Rozdział 18
Wiem, wiem ostatnio rzadko wkładam posty, ale musicie mi wybaczyć, mam teraz sporo nauki w szkole i jeszcze bierzmowanie... Ale postaram się częściej. Przynajmniej raz w tygodniu. Jest nowy rozdział. Specjalnie dla wyczekujących. Mam nadzieję że wam się spodoba.
Caroline:
Obudziłam
się z bólem głowy, jednak mimo wszystko wstałam z łóżka. Ubrałam się w letnią
sukienkę, zrobiłam lekki make-up i wyszłam z domu. Po raz pierwszy od początku
roku miałam ochotę iść do szkoły, to było jednak niemożliwe. Najpierw muszę
odzyskać dwie ważne w moim życiu osoby. Przyjaciółkę porwaną przez psychopatę i
Nika… będącego tymczasowo psychopatą. Wzięłam głęboki wdech delektując się
świeżym powietrzem i promieniami słońca na swojej twarzy. Zamknęłam oczy chcąc
zatrzymać tę błogą chwilę choć na chwilę, to jednak nie było mi dane.
Usłyszałam koło siebie dźwięk silnika a następnie klakson. Otworzyłam oczy i
spojrzałam w kierunku samochodu który stał właśnie na moim podjeździe.
- Wsiadasz?
– Spytał Damon patrząc na mnie spod swoich okularów.
- Znowu ty?
– Powiedziałam zrezygnowana przypominając sobie wczorajszą żenującą sytuację,
kiedy rozmawialiśmy o Klausie. – Czego chcesz? – Dobrze że byłam wtedy pijana.
- Musisz mi
pomóc.
- Zaraz
zaraz… - Przerwałam mu. – Czy Damon Salvatore prosi mnie właśnie o pomoc? –
Kpiłam z niego. Choć byłam bardzo ciekawa o co może chodzić.
- Bardzo
zabawne. – Nie wyglądał na rozbawionego. – Chodzi o Stefana. Chce się ofiarować
Klausowi w zamian za Elenę.
- Co!? –
Cała złość jaką do niego miałam za wczoraj, nagle uleciała.
- Gdzie on
jest?
-Spokojnie.
Zamknąłem go w piwnicy. Więc jak będzie? – Normalnie sprzeczałabym się z nim,
ale tu chodziło o mojego przyjaciela. Wsiadłam do auta które sekundę później
ruszyło z piskiem opon. Przez pewien czas panowało niezręczne milczenie.
- A ty? –
Nie wytrzymałam. Nic nie powiedział tylko spojrzał na mnie zdziwiony. – Jak ty
to znosisz? – Znów milczenie. Wydawał się niewzruszony. – Przecież wszyscy
wiemy że ją kochasz. Jak sobie z tym radzisz? – Ciągle nic. – Mi możesz
powiedzieć. – Zaczynało mnie to irytować.
- Przecież i
tak jej nie zabije. Potrzebuje jej krwi. – Wydawało by się, że naprawdę nic nie
czuje, ale to nieprawda. Jego postawa przypominała mi kogoś.
- Och
przestań w końcu! Oboje dobrze wiemy że coś do niej czujesz i że teraz to
przeżywasz! Więc nie bądź tchórzem i nie udawaj że te uczucia nie istnieją! –
Słowa płynęły z moich ust bez mojej zgody. Damon nacisnął z całej siły hamulec,
a auto zrobiło trzy fikołki do przodu i wylądowało z powrotem na kołach.
Wstrzymałam oddech. Gdybym nie była nieśmiertelna prawdopodobnie już bym nie
żyła. Cała przednia szyba była wybita, a dach zgnieciony. Siedziałam tak na fotelu
oglądając szkody. Spojrzałam na Damona.
- Co ty
wypr…
- Nigdy
więcej nie nazywaj mnie tchórzem! – Zaczął krzyczeć. – Tak, kocham ją
najbardziej na świecie, dzięki niej staję się lepszą osobą, nie wiem co bym
zrobił gdybym ją stracił. Ale nie rozumiem co mi da rozmowa z tobą. Nie jestem
Stefanem, nie oczekuj po mnie, że będę okazywał swoje uczucia w taki sposób! –
Zatkało mnie. Nie wiedziałam, że kryje się za tym aż tyle uczuć.
