękuję za dedykację, kochana <3, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka, radości i miłego tygodnia. <3
    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń