.

.
.

piątek, 16 maja 2014

Rozdział 23

Rozdział 23
Przepraszam, że tak długo, ale miałam nieporozumienie z moją twórczą stroną ;p Ale już jest nowy rozdział. Dedykuję go ArtisticSmile która ostatnio jako jedyna wytrwale komentuje. Dziękuję Kochana ;*
Z góry informuję że nie wiem czy w przyszłym tygodniu wstawię nowy rozdział ponieważ wyjeżdżam za granice, a że jestem samolubna to zabieram ze sobą Klausa. Pod koniec rozdziału powinniście zrozumieć o czym mówię i gdzie lecę. <3
Klaus:
Rzuciłem Elijaha na maskę jego samochodu. Byłem wściekły. Odkąd przyjechałem do tego miasta nic nie idzie po mojej myśli a teraz jeszcze Elijah i Caroline… Z zamacham wbiłem nogę od stołu prosto w serce mojego brata. Wiedziałem że go to nie zabije, jednak powinno go unieruchomić na jakiś czas.
- Klaus… - Usłyszałem jego cichy głos. Jego twarz odrobinę poszerzała. Wpatrywał się brązowymi oczami pełnymi zdziwienia prosto na mnie.
- Nie zapomniałeś przypadkiem o moim błogosławieństwie? A może dopiero planujesz razem z Car mnie poinformować że jesteście ze sobą? – Zadrwiłem próbując stłumić w ten sposób żal i złość. Nie mogłem uwierzyć, że mój własny brat mi to zrobił… - Podniosłem go za marynarkę i wyczułem coś metalowego w jednej z jej kieszeni. Wyciągnąłem z niej sztylet, sztylet którym go zasztyletowałem. Jak udało mu się go zdobyć? Dopiero teraz przypomniałem sobie, że to nie ja go uwolniłem. Ci idioci oddali mu sztylet. Uśmiechnąłem się pod nosem. Wyciągnąłem drewno tkwiące w ciele Elijaha i rzuciłem nim z impetem w pobliskie drzewo. W wampirzym tempie znalazłem się nad nim. Zanim zdążył odzyskać siły wbiłem mu sztylet prosto w serce. Wstałem i spojrzałem na niego. Choć sztylet nie był zamoczony w popiele z białego dębu Elijah powinien pozostać nieprzytomny kilkanaście a może nawet kilkadziesiąt godzin. Zaniosłem go do piwnicy i zamknąłem w jednej z cel, zabierając ze sobą klucz. Spojrzałem na mały metalowy przedmiot w mojej ręce a następnie zawieszony na rzemyku spoczął na mojej szyi.
Caroline:
Dlaczego on musi się tak zachowywać? Dlaczego nie może po prostu odpuścić? Muszę coś wymyślić. Muszę uwolnić Elenę. Mam nadzieję że Elijahowi uda się coś zdziałać. Och gdyby tylko Klaus nie był taki… boski, przystojny, zniewalający? Pojawiło się w mojej głowie jednak szybko odrzuciłam te myśli. Gdyby nie był taki uparty. Było dopiero późne popołudnie, a ja postanowiłam odwiedzić Bonnie. Nie widziałam jej chyba odkąd wyjechaliśmy aby znaleźć Elijaha. Zapukałam dwa razy i odczekałam chwilę.
- Już idę. – Usłyszałam zza drzwi. Chwilę później otworzyła mi czarownica.
-  Cześć.
- Caroline, dobrze cię widzieć. Wejdź proszę. – Usiadłyśmy na kanapie w małym jasnym salonie.
- Jak się czujesz?
- Wszystko dobrze Caroline. A u was? Stefan mówił że wciąż nie udało ci się uwolnić Eleny. Że twoje przekonywanie nic nie dało. – Spojrzałam na nią zastanawiając się nad znaczeniem tych słów. Czy ona uważa, że to iż Elena wciąż jest uwięziona jest moją winą?
- Ale… - Ugryzłam się w język. – Yhy. - Odpowiedziałam wymijająco chcąc nie głębić dalej tego tematu.
- Caroline… - Zaczęła dziewczyna powoli. – Czy to prawda, że… lubisz Klausa? – Spytała niepewnie krzywiąc się.
- Kto ci to powiedział? – Czyżby któryś z braci Salvatore? Zastanawiałam się kto inny jeszcze o tym wie.
- Damon. Ale wiedziałam, że to musi być żart… - Dziewczyna zamilkła widząc moją minę.
- Nie... tym razem to prawda. – Czarownica głośno wciągnęła powietrze.
- Co? Caroline ty… przecież on jest potworem! – Jej reakcja mnie zabolała.
- Przecież ty go wcale nie znasz!
- A ty znasz? Przecież Klaus przyjechał tu jakieś trzy tygodnie temu a już zabił połowę mieszkańców!
- Stefan też kiedyś zabijał ale się zmienił. Teraz się z nim przyjaźnisz. On…
- On się nie zmieni Caroline. – Przerwała mi w pół zdania. - Lepiej żebyś to teraz zrozumiała, zanim będzie za późno, zanim będziesz tego żałować.
- Jak na razie jedyne czego żałuje to to, że tu przyszłam. -  Byłam naprawdę zła. Wstałam i wybiegłam z jej domu. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Mama pracuje dziś do późna, a perspektywa siedzenia samej w domu wcale mi się nie uśmiechała. Ruszyłam w stronę baru, jednak w połowie drogi zmieniłam zupełnie kierunek. Chwilę później stałam przed drzwiami Salvatorów. Bez pukania weszłam do środka. Odetchnęłam z ulgą widząc w salonie Stefana a nie Damona. Nie miałam teraz ochoty na jego docinki. Potrzebowałam za to rozmowy z przyjacielem, nie byłam jedynie pewna czy Stefan chce rozmawiać ze mną o Klausie który porwał jego ukochaną.
- Caroline? Wszystko w porządku?
- Tak. Nie.
- Co się stało?
- Pokłóciłam się z Bonnie. Stefan czy mogę cię o coś zapytać? – Brunet poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam i wzięłam głęboki wdech. – Czy ty uważasz, że Klaus jest potworem i że nie się nigdy nie zmieni? – Zapadło milczenie. Minęło kilka minut zanim Stefan się odezwał.
- Przepraszam cię Car za moje zachowanie, wtedy gdy dowiedziałem się że coś do niego czujesz… ja naprawdę nie chciałem tak zareagować.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
- Nie. Może i zabił wiele osób, ale ja też kiedyś zabijałem, byłem rozpruwaczem, teraz tego żałuję, ale to się stało i nic na to nie poradzę. Jeśli on jest potworem to ja również nim byłem. Skoro mi udało się zmienić to i jemu może się udać, ale trzeba mu w tym pomóc. I myślę że ty jesteś odpowiednią do tego osobą. – Poczułam w oczach łzy.
- Dziękuję. – Wychrypiałam głosem pełnym emocji.
- Pamiętaj jednak że to nie będzie łatwe. Ale wiedz, że zawsze będę po twojej stronie, jesteśmy przyjaciółmi.
- Z nim też się kiedyś przyjaźniłeś.
- Tak wiem, ale nie pamiętam tych czasów zbyt dobrze, właściwie pamiętam tylko, że się znaliśmy, nic więcej.
- Naprawdę? – Spojrzałam na niego zdziwiona. Łzy przestały już płynąć. Stefan tylko pokiwał twierdząco głową. Oparłam się o niego a on spojrzał na mnie czule. Gdybym miała wybrać sobie starszego brata to wybrałabym właśnie Stefana. Nagle przypomniałam sobie o Elenie.
- Przepraszam, ale ja jestem samolubna, ja zwierzam ci się z moich problemów jakbyś sam miał ich mało… Powiedz mi jak się czujesz?
- Źle, ale najgorsze jest to, że to, że jej nie ma powinienem przeżywać chyba bardziej, może szukać jakiegoś wyjścia a nie siedzieć tu i zapijać smutki…
- Co możesz niby zrobić iść i zabijać niewinnych ludzi?
- Nie wiem Caroline, nie wiem… Co powinienem zrobić? – Zastanawiałam się czy powinnam mu była powiedzieć o mojej rozmowie z Elijahem, ale dopóki nie dowiem się czy to coś dało wolę nie robić mu nadziei.
- Uwierz mi gdybym wiedziała to bym ci powiedziała. – Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę w ciszy, potem zjawił się Damon a ja wyszłam. Było już dość późno więc wróciłam do domu. Mama wróciła kilka minut później i zmęczona poszła spać. Prawie nikt z dorosłych nie wiedział o porwaniu Eleny, zresztą większość dorosłych jest ludźmi. Ja też poczułam zmęczenie. Ten dzień wydawał się taki długi. Jeszcze tego samego ranka leżałam w łóżku z Klausem… Dawniej wszystkie dni poświęcałam na zakupy, spotkania ze znajomymi, urządzaniu imprez i na szkole, a teraz na wet do niej nie chodziłam. A przecież to trzecia klasa! Ukończenie liceum a potem studia, a ja nie byłam w szkole od początku roku szkolnego. Co prawda to tylko tydzień. Zmęczona weszłam pod prysznic. Kiedy już umyta i ubrana w piżamę położyłam się do łóżka i zgasiłam lampkę senność jak na złość mnie opuściła. Dopiero po kilkudziesięciu minutach udało mi się zasnąć.
Klaus:
- Zrozumiałeś?
- Tak.
- Na pewno? – Spojrzałem na niego gniewnie.
- Mieć wszystko na oku. – Podsumował Paul.
- Nie obchodzi mnie wszystko, najważniejsi są oni, najważniejsza jest ona.
Caroline:
Obudziłam się z urywanym oddechem. Przypuszczam, że miałam koszmar, jednak nie pamiętałam co mi się śniło. Ubrałam się szybko. Mamy już nie było, choć była sobota. Szeryf w tym mieście to właściwie nie praca a raczej styl życia. Wypiłam woreczek krwi i wyszłam z domu. Musiałam porozmawiać z Elijahem. Szłam pieszo delektując się rześkim porannym powietrzem. Miałam dziwne poczucie, że ktoś mnie obserwuję, ale na ulicy nikogo nie widziałam. Zignorowałam więc ten fakt. Kiedy stanęłam przed olbrzymią willą poczułam dziwny dreszcz. Rozejrzałam się po podjeździe. Brakowało dwóch aut: czarnego mustanga i czerwonego Ferrari. Jedynie czarny suv którym przyjechałam z Elijahem do Mystic Falls stał przed domem. Coś w jego wyglądzie zwróciło moją uwagę. Jego maska była wygięta jakby coś ciężkiego uderzyło o nią z wielkim impetem. Przecież jeszcze wczoraj wyglądała normalnie. Zapukałam we frontowe drzwi czekając aż ktoś je otworzy, jednak nic takiego się nie stało. Zapukałam ponownie i wytężyłam wampirzy słuch.
- Rebeka? – Usłyszałam cichy głos dobiegający z budynku. To był głos Elijaha, ale dlaczego był taki cichy i słaby? Weszłam do środka i rozejrzałam się. W salonie nikogo nie było.
- Elijah?