-
Przepraszam. Masz rację. – Przyznałam szeptem. – Choć nie powiem, że jego okazywanie
uczuć jest bardziej bezpieczne i mniej kosztowne. – Dodałam żeby rozładować
napięcie, wskazując na wrak samochodu w którym wciąż siedzieliśmy.
- No może
odrobinę. – Dodał już wesoło Damon i oboje wypchnęliśmy śmiechem. Potem
wyszliśmy z auta, i zaczęliśmy się wyjmowaniem kawałków szkła które wbiły nam
się w całe ciało.
- To co?
Ścigamy się? – Spytał Damon.
- Nie masz
ze mną szans. – Prychnęłam.
- Na trzy.
Raz… dwa... – I pobiegł.
- Ej miało
być na trzy! – Pobiegłam za nim.
Damon
oczywiście dobiegł pierwszy. Ja chwilę za nim.
- Miało być
na trzy! Oszukiwałeś! – Już miał coś powiedzieć ale przerwał mu ostry zgrzyt
metalu. Oboje zbiegliśmy do piwnicy.
- Stefan? –
Patrzyłam na niego przez kratkę w metalowych drzwiach. Podniósł głowę i
spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. – Caroline musimy ją uratować.
- Wiem,
wiem… Damon czy mógłbyś już otworzyć te drzwi? – Zrobił jak poprosiłam.
Usiadłam na ziemi obok Stefana. – Uratujemy ją, ale nie w taki sposób, nie
możesz wykupić Eleny kosztem siebie. Jej nie skrzywdzi, przynajmniej na razie,
a ciebie może zabić.
- Nie sądzę.
– Wtrącił się Damon. – To starzy kumple. – Myślałam że żartuje.
- Damon czy
mógłbyś na chwilę się zamknąć?
- Ale ja
mówię serio. Sama go spytaj. – Popatrzyłam pytająco na Stefana.
- To prawda,
kiedyś byliśmy przyjaciółmi, ale wtedy byłem rozpruwaczem. – Patrzyłam na niego
oszołomiona.
- Ale ty
przecież wczoraj mówiłeś że ja nie mogłabym zakochać się w kimś takim… a sam
byłeś jego przyjacielem?
- Ale wtedy
nie byłem sobą. Byłem bezmyślnym mordercą! – Chciałam mu odpowiedzieć, ale nie
było czasu na kłótnie.
- Nie ważne.
Proponuję przejść do salonu i tam coś wymyślić. Przecież musi być jakiś sposób
żeby ją uwolnić.
Stefan
pokiwał głową i wyszedł z celi. Wszyscy razem usiedliśmy w salonie, Damon rozdał
nam po szklance brandy.
- No więc?
Blondi?
- Dlaczego
ja? Przecież w twoim mniemaniu ja jestem ta głupia. Pamiętasz?
- Niby tak.
Stefan?
- Ej! Miałeś
zaprzeczyć!
- Yyy mam
kłamać? – Popatrzył na mnie z kpiącym uśmieszkiem.
- Tak to
rzeczywiście nie w twoim stylu. – Odpowiedziałam urażona.
- Musimy
mieć coś na czym mu zależy. Barbie?
- Nie patrz
na mnie. Ja nic nie wiem.
- Szkoda że
już się na tobie poznał, bo mógłbym wykorzystać ciebie. – Spojrzałam na niego
gniewnie.
- Musi być
coś na czym mu zależy!
- Rodzina. –
Powiedziałam po namyśle.
- Rebeki
raczej nie uprowadzimy. Jakieś inne pomysły?
- Może ma
więcej rodzeństwa. – To był tylko sen! Powtarzałam sobie w myślach zła że nie
mogę wyrzucić go z głowy.
- Rebeka
wspominała kiedyś o rodzeństwie. Ale nie wiem gdzie oni są. – Klaus ma
rodzeństwo? Patrzyłam na Stefana oszołomiona.
- Może
Bonnie mogłaby rzucić zaklęcie lokalizujące? – Zagadnęłam.
- Bo jego
rodzeństwo to nie są wcale pierwotni, których we dwójkę nie uda nam się złapać.
– Kpił Damon. – O ile w ogóle istnieją.
