Rozdział 17
Baaaaardzo przepraszam, że musieliście tak długo czekać. Miałam trochę zamieszania w szkole, ale zamierzam się poprawić. Dziś rozdział dość nietypowy, bo oczami miłej Rebeki. Dedykuję go wszystkim komentującym. Dziękuję wam kochane za wsparcie, przesyłam całusy ;*
Caroline:
- Biedna
Caroline. Nikt jej nie uwierzył. – Zastygłam, bojąc się odwrócić. To nie może
być ten sam akcent. To nie może być on! Poczułam, że moje oczy zaczynają piec,
więc mrugnęłam kilka razy. Odwróciłam powoli głowę. To on! Poczułam radość i
smutek, nadzieję i zwątpienie. To było jego ciało, ale to nie był on, to nie
był mój Nik. Jego oczy były matowe, bez życia, bez uczuć, przesuwał się po
naszych twarzach. Nie zmienił swojego wyrazu ani na sekundę, nawet kiedy
patrzył na mnie. To mnie zabolało jeszcze mocniej. Obaj bracia stali wyprostowani
jak struny. Widzicie! Pomyślałam kąśliwie.
Klaus:
Uwielbiałem
ten stan. Stan kiedy coś co do tej pory miało znaczenie, nagle je traci.
Patrzyłem na jej twarz i nic nie czułem. Widziałem jedynie ładną blondynkę, w
sukience która podkreślała jej szczupłą talię. Ale nawet makijaż nie był stanie zatuszować wciąż jeszcze napuchniętych
oczu. Biedna dziewczyna, kiedy jej chłopak wrócił w końcu do miasta zginął,
pomyślałem kpiąco. Naprawdę było mi szkoda, że Tyler zginął. Nie wiem jak to
się stało, ale to ja miałem go zbić. Ale teraz jest mi to bez różnicy. Zginęła
ostatnia osoba, która wie jak można wyzwolić się z pod mojej kontroli.
- No co tu
tak cicho? Nie macie mi nic do powiedzenia?
- Ale jak? –
Spytał Damon.
- Czary.
Najwyraźniej wasza wiedźma nie dała rady.
- Ale
widziałam jak twoje ciało płonie, nie został nawet popiół… - Spojrzałem na
dziewczynę która wydawała się zdziwiona że powiedziała to na głos.
- Dziwne,
nie widziałem cię tam. Ale nie ważne, przejdźmy do rzeczy, przyszedłem po
Elenę. – Jak na zawołanie dziewczyna zbiegła ze schodów.
- Bonnie się
obudziła. Ale jest jakaś dziwna, powiedziała ‘on tu jest’ i chciała zejść, więc
musiałam ją uło… - W końcu mnie zauważyła i zaprzestała swą beznadziejną
paplaninę. Uśmiechnąłem się do niej promiennie.
- O jak miło
z twojej strony. Pani pozwoli ze mną. – Złapałem ją w pasie i przewiesiłem
przez ramię. Jak przewidziałem, obaj bracie rzucili się na mnie. Odłamałem dwie
nogi od krzesła i wpiłem im je w klatki piersiowe, w tym samym czasie.
- Następnym
razem będzie w serce. Ja nigdy dwa razy nie chybię. – I skręciłem im karki. Odwróciłem
się w stronę Caroline która zerwała się z fotel i ściskała z całej siły pięści.
Ściągnąłem wrzeszczącą i szlochającą Elenę z ramienia i zerwałem jej naszyjnik
z werbeną.
- Zamknij
się wreszcie! – Wrzasnąłem zirytowany patrząc jej w oczy. Dziewczyna zamilkła.
– A teraz idź prosto do mojego auta, i usiądź na miejscu pasażera. - Posłusznie
wyszła. Ja zostałem jeszcze chwilę. Spojrzałem w kierunku braci, którzy teraz nieprzytomni
zwisali na kołkach, a następnie na Caroline. Patrzyła na mnie jakby mnie do
kogoś porównując.
- Czytałaś
karteczkę? – Spytałem zadowolony z tego liściku. Nic nie odpowiedziała, a
przedłużająca się cisza działała mi na nerwy. –Nie dość, że jesteś głupia, to
jeszcze jesteś tchórzem Caroline. Wszyscy rzucili się na ratunek biednej
Elenie, z wyjątkiem ciebie. – Próbowałem ją sprowokować, ale i to nie pomogło.