- Carolie? – Jego głos dobiegał zza drzwi na końcu korytarza.
- Gdzie jesteś?
- Caroline sprowadź Rebekę. – Za drzwiami zobaczyłam schody prowadzące w ciemną otchłań. Wyostrzyłam wampirzy wzrok. – Elijah? Co ty robisz w piwnicy? – Gdy znalazłam się na dole zrozumiałam że nie przyszedł tu raczej po butelkę wina. Piwnica wyglądała gorzej niż ta w domu Salvatorów. Znajdowały się tu dwie cele oraz wiele dziwnych przyrządów które wcale nie wyglądały przyjaźnie. Zajrzałam do jednej z cel i ujrzałam Elijaha który widząc mnie podniósł się z ziemi.
- Caroline… Co tu robisz?
- Co ja tu robię? Spójrz na siebie! Jesteś zamknięty w celi! Co się stało? – Nagle przypomniałam sobie o mojej wczorajszej prośbie. – To przeze mnie prawda? To prze tę rozmowę?
- Nie. Nawet jej nie zacząłem. Masz telefon?
- Tak. – Podałam mu go. Elijah wykręcił jakiś numer.
- Rebeka? Przyjedź jak najszybciej. To pilne! – Rebeka coś odpowiedziała i się rozłączyła. Elijah oddał mi telefon.
- Dlaczego on cię tu zamknął? – Elijah spojrzał na mnie i z rezygnacją pokręcił głową.
- Sam do końca nie wiem. – Nie byłam pewna czy mówił prawdę, ale postanowiłam nie drążyć na razie tematu.
- Gdzie jest kluczyk do tych drzwi? – Rozejrzałam się.
- Nie sądzę aby go tu zostawił. To byłoby za łatwe, Rebeka mogła by mnie uwolnić.
- Więc wyważmy drzwi.
- Nie da się. To bardzo gruby, specjalny metal. Nawet jako pierwotny nie dam mu radę.
- Naprawdę? A ty i Rebeka?
- Może…
- Elijah? – Usłyszałam z góry.
- Tutaj. – Odpowiedział krótko Elijah.
- Co tu się wyrabia?! – Krzyknęła widząc Elijaha po drugiej stronie krat. – A ona co tu robi? – Spojrzała na mnie zimnym wzrokiem, ale nie mogłam znaleźć w nim złości ani nienawiści. Przypomniałam sobie Bekę ze snów. Miła, żywiołowa i wesoła.
- Klaus… - Elijah spojrzał na mnie, westchnął a następnie kontynuował. – Zabrał Elenę i wyjechał.
- Co?! – Nie mogłam w to uwierzyć.
- I zostawił nas tutaj? – Ku mojemu zdziwieniu wskazała również na mnie wykonując gest mający zilustrować słowo ‘nas’.
- Gdzie pojechał? – Spytałam nie wiedząc czy bardziej boli mnie fakt, że porwał Elenę, czy że wyjechał bez pożegnania.
- Nie wiem. Kiedy się ocknąłem jedyne co usłyszałem to rozmowę Paula przez telefon. Mówił coś tym, że Klaus wyjechał.
- Zostawił Paula? To znaczy, że wraca?
- Myślę, że wróci. – Oboje spojrzeli na mnie.
- Kto to jest Paul? – Zignorowałam ich spojrzenia.
- Jego najbliższa hybryda. Prawa ręka Klausa. - Nigdy nie zastanawiałam się nad tym ile hybryd posiada Klaus.
- Czyli on nam pomoże ustalić gdzie on jest. – Ucieszyłam się widząc, że to będzie łatwiejsze niż myślałam. Rebeka zaśmiała się posępnie.
- Prędzej zginie niż powie, gdzie on jest. On jest mu bezgranicznie wierny. Łatwiej będzie z pomocą czarownicy.
- Bonnie nam nie pomoże. – Uprzedziłam od razu. – A innej czarownicy nie znam.
- Co to za miejsce w którym jest tylko jedna czarownica? Zresztą zawsze można ją zmusić… - Blondynka nagle zamilkła. – Zapomniałam, ona też. – Nie zdążyłam zapytać o co chodzi, ponieważ odezwał się Elijah.
- Proponuję więc przeszukać dom.
- Tobie to się fajnie mówi. Ty tu będziesz sobie siedział, a ja będę szukać.
- Jak to? Nie zamierzasz go uwolnić?
- Nie dam rady.
- Ale może we dwoje…
- Nie ma czasu. Lepiej idźcie. – Pośpieszył nas Elijah. Niechętnie wyszłam za Rebeką.
- Może powinnyśmy zanieść mu krew?
- Nie teraz. Musimy się pośpieszyć.
- Dlaczego tak bardzo wam na tym zależy? Przecież tu chodzi o Elenę, wy jej chyba nawet nie lubicie.
- Nie wiem jak Elijah ale ja jej nie znoszę. Rozpieszczone przez życie dziecko.
- Jak możesz tak mówić? Przecież jej rodzice zginęli w wypadku!
- Tak i biedne kaczątko mieszka teraz z ciotką i historykiem, a u jej stup płaszczą się Damon i Stefan. A jej przyjaciółka skoczyła by za nią w ogień. – Tu spojrzała na mnie. – Zacznijmy od jego pokoju. – Zatrzymała się przed jednymi z wielu drzwi na piętrze i otworzyła je. Czułam jak moje serce przyśpiesz. Weszłam za nią do pokoju. Uśmiechnęłam się. Nie wiem czemu, ale ta sypialnia idealnie do niego pasowała. Ściany w kolorze ciemnego beżu, wszystkie meble ciemno-brązowe. Moją uwagę przyciągnęło wielkie łóżko stojące pod ścianą. Cały pokój był idealnie czysty. Podeszłam do Rebeki która stała przy biurku.
- Chyba wiem już gdzie pojechał. – Spojrzałam na kartkę którą trzymała w ręce. Był to rysunek Wieży Eiffla ociekającej krwią. Nad nią widniał księżyc w pełni a pod nią ciało. Od razu pomyślałam o Elenie i zakrywając ręką usta stłumiłam okrzyk.

2 komentarze:

  1. Od razu dziękuję za dedyk, bo potem zapomnę. :/ DZIĘKUJĘ. <3
    Klaus... CO TY DO CHOLERY ROBISZ?! :o Biedny Elijah. Nawet nic nie zrobił. Zazdrośnik jeden, no. xD "Dlaczego on musi się tak zachowywać? Dlaczego nie może po prostu odpuścić?" Bez kitu, też się nad tym zastanawiam. Unieruchomił Elijahę, zawinął Elenę i co mu po tym. :(
    Ale zaczęłam się śmiać (choć nie powinnam xD) kiedy Care weszła do piwnicy i "Co ty robisz w piwnicy?" Hahaha. xD Nie pytaj. xD Tak samo wejście Rebeki, ale nieważne, hahaha. :D
    Końcówka mnie rozwaliła. Świetnie to napisałaś. Świetny pomysł ogólnie. Naprawdę mi sie podoba. :D
    Ach, więc jedziesz do Paryża? Zazdroszczę, hahah. :D Zdaj potem relację jak było! <3
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka, udanej wycieczki i miłego weekendu/tygodnia. <3

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie rozdział! :3 Ah...Świetne! Cholerny Klaus, nawet nie poszedł do Caroline, aby wyjaśnić wszystko! Żeby tylko Elena przeżyła! Miejmy taką nadzieję! Podoba mi się ta "przyjaźń" pomiędzy Care a Rebekhą, fajnie że nie jest już taka opryskliwa w stosunku do Caroline. No nic, czekam na kolejny, emocjonujący rozdział! Weny i pogody życzę! :)

    http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/
    http://you-are-the-sun-that-looks-in-my-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń