Rozdział 23
Przepraszam, że tak długo, ale miałam nieporozumienie z moją twórczą stroną ;p Ale już jest nowy rozdział. Dedykuję go ArtisticSmile która ostatnio jako jedyna wytrwale komentuje. Dziękuję Kochana ;*
Z góry informuję że nie wiem czy w przyszłym tygodniu wstawię nowy rozdział ponieważ wyjeżdżam za granice, a że jestem samolubna to zabieram ze sobą Klausa. Pod koniec rozdziału powinniście zrozumieć o czym mówię i gdzie lecę. <3
Klaus:
Rzuciłem
Elijaha na maskę jego samochodu. Byłem wściekły. Odkąd przyjechałem do tego
miasta nic nie idzie po mojej myśli a teraz jeszcze Elijah i Caroline… Z
zamacham wbiłem nogę od stołu prosto w serce mojego brata. Wiedziałem że go to
nie zabije, jednak powinno go unieruchomić na jakiś czas.
- Klaus… -
Usłyszałem jego cichy głos. Jego twarz odrobinę poszerzała. Wpatrywał się
brązowymi oczami pełnymi zdziwienia prosto na mnie.
- Nie
zapomniałeś przypadkiem o moim błogosławieństwie? A może dopiero planujesz
razem z Car mnie poinformować że jesteście ze sobą? – Zadrwiłem próbując
stłumić w ten sposób żal i złość. Nie mogłem uwierzyć, że mój własny brat mi to
zrobił… - Podniosłem go za marynarkę i wyczułem coś metalowego w jednej z jej
kieszeni. Wyciągnąłem z niej sztylet, sztylet którym go zasztyletowałem. Jak
udało mu się go zdobyć? Dopiero teraz przypomniałem sobie, że to nie ja go
uwolniłem. Ci idioci oddali mu sztylet. Uśmiechnąłem się pod nosem. Wyciągnąłem
drewno tkwiące w ciele Elijaha i rzuciłem nim z impetem w pobliskie drzewo. W
wampirzym tempie znalazłem się nad nim. Zanim zdążył odzyskać siły wbiłem mu sztylet
prosto w serce. Wstałem i spojrzałem na niego. Choć sztylet nie był zamoczony w
popiele z białego dębu Elijah powinien pozostać nieprzytomny kilkanaście a może
nawet kilkadziesiąt godzin. Zaniosłem go do piwnicy i zamknąłem w jednej z cel,
zabierając ze sobą klucz. Spojrzałem na mały metalowy przedmiot w mojej ręce a
następnie zawieszony na rzemyku spoczął na mojej szyi.
Caroline:
Dlaczego on
musi się tak zachowywać? Dlaczego nie może po prostu odpuścić? Muszę coś
wymyślić. Muszę uwolnić Elenę. Mam nadzieję że Elijahowi uda się coś zdziałać.
Och gdyby tylko Klaus nie był taki… boski, przystojny, zniewalający? Pojawiło
się w mojej głowie jednak szybko odrzuciłam te myśli. Gdyby nie był taki
uparty. Było dopiero późne popołudnie, a ja postanowiłam odwiedzić Bonnie. Nie
widziałam jej chyba odkąd wyjechaliśmy aby znaleźć Elijaha. Zapukałam dwa razy
i odczekałam chwilę.
- Już idę. –
Usłyszałam zza drzwi. Chwilę później otworzyła mi czarownica.
- Cześć.
- Caroline,
dobrze cię widzieć. Wejdź proszę. – Usiadłyśmy na kanapie w małym jasnym
salonie.
- Jak się czujesz?
- Wszystko
dobrze Caroline. A u was? Stefan mówił że wciąż nie udało ci się uwolnić Eleny.
Że twoje przekonywanie nic nie dało. – Spojrzałam na nią zastanawiając się nad
znaczeniem tych słów. Czy ona uważa, że to iż Elena wciąż jest uwięziona jest
moją winą?