Usłyszałem ciche kroki, ktoś powoli schodził po schodach.
- Moja
ulubiona czarownica Bonnie. – Przywitałem ją uśmiechem. Widać było że jest
jeszcze słaba. Wiedźma uniosła rękę a ja na ułamek sekundy poczułem ból w
skroniach. Zaśmiałem się pogardliwie, kiedy dziewczyna upadła. – Nie jesteś w
stanie mnie pokonać, już nigdy nie będziesz. – Caroline podbiegła o młodej
Bennett i przytuliła ją do siebie. Prychnąłem pogardliwie w ich kierunkuj. Odwróciłem
się w stronę drzwi, i zrobiłem krok, ale drogę zastawiła mi wampirzyca. A więc
jednak zamierza być tak żałosna jak jej przyjaciele i udawać, że sama może mnie
pokonać?
- Przepuść
mnie, chyba nie chcesz zniszczyć sukienki? – Drażniłem ją. Nagle poczułem jej
rękę na policzku, która wylądowała tam z wielką siłą. Przycisnąłem ją do
ściany, wyrwałem jedną nogę stołu i wbiłem w nią, o milimetr od serca. – Za
kogo się uważasz smarkulo?!
- Nie rozumiem.
Przecież to nie ja cię zabiłam, a nawet o tym nie wiedziałam. Więc czemu?
- To
najbardziej żałosny sposób na uratowanie swojego życia jaki można sobie wyobrazić.
Aż tak nisko upadłaś?
- Czemu mnie
nienawidzisz? – Spytała bardzo cicho. Najwyraźniej drewno które tkwiło w jej
klatce piersiowej nie pozwalało jej mówić. Teraz to ja nie rozumiałem. Dlaczego
jej na tym zależy?
- Kochana. –
Powiedziałem to w taki sposób jak mówiłem to dawniej i ujrzałem błysk w jej
oczach. – Moja nienawiść to luksus, którym obdarzam tylko wyjątkowe osoby. A ty
jesteś dla mnie nikim, ja cię nie nienawidzę, ja tobą gardzę. A to co było
kiedyś, to była tylko niewinna zabawa.
Caroline:
- Idź do
diabła! – Nie widziałam co odpowiedzieć. Kiedy powiedział ‘Kochana’,
pomyślałam, że może się myliłam, może gdzieś tam głęboko jest Nik. Ale się
myliłam i żałowałam że w ogóle wyszłam z łóżka. Traktował mnie jak pustą
blondynkę, którą najwyraźniej jestem. Kiedy wyszedł wyciągnęłam i z wielkim
trudem nogę stołu ze swojej klatki piersiowej, a następnie to samo zrobiłam z
Damonem i Stefanem. Potem podbiegłam do Bonnie która wciąż siedziała na ziemi.
- Nie
rozumiem, miałam wystarczająco mocy, by go ogłuszyć i przewrócić, a on nawet
nic nie poczuł. Moja moc po prostu uleciała.
- Wszystko
będzie dobrze. – Powtarzałam jej. Ułożyłam ją z powrotem do łóżka i wróciłam do
domu. Potrzebowałam krwi. Wypiłam kilka woreczków krwi, ale potrzebowałam
oprócz tego alkoholu. Przebrałam się z dziurawej i zakrwawionej sukienki i
wyszłam. Na piechotę ruszyłam w stronę domu Bonnie. Zamierzałam zaczekać aż
Damon i Stefan się obudzą. Po drodze rozmyślałam nad tym co się tam zdarzyło.
Kiedy wymierzyłam mu policzek, nie mogłam już dłużej znieść w jaki sposób mi
ubliżał, w jaki sposób o mnie mówił. Przez chwilę miałam wrażenie, że mnie
zabije, to byłoby najprostsze rozwiązanie. Nie wiem czy potrafię żyć ze
świadomością, że on tak naprawdę tylko udawał Nika, ktoś taki nie istnieje. On
tylko grał, dla zabawy, z nudów… nie wiem. Kiedy doszłam do domu Bonnie,
dziewczyna wciąż spała, a bracia ciągle leżeli nieprzytomni. Wyjęłam butelkę
wina z kredensu czarownicy i wypiłam łyk, potem kolejny i aż do ostatniej
kropli. Kiedy zaczynałam drugą butelkę obudził się Damon. Spojrzał na mnie i
nic nie mówiąc wyciągnął tylko rękę w moją stronę. Rzuciłam mu jedną butelką.
- Nie masz
może krwi? – Spytał kiedy skończył w końcu butelkę wina.
- Nie
pomyślałam o tym. – Odpowiedziałam trochę niewyraźnie. W tej samej chwili
obudził się Stefan. – Może butelkę? Została już tylko jedna? – Zaproponowałam
mu, sama kończąc drugą.
-
Przestańcie pić! Musimy odzyskać Elenę!
- Mądrze… -
Zaczął Damon.
- Ale czy to
w ogóle możliwe? – Dokończyłam bełkocząc.
- Musi być
jakiś sposób! – Stefan zerwał się z miejsca.
- Wątpię.
Skoro nawet Blondi nie dała rady to my tym bardziej. – Powiedział zrezygnowany
Damon. Wyczuwając moje spojrzenie dodał. – Bez urazy.
- Spoko,
właśnie przyswajam tę myśl. - Byłam już nieźle pijana.
- Czy
możecie być przez chwilę poważni. To co wygadujecie nie jest zmieszczone.
-
Bynajmniej! – Powiedziałam zła na jego słowa. Stefan spojrzał na mnie
zdziwiony.
- Myślę, że
ją uraziłeś. Bo to zabrzmiało, jakby śmieszył cię fakt, że oni mogliby razem
kręcić. – Wytłumaczył bratu Damon.
- Oboje
jesteście pijani! – Wykrzyknął zbulwersowany Stefan. – Caroline nigdy nie
zakochała by się w kimś takim jak Klaus! – Wstałam oburzona i już trochę
pijana.
- Tak uważasz?
Może mnie nie znasz? Przecież jestem zwykłą pustą blondynką. Wszyscy mnie tylko
wykorzystują. Najpierw Matt kiedy Elena z nim zerwała, potem Damon, dla zabawy,
potem zbzikowany psychopata, a na końcu Klaus z nudów. Zapomniałam o kimś?
- Chyba nie.
– Odpowiedział mi Damon. Stefan stał osłupiały.
- Caroline,
ja nie wiedziałem…
- Nikt nie
wiedział, ja nie wiedziałam.
- Ja
wiedziałem! – Wyrwał się Damon.
- No,
wygląda na to, że tylko on wiedział. – Wstałam. – Jak coś wymyślicie, to
zadzwońcie. – I wyszłam.
Rebeka:
Dziewczyny
nie było w domu, więc udałam się na poszukiwania do miasta. Po paru minutach
zobaczyłam ją idącą chwiejnym krokiem w stronę baru.
- Musimy
porozmawiać. – Zaczęłam bez owijania w bawełnę
- Myślałam,
że wyjechałaś. – Patrzyła na mnie zdziwiona. Przyjrzałam się jej uważnie.
Dziewczyna miała rozczochrane włosy i była
ewidentnie pijana.
- Więc
trafiłam do odpowiedniej osoby? – Spytałam bardziej siebie niż ją. Miałam
nadzieję, że jej stan upojenia ma coś wspólnego z Nikiem.
- A
poszukujesz pustej blondynki która tylko czeka aż ktoś ją porzuci? – Spytała
zrezygnowana i chwiejnym krokiem ruszyła przed siebie.
- To przez
ciebie Klaus wyłączył uczucia?
- Klaus co?
– Nagle otrzeźwiała.
- Nie wiesz?
– Zdziwiłam się.
- Wiem, że
jest nieczuły, nie ma serca, jest nieziemsko przystojny i ma boski akcent… -
Ugryzła się w język.
- Ewidentnie
mówimy o tej samej osobie. – Roześmiałam się. Jeszcze nikt nigdy nie opisał
go w taki sposób, choć obie wiedziałyśmy, że to nie do końca prawda.
- Nie obraź
się ale wyczuwam w tobie bratnią duszę. – Powiedziała żartobliwie. – Klaus
wyłączył uczucia!?
- No nie tak
zupełnie.
- To tak
można?
-
Oczywiście, inaczej to miasteczko już byłoby zrównane z ziemią. Wyłączył
uczucia dotyczące tylko jednego aspektu życia. To mu się często zdarza. Na
przykład 1939 rok. Przebywał wtedy w Europie. Był wtedy zły na mnie i… zresztą
nieważne.
- Zaraz ale
czy to nie wtedy zaczęła się II wojna światowa?
- Sama
widzisz. Gdyby wyłączył je całkiem prawdopodobnie nie było by już nikogo kto by
o tym pamiętał… Nik jeszcze nigdy nie wyłączył całkiem uczuć.
- Jak go
nazwałaś?
- Nik,
pozwala mówić tak do siebie tylko najbliższym. I jak widzę twoją minę to chyba
należałaś do tego grona. – Na początku mnie to zdziwiło, ale biorąc pod uwagę,
okoliczności, kiedy wyłączał uczucia, zawsze przez kogoś bliskiego.
- Nie, on mną
gardzi! – Caroline zamilkła uświadamiając sobie że powiedziała to na głos.
Przez chwile milczałyśmy.
- Co to ma
wspólnego ze mną? – Westchnęłam.
- Nadal nie
rozumiesz? Myślę, że to przez ciebie wyłączył uczucia. Wyłączył wszystkie
uczucia dotyczące ciebie. – Przypomniałam sobie jego zachowanie po powrocie.
- Nie
rozumiem dla czego mi to mówisz.
- Bo stał
się nieznośny. Spalił wszystkie swoje szkice z tobą i nagle wszystko związane z
tym miastem stało mu się obojętne.
- Szkice ze
mną? – Spytała podejrzliwie.
- Tysiące.
Do tej pory nie miałam do nich dostępu, ale od kiedy wyłączył uczucia palił nimi
w kominku. – Spojrzałam na mnie nieufnie.
- Może i jestem
pijana, ale wciąż mam mózg.
- Wiedziałam, że mi nie uwierzysz, więc przyniosłam ci jeden. Wręczyłam jej jeden
z rysunków które udało mi się niepostrzeżenie uratować od płomieni. Rysunek
przedstawiał ewidentnie Caroline, szeroko uśmiechniętą
i w balowej sukni. Sukni którą Nik podarował mi jakieś 300 lat temu.
- Nie
rozumiem czemu mi to mówisz.
- Mam swoje
powody. Pomożesz mi przywrócić mu te uczucia, czy nie?
- Zgoda. – Zawahała
się jakby niepewna co robi. – Ale pod jednym warunkiem. Powiesz mi dlaczego
chcesz to zrobić. – Wampirzyca spojrzała na mnie, a ja westchnęłam.
- Ok, ale ty
wyjaśnisz mi dlaczego Nik namalował cię w mojej sukni balowej.
- Czuję, że
możemy się dogadać. – Zgodziła się.
Weszłyśmy do
baru i usiadłyśmy w jednym ze stolików w rogu. Zamówiłam dwa drinki, mając
nadzieję, że dziewczyna będąc już pijana bardzo ułatwi mi sprawę.
- Więc ty
zaczynaj. – Poganiała mnie.
- No dobra.
Ale nie będziesz mogła się już wycofać.
- Jasne,
przecież się zgodziłam.
- No więc
zapisałam się tu do szkoły. – Zaczęłam śmiało dumna z tego pomysłu.
- Będziesz
chodzić ze mną do liceum? – Wampirzyca wydawała się zdziwiona, ale nie
zaniepokojona. – Klaus też?
Wybuchłam
śmiechem, a ona zaraz do mnie dołączyłam.
- Masz
poczucie humoru. – Powiedziałam, czując się choć raz w tym miasteczku, jak w
domu.
-
Rzeczywiście Klaus jako uczeń w liceum to dość komiczna wizja. A tak w ogóle to
jestem Caroline. – Podała mi rękę. Rzeczywiście nie zostałyśmy sobie jeszcze przedstawione.
Pewnie bracia Salvatore naopowiadali jej o mnie dużo złego.
- Rebeka. –
Uścisnęłam jej dłoń.
- Wieszcz tak
właściwie to już byłyśmy kiedyś przedstawione. W 1713 w Nowym Orleanie, na
Sylwestrze. – Spojrzałam na nią zdziwiona. Myślałam że ma zaledwie rok lub dwa
jako wampir. Pamiętam ten rok bardzo dobrze. To jeden z niewielu, w którym
byliśmy wszyscy razem. - Ale przecież… ty jesteś młodym wampirem prawda? Jesteś
młodsza od Salvatorów, tak?
