Rozdział 26
Przeprasza, wiem że jest straaaaasznie krótki ale w ten weekend prawie nie ma mnie w domu.
Rozdział dedykuję wszystkim komentującym i zapraszam do komentowania. No i z góry przepraszam wszystkich którzy mieli nadzieję na inne zakończenie tej sceny ;p
Obiecuję wam, że kiedyś do tego dojdzie, ale jeszcze nie dziś.
Caroline:
Poczułam jak
jego dłonie błądzą po moim ciele aby w końcu wylądować na moim biodrze. Moja
sukienka zaczęła się unosić. Jego usta przeniosły się na mój dekolt. Chciałam
powiedzieć, że nie powinniśmy, że nie tutaj, ale z moich ust wydobyło się tylko
ciche westchnienie. Za chwilę zapomniałam jednak o wszystkich uprzedzeniach,
liczył się tylko on. Nagle w powietrzu rozległ się donośny śmiech. Klaus
zesztywniał na chwilę, jego mięśnie się napięły. Nie mogłam zobaczyć osoby do
której należał śmiech, ponieważ Klaus stał tak blisko, że widziałam tylko jego klatkę piersiową.
- Masz
jeszcze szansę uciec. – Klaus powiedział lekko zirytowanym głosem. W odpowiedzi
znów usłyszałam śmiech. Nie zdążyłam nawet mrugnąć a Klausa już przy mnie nie
było. Rozejrzałam się i zobaczyłam Hybrydę, który trzymał poza barierką, za
gardło, młodego chłopaka o kasztanowych włosach. Na jego twarzy mimo groźnej
sytuacji widniał olbrzymi uśmiech. Mój wciąż niespokojny oddech przyśpieszył.
- Klaus
postaw go na ziemi! – Podeszłam bliżej.
- No nie
mogę, twoja blond lala ci rozkazuje. – Zaśmiał się znowu.
- Klaus… -
Blondyn niechętnie Przeniósł brata na odpowiednią stronę barierki i cisnął nim
o ścianę wieży. Śmiech ucichł.
- No proszę.
Klaus czyżbyś pozwalał sobą pomiatać? Oj ta mała laleczka tobą zawładnęła? Ni
mogę w to uwierzyć, ale skoro to zaszło to tak daleko, dla twojego dobra muszę
ją zab… - Nie zdążył dokończyć ponieważ Klaus właśnie uderzył go z całej siły.
Kilka razy prosiłam aby przestali, ale to nie dawało żadnego rezultatu. Potem
wszystko potoczyło się tak szybko, że nie widziałam już nawet kto obrywa. Po
około dziesięciu minutach bardzo agresywnej walki obaj usiedli koło siebie pod
ścianą. Obaj w podartych i zakrwawionych ubraniach, choć po ranach nie było już śladu.
- Co tu
robisz? – Klausowi najwyraźniej już przeszło. Uśmiechał się teraz lekko.
- Wpadłem
się przywitać i sprawdzić jak się miewasz, ale widzę, że całkiem dobrze. –
Puścił oko w moją stronę. – Choć bywało lepiej. O na przykład ta ruda ze Szkocji,
ta to była laska. – Poczułam ogromny ból w klatce piersiowej. Nigdy nie
myślałam o tym jak wiele dziewczyn miał
Klaus przez całe długie życie.
- Co robisz
tu tak naprawdę?
- Tak naprawdę?
– Kol podniósł się z ziemi. – Miałem zamiar pojechać do następnego miasta, ale
mój czarownik powiadomił mnie o Bece która szukała ciebie, czy tam znów jakiejś
kopi Petrovej. A ponieważ nudziło mi się niemiłosiernie, stwierdziłem, że może
już ci przeszło i poszlibyśmy na małe polowanko. Jak za dawnych dobrych czasów.
Setka ofiar, hektolitry krwi, muzyka, alkohol i dziewczyny. Ty Blondi też możesz
wpaść. – Puścił do mnie oko. Setki ofiar? Hektolitry krwi? Polowanie? Poczułam
zawroty głowy. Przecież to nie możliwe. Mój Nik nie jest…
- I
przeszkodziłeś mi tylko dla tego, że znudziło ci się życie które sam wybrałeś? –
Odetchnęłam z ulgą widząc, że się dogadują i że nie zamierzają znów się bić.
Poczułam potrzebę przemyślenia tego jak wiele kobiet przewinęło się przez łóżko
Klausa. Podeszłam do wind i nacisnęłam
przycisk który ją przywoływał. Kiedy czekałam na windę uświadomiłam sobie, że
na wieży nie ma nikogo oprócz naszej trójki. Drzwi do windy otworzyły się z charakterystycznym
dźwiękiem. Rozmowa pierwotnych nagle się urwała. Szybko więc weszłam do windy i
zahipnotyzowałam mężczyznę który uruchamiał windę aby od razu ruszył. Zanim
drzwi jednak się zamknęły do windy weszli jeszcze obaj bracia.
- Gdzie idziesz
Caroline? – Klaus był chyba zły, że tak po prostu sobie poszłam.
- Wracam do
domu.
- Caroline?
Znałem jedną… -Zaczął Kol.
- Zamknij
się! – Syknął Klaus. – A co z obietnicą? – Zastanowiłam się przez chwilę.
- Kol będzie
ci towarzyszył zamiast mnie.
- Ale o co
ci chodzi?! – Właściwie nie wiedziałam. Czy chodziło o to, że jestem zazdrosna,
czy może o to, że dowiedziałam się jak dawniej zachowywał się Klus. Ale czy ja
tego wcześniej nie wiedziałam?
- Ha! Ona
jest zazdrosna! – Krzyknął radośnie Kol, który wręcz emanował energią, najwyraźniej
cała a sytuacja niezwykle go bawiła. Oboje z Klausem wstrzymaliśmy oddech. O
czym on myśli? Na jego twarzy z początku nie mogłam nic odczytać. Oboje
przyglądaliśmy się sobie przez pewien czas. Potem twarz Klausa rozjaśnił
szeroki uśmiech.
- Może masz
rację. – Zgodził się z Kolem. No nie! Tego było już za wiele! Wbiłam obcas w
jego stopę. Klaus syknął.
- Możesz
sobie pomarzyć! – Prychnęłam. Zauważyłam, że Klaus był teraz wyjątkowo radosny.
Czy to za sprawą brata?
Kiedy
przesiadaliśmy się do innej windy usłyszałam dźwięk czyjegoś telefonu. Klaus
wyciągnął z kieszeni brzęczące urządzenie. To był telefon, z którego
kontaktowałam się z Elijahem i Rebeką.
- Oddaj mi
go! – Próbowałam wyrwać mu komórkę, jednak Kol mnie uprzedził.
- Halo? Elijah?
Bracie, dawno się nie widzieliśmy. Wracamy jutro i spodziewam się przyjęcia
powitalnego. – Chwila przerwy. – Caroline? Dlaczego akurat ją… - Przekręcił
oczami i na wyciągniętej dłoni podał mi telefon który został przechwycony przez
Klausa.
- Elijah?
Czego chcesz od Caroline? – Przyglądał mi się uważnie słuchając słów brata. –
Oczywiście, że nie. Skąd mam to wiedzieć. Po prostu się przypałętał i to w
nieodpowiednim momencie, tak więc kiedyś go zabiję! – Spojrzał na brata. A
potem oddał mi telefon.
- Halo?
- Caroline?
Nic ci nie jest?
- Wszystko w
porządku.
- Zostałaś z
własnej woli prawda?
- Tak.
- Co tam
robi Kol?
-
Powiedział, że stęsknił się za polowaniami z Klausem, zabijaniem setek
niewinnych ofiar i za zdobywaniem pięknych rudych dziewczyn. – Podkreśliłam szczególnie
to ostatnie.
- Na pewno
wszystko w porządku? Mogę załatwić ci lot za dwie godziny.
- Poradzę
sobie. – Odmówiłam.
- W takim
razie do jutra.
- Do jutra. –
Rozłączyłam się. Weszliśmy do windy.
- Co dziś
robimy? –Oboje spojrzeliśmy na Kola który najwyraźniej zamierzał z nami spędzić resztę dnia.
- Robimy?
Nie sądzę aby nasze plany uwzględniały ciebie.
- Klaus nie
widziałeś swojego brata od dawna. Możesz chyba poświęcić mu jeden dzień.
-
Poświęciłem mu już o tysiąc dni za dużo. A dziś spędzam z tobą.
- Więc może
wybierzemy się gdzieś we trójkę? – Nie wiedziałam czy sama tego chciałam.
- Więc może
do baru? - Ucieszył się Kol.
- O tej porze?
– Był jeszcze ranek.
- No to mogę
was oprowadzić.
- Jakbym nie
znał tego miasta. – Prychnął Klaus.
- Chyba
dobrze się dogadujecie co?
- Nie.
- Tak. –
Powiedzieli w tym samym czasie. Roześmiałam się.
- Rozumiem.
Więc może wie ktoś z was gdzie znajdę Arc de Triomphe?
Ojeeeej! Kol! :D Hehe, no nie mogę uwierzyć. :D Co prawda przerwał coś ciekawego między Klausem a Caroline, ale chyba jestem zdolna mu to wybaczyć, hahah. :D Ha, Care jest zazdrooosna, hehe! :D Fajny rozdział i świetnie, że wprowadziłaś Kola. Uwielbiam go. :D Chociaż rozdział krótki, to serio super! <3 Czekam co tam się dalej wydarzy. Nie mogę się doczekać. <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka, miłego tygodnia i wiele innych. <3
we-have-immortality-tvd.blogspot.com
KOL KOL KOL <3 uwielbiam jego postać. ale taka chwila Klaroline a on to zepsuł, nie ładnie, nie ładnie niech kogoś sobie znajdzie :3 może Bonnie ? no dobra dobra, shippuję tą parę od dawna :) tak więc, rozdział bardzo dobry nic tylko czekać na kolejny ! Podoba mi się, że w twoim opowiadaniu, Caroline zależy na Klausie i się do tego przyznaję! Tak być powinno ! hahaha :) czekam, czekam, czekam :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie na blog, który właśnie założyłam, mam nadzieję, że wpadniesz :*
OdpowiedzUsuńZuzka !
xxx
realitybeingadream.blogspot.com