- Ale… -
Ugryzłam się w język. – Yhy. - Odpowiedziałam wymijająco chcąc nie głębić dalej
tego tematu.
- Caroline…
- Zaczęła dziewczyna powoli. – Czy to prawda, że… lubisz Klausa? – Spytała
niepewnie krzywiąc się.
- Kto ci to
powiedział? – Czyżby któryś z braci Salvatore? Zastanawiałam się kto inny
jeszcze o tym wie.
- Damon. Ale
wiedziałam, że to musi być żart… - Dziewczyna zamilkła widząc moją minę.
- Nie... tym
razem to prawda. – Czarownica głośno wciągnęła powietrze.
- Co?
Caroline ty… przecież on jest potworem! – Jej reakcja mnie zabolała.
- Przecież
ty go wcale nie znasz!
- A ty
znasz? Przecież Klaus przyjechał tu jakieś trzy tygodnie temu a już zabił
połowę mieszkańców!
- Stefan też
kiedyś zabijał ale się zmienił. Teraz się z nim przyjaźnisz. On…
- On się nie
zmieni Caroline. – Przerwała mi w pół zdania. - Lepiej żebyś to teraz
zrozumiała, zanim będzie za późno, zanim będziesz tego żałować.
- Jak na
razie jedyne czego żałuje to to, że tu przyszłam. - Byłam naprawdę zła. Wstałam i wybiegłam z jej
domu. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Mama pracuje dziś do późna, a
perspektywa siedzenia samej w domu wcale mi się nie uśmiechała. Ruszyłam w
stronę baru, jednak w połowie drogi zmieniłam zupełnie kierunek. Chwilę później
stałam przed drzwiami Salvatorów. Bez pukania weszłam do środka. Odetchnęłam z
ulgą widząc w salonie Stefana a nie Damona. Nie miałam teraz ochoty na jego
docinki. Potrzebowałam za to rozmowy z przyjacielem, nie byłam jedynie pewna
czy Stefan chce rozmawiać ze mną o Klausie który porwał jego ukochaną.
- Caroline?
Wszystko w porządku?
- Tak. Nie.
- Co się
stało?
- Pokłóciłam
się z Bonnie. Stefan czy mogę cię o coś zapytać? – Brunet poklepał miejsce obok
siebie. Usiadłam i wzięłam głęboki wdech. – Czy ty uważasz, że Klaus jest
potworem i że nie się nigdy nie zmieni? – Zapadło milczenie. Minęło kilka minut
zanim Stefan się odezwał.
-
Przepraszam cię Car za moje zachowanie, wtedy gdy dowiedziałem się że coś do
niego czujesz… ja naprawdę nie chciałem tak zareagować.
- To nie
jest odpowiedź na moje pytanie.
- Nie. Może
i zabił wiele osób, ale ja też kiedyś zabijałem, byłem rozpruwaczem, teraz tego
żałuję, ale to się stało i nic na to nie poradzę. Jeśli on jest potworem to ja
również nim byłem. Skoro mi udało się zmienić to i jemu może się udać, ale
trzeba mu w tym pomóc. I myślę że ty jesteś odpowiednią do tego osobą. –
Poczułam w oczach łzy.
- Dziękuję.
– Wychrypiałam głosem pełnym emocji.
- Pamiętaj
jednak że to nie będzie łatwe. Ale wiedz, że zawsze będę po twojej stronie,
jesteśmy przyjaciółmi.
- Z nim też
się kiedyś przyjaźniłeś.
- Tak wiem,
ale nie pamiętam tych czasów zbyt dobrze, właściwie pamiętam tylko, że się
znaliśmy, nic więcej.
- Naprawdę?
– Spojrzałam na niego zdziwiona. Łzy przestały już płynąć. Stefan tylko pokiwał
twierdząco głową. Oparłam się o niego a on spojrzał na mnie czule. Gdybym miała
wybrać sobie starszego brata to wybrałabym właśnie Stefana. Nagle przypomniałam
sobie o Elenie.
-
Przepraszam, ale ja jestem samolubna, ja zwierzam ci się z moich problemów
jakbyś sam miał ich mało… Powiedz mi jak się czujesz?
- Źle, ale
najgorsze jest to, że to, że jej nie ma powinienem przeżywać chyba bardziej,
może szukać jakiegoś wyjścia a nie siedzieć tu i zapijać smutki…
- Co możesz
niby zrobić iść i zabijać niewinnych ludzi?
- Nie wiem
Caroline, nie wiem… Co powinienem zrobić? – Zastanawiałam się czy powinnam mu
była powiedzieć o mojej rozmowie z Elijahem, ale dopóki nie dowiem się czy to
coś dało wolę nie robić mu nadziei.
- Uwierz mi
gdybym wiedziała to bym ci powiedziała. – Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę w
ciszy, potem zjawił się Damon a ja wyszłam. Było już dość późno więc wróciłam
do domu. Mama wróciła kilka minut później i zmęczona poszła spać. Prawie nikt z
dorosłych nie wiedział o porwaniu Eleny, zresztą większość dorosłych jest
ludźmi. Ja też poczułam zmęczenie. Ten dzień wydawał się taki długi. Jeszcze
tego samego ranka leżałam w łóżku z Klausem… Dawniej wszystkie dni poświęcałam
na zakupy, spotkania ze znajomymi, urządzaniu imprez i na szkole, a teraz na
wet do niej nie chodziłam. A przecież to trzecia klasa! Ukończenie liceum a
potem studia, a ja nie byłam w szkole od początku roku szkolnego. Co prawda to
tylko tydzień. Zmęczona weszłam pod prysznic. Kiedy już umyta i ubrana w piżamę
położyłam się do łóżka i zgasiłam lampkę senność jak na złość mnie opuściła.
Dopiero po kilkudziesięciu minutach udało mi się zasnąć.
Klaus:
-
Zrozumiałeś?
- Tak.
- Na pewno? –
Spojrzałem na niego gniewnie.
- Mieć
wszystko na oku. – Podsumował Paul.
- Nie
obchodzi mnie wszystko, najważniejsi są oni, najważniejsza jest ona.
Caroline:
Obudziłam
się z urywanym oddechem. Przypuszczam, że miałam koszmar, jednak nie pamiętałam
co mi się śniło. Ubrałam się szybko. Mamy już nie było, choć była sobota.
Szeryf w tym mieście to właściwie nie praca a raczej styl życia. Wypiłam
woreczek krwi i wyszłam z domu. Musiałam porozmawiać z Elijahem. Szłam pieszo
delektując się rześkim porannym powietrzem. Miałam dziwne poczucie, że ktoś mnie
obserwuję, ale na ulicy nikogo nie widziałam. Zignorowałam więc ten fakt. Kiedy
stanęłam przed olbrzymią willą poczułam dziwny dreszcz. Rozejrzałam się po
podjeździe. Brakowało dwóch aut: czarnego mustanga i czerwonego Ferrari. Jedynie
czarny suv którym przyjechałam z Elijahem do Mystic Falls stał przed domem. Coś
w jego wyglądzie zwróciło moją uwagę. Jego maska była wygięta jakby coś
ciężkiego uderzyło o nią z wielkim impetem. Przecież jeszcze wczoraj wyglądała
normalnie. Zapukałam we frontowe drzwi czekając aż ktoś je otworzy, jednak nic
takiego się nie stało. Zapukałam ponownie i wytężyłam wampirzy słuch.
- Rebeka? –
Usłyszałam cichy głos dobiegający z budynku. To był głos Elijaha, ale dlaczego
był taki cichy i słaby? Weszłam do środka i rozejrzałam się. W salonie nikogo
nie było.
- Elijah?
- Carolie? –
Jego głos dobiegał zza drzwi na końcu korytarza.
- Gdzie
jesteś?
- Caroline
sprowadź Rebekę. – Za drzwiami zobaczyłam schody prowadzące w ciemną otchłań.
Wyostrzyłam wampirzy wzrok. – Elijah? Co ty robisz w piwnicy? – Gdy znalazłam
się na dole zrozumiałam że nie przyszedł tu raczej po butelkę wina. Piwnica
wyglądała gorzej niż ta w domu Salvatorów. Znajdowały się tu dwie cele oraz
wiele dziwnych przyrządów które wcale nie wyglądały przyjaźnie. Zajrzałam do
jednej z cel i ujrzałam Elijaha który widząc mnie podniósł się z ziemi.
- Caroline…
Co tu robisz?
- Co ja tu robię?
Spójrz na siebie! Jesteś zamknięty w celi! Co się stało? – Nagle przypomniałam
sobie o mojej wczorajszej prośbie. – To przeze mnie prawda? To prze tę rozmowę?
- Nie. Nawet
jej nie zacząłem. Masz telefon?
- Tak. –
Podałam mu go. Elijah wykręcił jakiś numer.
- Rebeka?
Przyjedź jak najszybciej. To pilne! – Rebeka coś odpowiedziała i się
rozłączyła. Elijah oddał mi telefon.
- Dlaczego
on cię tu zamknął? – Elijah spojrzał na mnie i z rezygnacją pokręcił głową.
- Sam do
końca nie wiem. – Nie byłam pewna czy mówił prawdę, ale postanowiłam nie drążyć
na razie tematu.
- Gdzie jest
kluczyk do tych drzwi? – Rozejrzałam się.
- Nie sądzę
aby go tu zostawił. To byłoby za łatwe, Rebeka mogła by mnie uwolnić.
- Więc
wyważmy drzwi.
- Nie da
się. To bardzo gruby, specjalny metal. Nawet jako pierwotny nie dam mu radę.
- Naprawdę?
A ty i Rebeka?
- Może…
- Elijah? –
Usłyszałam z góry.
- Tutaj. –
Odpowiedział krótko Elijah.
- Co tu się
wyrabia?! – Krzyknęła widząc Elijaha po drugiej stronie krat. – A ona co tu
robi? – Spojrzała na mnie zimnym wzrokiem, ale nie mogłam znaleźć w nim złości
ani nienawiści. Przypomniałam sobie Bekę ze snów. Miła, żywiołowa i wesoła.
- Klaus… -
Elijah spojrzał na mnie, westchnął a następnie kontynuował. – Zabrał Elenę i
wyjechał.
- Co?! – Nie
mogłam w to uwierzyć.
- I zostawił
nas tutaj? – Ku mojemu zdziwieniu wskazała również na mnie wykonując gest
mający zilustrować słowo ‘nas’.
- Gdzie
pojechał? – Spytałam nie wiedząc czy bardziej boli mnie fakt, że porwał Elenę,
czy że wyjechał bez pożegnania.
- Nie wiem.
Kiedy się ocknąłem jedyne co usłyszałem to rozmowę Paula przez telefon. Mówił
coś tym, że Klaus wyjechał.
- Zostawił Paula?
To znaczy, że wraca?
- Myślę, że
wróci. – Oboje spojrzeli na mnie.
- Kto to
jest Paul? – Zignorowałam ich spojrzenia.
- Jego najbliższa
hybryda. Prawa ręka Klausa. - Nigdy nie zastanawiałam się nad tym ile hybryd
posiada Klaus.
- Czyli on
nam pomoże ustalić gdzie on jest. – Ucieszyłam się widząc, że to będzie
łatwiejsze niż myślałam. Rebeka zaśmiała się posępnie.
- Prędzej
zginie niż powie, gdzie on jest. On jest mu bezgranicznie wierny. Łatwiej
będzie z pomocą czarownicy.
- Bonnie nam
nie pomoże. – Uprzedziłam od razu. – A innej czarownicy nie znam.
- Co to za
miejsce w którym jest tylko jedna czarownica? Zresztą zawsze można ją zmusić… -
Blondynka nagle zamilkła. – Zapomniałam, ona też. – Nie zdążyłam zapytać o co
chodzi, ponieważ odezwał się Elijah.
- Proponuję
więc przeszukać dom.
- Tobie to
się fajnie mówi. Ty tu będziesz sobie siedział, a ja będę szukać.
- Jak to?
Nie zamierzasz go uwolnić?
- Nie dam
rady.
- Ale może
we dwoje…
- Nie ma
czasu. Lepiej idźcie. – Pośpieszył nas Elijah. Niechętnie wyszłam za Rebeką.
- Może
powinnyśmy zanieść mu krew?
- Nie teraz.
Musimy się pośpieszyć.
- Dlaczego
tak bardzo wam na tym zależy? Przecież tu chodzi o Elenę, wy jej chyba nawet
nie lubicie.
- Nie wiem
jak Elijah ale ja jej nie znoszę. Rozpieszczone przez życie dziecko.
- Jak możesz
tak mówić? Przecież jej rodzice zginęli w wypadku!
- Tak i
biedne kaczątko mieszka teraz z ciotką i historykiem, a u jej stup płaszczą się
Damon i Stefan. A jej przyjaciółka skoczyła by za nią w ogień. – Tu spojrzała
na mnie. – Zacznijmy od jego pokoju. – Zatrzymała się przed jednymi z wielu
drzwi na piętrze i otworzyła je. Czułam jak moje serce przyśpiesz. Weszłam za
nią do pokoju. Uśmiechnęłam się. Nie wiem czemu, ale ta sypialnia idealnie do
niego pasowała. Ściany w kolorze ciemnego beżu, wszystkie meble ciemno-brązowe.
Moją uwagę przyciągnęło wielkie łóżko stojące pod ścianą. Cały pokój był
idealnie czysty. Podeszłam do Rebeki która stała przy biurku.
- Chyba wiem
już gdzie pojechał. – Spojrzałam na kartkę którą trzymała w ręce. Był to
rysunek Wieży Eiffla ociekającej krwią. Nad nią widniał księżyc w pełni a pod
nią ciało. Od razu pomyślałam o Elenie i zakrywając ręką usta stłumiłam okrzyk.
Od razu dziękuję za dedyk, bo potem zapomnę. :/ DZIĘKUJĘ. <3
OdpowiedzUsuńKlaus... CO TY DO CHOLERY ROBISZ?! :o Biedny Elijah. Nawet nic nie zrobił. Zazdrośnik jeden, no. xD "Dlaczego on musi się tak zachowywać? Dlaczego nie może po prostu odpuścić?" Bez kitu, też się nad tym zastanawiam. Unieruchomił Elijahę, zawinął Elenę i co mu po tym. :(
Ale zaczęłam się śmiać (choć nie powinnam xD) kiedy Care weszła do piwnicy i "Co ty robisz w piwnicy?" Hahaha. xD Nie pytaj. xD Tak samo wejście Rebeki, ale nieważne, hahaha. :D
Końcówka mnie rozwaliła. Świetnie to napisałaś. Świetny pomysł ogólnie. Naprawdę mi sie podoba. :D
Ach, więc jedziesz do Paryża? Zazdroszczę, hahah. :D Zdaj potem relację jak było! <3
Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka, udanej wycieczki i miłego weekendu/tygodnia. <3
we-have-immortality-tvd.blogspot.com
Nareszcie rozdział! :3 Ah...Świetne! Cholerny Klaus, nawet nie poszedł do Caroline, aby wyjaśnić wszystko! Żeby tylko Elena przeżyła! Miejmy taką nadzieję! Podoba mi się ta "przyjaźń" pomiędzy Care a Rebekhą, fajnie że nie jest już taka opryskliwa w stosunku do Caroline. No nic, czekam na kolejny, emocjonujący rozdział! Weny i pogody życzę! :)
OdpowiedzUsuńhttp://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/
http://you-are-the-sun-that-looks-in-my-soul.blogspot.com/