- Zawsze
możemy spróbować. Może nam pomogą. Z resztą nie mamy innego wyboru.
Przynajmniej do puki nie wymyślimy czegoś innego.
- Caroline
ma rację musimy spróbować. – Poparł mnie Stefan. Damon nadal nie był
przekonany.
- Masz
lepszy pomysł?
- Dobra, już
dobra.
Wsiadaliśmy
do auta Damona i pojechaliśmy do domu Bonnie. Wiedźma czuła się już zupełnie na
siłach.
- I co macie
jakiś pomysł? – Spojrzałam na nią zdziwiona. Myślałam że jeszcze nie wie.
- Wszystko
jej powiedziałem. – Wyjaśnił mi Stefan.
Usiedliśmy
wszyscy w salonie, a Stefan wyjaśnił co chcemy zrobić. Przy okazji dowiedziałam
się, że naszyjnik Eleny, który wykorzystaliśmy do znalezienia rodziny
pierwotnych, należał kiedyś do Rebeki. Bonnie zapewniając nas, że czuje się już
na siłach zaczęła mamrotać zaklęcie lokalizujące.
- I co?
Udało się? – Spytałam, kiedy już skończyła.
- Chyba tak,
choć to było dziwne. Poczułam, że ta osoba jest chroniona przez silne zaklęcie,
a mimo wszystko byłam w stanie ją znaleźć.
- Czyli
jesteś silniejsza niż czarownica która założyła tamto zaklęcie? – Byłam
ciekawa.
- Nie, to
raczej… jakbym miała pozwolenie.
- W Jackson?
To jedynie dwie godziny stąd.
- Chyba dwie
i pół godziny stąd. – Poprawiłam go.
- Zależy kto
prowadzi. – Puścił do mnie oko. – A gdzie dokładnie?
Bonnie
podała nam dokładny adres i we trójkę pojechaliśmy na spotkanie z pierwotnym.
Po niecałych dwóch godzinach wysiadłam z auta szczęśliwa na widok ziemi.
-
Przejechałeś jakieś 97 mil w mniej niż dwie godziny!
- To wyrazy
uznania? – Spojrzałam na niego spod ukosa.
- To chyba
pomyłka. To nie jest adres domu, tylko numer boxu. - Rzeczywiście, Stefan miał
rację. Staliśmy przed rzędem metalowych baraków, służących do przetrzymywania
przeróżnych rzeczy, ale nie do mieszkania.
- To co
wracamy? W drugą stronę pobiję ten rekord i przejadę tę trasę w czasie półtorej
godziny.
- Najpierw
sprawdźmy. – Zareagowałam szybko nie mając ochoty znów wsiadać do samochodu z
Damonem za kierownicą.
- Chodźmy. –
Poparł mnie Stefan. Weszliśmy do odpowiedniego boxu, ale nikogo tam nie było.
Barak był prawie pusty, nie licząc drewnianej trumny na środku.
- Totalny
psychopata. Ciekawe dla kogo jest ta trumna. – Damon podszedł i uchylił wieko. –
U ten nieszczęśnik chyba nam się już nie przyda, ale dobra wiadomość jest taka,
że to nie mógł być jego brat. Zanim zdążyłam podejść zobaczyłam tylko jak Damon
szybkim ruchem wyciąga bogato zdobiony sztylet z trumny. – Ale cacko. Jemu już
się chyba nie przyda.
Podeszłam do
trumny, ale tam nikogo nie było. Poczułam tuż koło siebie ruch powietrza,
obróciłam się w tamtą stronę. I poczułam że moje serce bije szybciej niż Damon
jeździ. Wysoki mężczyzna, o szarej popękanej skórze ściskał Damona za gardło.
Usłyszałam szmer i Stefan znalazł się koło mnie. Damon próbował coś powiedzieć
ale wampir ściskał go zbyt mocno.
- Kim
jesteś? – Spytał Stefan. Nieznajomy odwrócił się do nas twarzą i zamarłam. On
wyglądał zupełnie jak…
- Elijah? – Pierwotny patrzył teraz tylko na mnie
lustrując mnie wzrokiem, bardziej z ciekawością niż ze złością.
extra rozdział:D fajnie ze znaleźli Elijah :D
OdpowiedzUsuń