- Tak…
- Więc jak?
– Spojrzałam na nią zaciekawiona i ku mojemu zdziwieniu ona odpowiedziała równie
zdziwionym wzrokiem.
- A więc
taki Sylwester miał miejsce?
- Teraz
zupełnie już nic nie rozumiem. Punkt dla ciebie Caroline. Myślałam, że już nic
mnie na tym świecie nie zdziwi, a ty to robisz już drugi raz odkąd tu
przyjechałam.
- Drugi?
- Najpierw
Klaus zaczyna do ciebie czuć coś tak mocnego, że wyłącza uczucia, a potem
mówisz mi o rzeczach, których nie pamiętam, ale które zgadzają się pod względem
wszystkich sytuacji, nie licząc twojego wieku.
- Klaus czuje
do mnie coś bardzo mocnego? – Czy ona naprawdę tego nie zauważyła. Spojrzałam
na nią jak na moją młodszą siostrę, która jeszcze nic nie wie o dorosłym życiu.
- Poprawka,
czuł, a naszym zadaniem jest zrobić wszystko, żeby znów to poczuł. – Uśmiechnęłam się
pocieszająco.
- A jeśli
się mylisz?
- Znam
mojego brata już ponad tysiąc lat i możesz mi wierzyć że wiem co do ciebie
czuje. – Tym razem to na pewno nie jest coś powierzchownego. Nik jeszcze nigdy
nie wyłączył uczuć przez dziewczynę.
- Czuł. –
Poprawiła mnie. – Nadal nie rozumiem co to ma wspólnego z tobą.
- Jedyny
sposób abym mogła się tu uczyć jest zatrzymanie go tu. – Powiedziałam zgodnie z
prawdą, choć może nie do końca. Robiłam to również dla niego, ale nikt nie może
o tym wiedzieć.
- I niby ja
miałabym go tu zatrzymać?
- Tak, a
przynajmniej zakręcić mu w głowie tak, żeby pozwolił mi tu zostać. – Miałam nadzieję,
że to jest możliwe.
- Nie możesz
decydować sama czy tu zostaniesz, czy nie? – Zapadło milczenie. Nie mogę jej
tego powiedzieć, jeśli powiem jej, że moja ostatnia odmowa skończyła się w
trumnie na 50 lat…
- Więc co z
tą suknią? Miałaś mi powiedzieć. – Zmieniłam temat.
- Widzisz na
tym Sylwestrze, nie miałam własnej sukni i Klaus dał mi tę. – Wskazała na
szkic.
- Ale ja
dostałam ją od niego dopiero następnego roku na moje urodziny w lutym. A tak w ogóle wytłumacz
mi jak znalazłaś się w roku 1713.
- To był
tylko sen, a przynajmniej tak myślałam, dopóki nie pokazałaś mi tego rysunku.
- Oj widzę,
że dzieje się między wami coś o wiele bardziej poważnego niż myślałam. – Klaus pokazywał
jej swoją przeszłość przez sny?
- Przestań.
Dziś omal mnie nie zabił i powiedział, że jestem dla niego nikim.
- Pamiętaj
że ma wyłączone uczucia. – Nic nie
odpowiedziała.
- Więc jaki
jest plan odzyskania ich? – Spytała wciąż niepewnie.
- Będziesz
musiała zachowywać się jak dawniej. Może odtworzyć jakieś wasze rozmowy. Może
jeszcze raz go pocałować…
- Ale my się
nigdy nie całowaliśmy. – Patrzyła teraz na nią z nieprzeniknionym wyrazem
twarzy. - To dlatego tamtego dnia chodził jak bomba zegarowa.
- Tamtego
dnia?
-
Przepraszam, nie chciałam wam przeszkodzić. Nie wiedziałam, że zamierzacie się
całować. – Przypomniałam sobie dziwną scenę z tamtego dnia.
- I tyle?
Tak po prostu.
- Nie możemy
nic więcej zrobić. Ale uważaj, może być teraz trochę…
- Chamski,
nie do zniesienia? Zdążyłam się przyzwyczaić. W końcu chodzi już jako
zmartwychwstały ponad dwie doby.
- Pamiętaj
zostało mało czasu. – Przerwałam na chwilę, żałując, że muszę to zrobić. Choć
znałam ją dopiero jakąś godzinę… uważałam ją za moją siostrę… Nie, to tylko
utrudnia sprawę. Przybrałam kamienny wyraz twarzy, nie chcą pokazywać swoich
prawdziwych uczuć. - Jesteś miła, nie sądziłam, że wymazanie ci pamięci będzie
dla mnie tak bolesne. Przepraszam, nie chcę tego robić. Ale zrozum, nie możesz
wiedzieć co on do ciebie czuje, nie ode mnie. Myślę, że on sam jeszcze nie wie,
że cię kocha. – Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam jej w oczy. - Muszę jeszcze wiedzieć,
kochasz go? Kochasz mojego brata? – Użyłam perswazji. Znałam już odpowiedź na
to pytanie, jednak muszę wiedzieć to na pewno.
- Tak, kocham go. – Uśmiechnęła się.
-
Wiedziałam, ale musiałam zapytać. – Znów spojrzałam jej w oczy. – Kiedy stąd
wyjdę, zapomnisz wszystko, zapomnisz, że mnie spotkałaś, zapomnisz o tej
rozmowie. Pamiętaj tylko, że go kochasz i nie poddawaj się, rozkochaj go w
sobie na nowo. – Wstałam, wzięłam kieliszek ze stolika, zapłaciłam i wyszłam.
Powodzenia Caroline, pomyślałam i z powrotem przybrałam maskę wrednej i
lodowatej.
Caroline:
Zamrugałam
oczami. Co ja tu robię? Spojrzałam na pustą szklankę przede mną. Wygląda na to,
że przedłużam balangę. Wszystko zaczęło składać się w całość. Wyszłam od Bonnie
w niezbyt dobrym humorze, potem poszłam do baru i ciągle tu jestem. Spojrzałam
na zegarek. Od jakichś 2 godzin. Pora się zbierać. W mojej głowie pojawił się
ból, oraz mała iskierka nadziei. Kocham go i nie zamierzam poddać się tak
łatwo!
Super :* mam nadzieję że caroline przywróci klausowi uczucia <3 czekam na nn :3
OdpowiedzUsuńbombowy :D Chamski i zły Kalus czadowy :D superowe dialogi :D Rebeka jest świetna :D
OdpowiedzUsuńHahaha Caroline i Damon pijani wymiatają xD Normalnie sobie wyobraziłam, jak Care "łączy wątki" xD Oki. Rebekah miła - to coś nowego! Jestem w szoku, że ona w ogóle tak potrafi. Chociaż Rebekah i Caroline powinny być, przynajmniej dla mnie, przyjaciółkami forever. <3 O! 19:19. Oki, jedziem dalej. Hm... ale wkurzyła mnie Bekah, kiedy zapytała Caroline o Klausa. To przecież jej prywatna sprawa, jeju. :( A co do bezuczuciowego Klausa - i'm impressed. *o* Zły Klaaaaus, jeny, kochany. <3 Wiem, dziwna jestem, że go takiego lubię, ale zauważyłam, że ja lubię wszystkich złych bohaterów. Albo drugoplanowych. No. Rozdział ŚWIETNY. :D Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, komentarzy, wejść, życia, ocen dobrych, czekolady, słońca, fajnych odcinków TVD i TO, weny raz jeszcze i wszystkiego najlepszego z okazji dnia 12-tego lutego! <3 Czekam na nn z niecierpliwością xoxo
OdpowiedzUsuńDzięki za długi komentarz i za życzenia ;* Pozdrawiam i też życzę ci tego wszystkiego ;p
UsuńHejka!! Dość długi czas już nie komentowałam twojego bloga, ale uwierz mi, każda notka została przeze mnie przeczytana. Jeżeli chodzi o rozdział to naprawdę był świetny! To był genialny pomysł o tym częściowym wyłączeniu uczuć przez Klausa. Nie wiem skąd ci takie super pomysły przychodzą do głowy. Mam nadzieję, że jak najszybciej pojawi się kolejny rozdział, bo dość długo już nic nie dodałaś. Aha tak przy okazji to szkoda, że nie napisałaś rozdziału tematycznego na Walentynki. Pozdrowionka i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńCieszę się że znów komentujesz ;*
Usuń