.

.
.

sobota, 31 maja 2014

Rozdział 25

Rozdział 25
Kochane jest kolejny rozdział. Zacznę od dedykacji. No więc rozdział dedykuję mojej ukochanej i jedynej ArtisticSmile <3
oraz nowej komentującej justi. Dziękuję za komentarze i zapraszam do dalszego komentowania. Od poniedziałku do środy jestem na wycieczce szkolnej jednak to nie powinno mieć wpływu na cokolwiek, tak więc kolejny rozdział pojawi się najpewniej za tydzień.
Miłego czytania ;*
Caroline:
Niedługo po tym jak się rozłączyłam otrzymałam smsa z adresem. Spojrzałam na smartfona, włączyłam muzykę i zaczęłam przeglądać aplikacje. Jest! Włączyłam GPSa i wpisałam dokładny adres hotelu, który jak się okazało znajdował się na drugim końcu miasta. Miałam ochotę się przejść na spacer i trochę pozwiedzać, jednak chciałam także zobaczyć co z Eleną. Tak więc zdecydowałam się w końcu na drugą opcję. Jak najszybciej dostałam się do hotelu. W recepcji Rebeka najwyraźniej już zdążyła podporządkować sobie całą obsługę za pomocą perswazji. Gdy tylko weszłam jakiś mężczyzna podbiegł do mnie i przywitał mnie serdecznie mówiąc już, że pani Rebeka czeka na mnie w pokoju 116 i uprzejmie wskazał mi drogę. Chciał nawet odprowadzić mnie pod same drzwi jednak dobitnie odmówiłam. Ku mojemu zdziwieniu drzwi do pokoju były zamknięte. Ciekawe co takiego może grozić pierwotnej, że musi zamykać drzwi na klucz. Zapukałam. Drzwi ze szczękiem otwieranego zamka uchyliły się delikatnie. Otworzyłam je szerzej.
- Dobrze, że jesteś bo ten sobowtór jest straszny. –Dobiegł mnie dźwięk z wnętrza. Zaśmiałam się w duchu.
- Wolisz moje towarzystwo? – Znajdowałam się w korytarzu z parkietem z ciemnego drewna i o beżowych ścianach. Prawie wszystkie dodatki były w kolorze złotym.
- Wolę abyś to ty jej pilnowała, bo nie ręczę za siebie!
- Caroline? – Usłyszałam znajomy głos przyjaciółki i poczułam jak kamień spadł mi z serca gdy zobaczyłam ją całą i żywą.
- Elena! – Przytuliłam ją mocno. Może nawet trochę za mocno, ponieważ Elena pisnęła z bólu. – Tak się cieszę, że żyjesz!
- Już myślałam, że o mnie zapomnieliście!
- Oczywiście, że nie głuptasie. – Odsunęłam się trochę od dziewczyny chcąc uważniej jej się przyjrzeć. O dziwo wyglądała całkiem dobrze nie licząc worów pod oczami. Nie wyglądała na głodzoną ani na kogoś kto był więziony, raczej na niewyspaną.
Miałyśmy sobie tyle do opowiedzenia, że nie zwróciłam nawet uwagi kiedy Rebeka wyszła z pokoju. Kilka godzin później wróciła.
- No ile można? – Spytała z irytacją. - Caroline nie mam zamiaru cię rano budzić. Jak się spóźnisz na samolot to twoja sprawa. – Powiedziała to tylko do mnie jakby Eleny tu nie było. Brązowowłosa nagle pobladła.
- Dlaczego ona mi pomaga? – Spytała szeptem kiedy pierwotna wyszła.
- Hmm też do końca tego nie rozumiem. Jednak nie musisz się niczego obawiać. Ona nie zrobi ci krzywdy. – Uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Jak możesz tak mówić! Przecież to siostra Klausa! Oni oboje są takimi samymi potworami!
- Elena… Klaus cię uwolnił.
- I oddał w jej ręce? Co oni znowu knują? – Westchnęłam. Jak mogę wytłumaczyć komuś, kto został porwany, że jego porywacz nie jest taki zły jak mu się wydaje?
- Może Klaus się zmienił?
- Zmienił? Caroline nie opowiadaj bzdur. To morderca!
- Och czy możemy zmienić temat na trochę przyjemniejszy? – Elena przytaknęła i zaczęła wypytywać od nowa o wszystkich. Nie wiem nawet kiedy zasnęłyśmy, ale było to z pewnością po północy.
Klaus:
Drzwi nie były zamknięte więc bez zbędnego hałasu wszedłem do środka. Pokój oczywiście był najlepszy w całym hotelu. W pierwszej sypialni spała Rebeka zamknąłem więc delikatnie drzwi i zajrzałem za następne. Tam jednak nikogo nie było. Otworzyłem drzwi do ostatniej sypialni a tam znów nic. Była zupełnie pusta. Gdzie jest więc Caroline i jej irytująca przyjaciółka? Usłyszałem miarowe oddechy dochodzące z salonu. Rozejrzałem się po ciemnym pomieszczeniu które było rozjaśnione tylko przez światła wlatujące przez okno. Na wąskiej kanapie spały dwie postacie, mnie interesowała tylko jedna z nich. Jej blond włosy były rozrzucone wokół jej twarzy, a jeden lok opadł jej na policzek i usta. Jej oddech był spokojny, jej usta lekko rozchylone. Jedyne co powstrzymywało mnie przed pocałowaniem jej była nasza ostatnia kłótnia, no i może trochę brązowowłosa dziewczyna obok. Dzięki jej krwi udało mi się stworzyć dziesiątki hybryd a wciąż zostało mi jeszcze trochę tego życiodajnego płynu. Usiadłem na krześle niedaleko kanapy wpatrując się w mojego Anioła, próbując zapamiętać każdy pojedynczy detal jej twarzy i zastanawiając się jak młoda wampirzyca zareagowałaby na mój pocałunek. Była by zła? A może nie? Zaśmiałem się w duchu myśląc, że cokolwiek bym ustalił ona i tak by mnie zaskoczyła. Siedziałem tak całą noc.
Przekręciła się na drugi bok próbując zmienić niewygodną pozycję. Kanapa okazała się jednak za mała i sekundę później moja Ukochana leżała na podłodze. Zaśmiałem się, a ona słysząc to poderwała się z podłogi.
- Dzień dobry Caroline. Wygląda na to, że się nie wyspałaś. – Spojrzała na mnie zdziwiona a ja odpowiedziałem jej wesołym uśmiechem. Ciszę między nami przerwał wrzask Eleny, która na mój widok przeskoczyła przez oparcie i podbiegła do najbliższego stolika próbując oderwać drewnianą nogę.
- Elena uspokój się. – Caroline mówiła bardzo spokojnie.
- On chcę mnie zabrać!
- Nie pochlebiaj sobie sobowtórze. – Prychnąłem. – Przyszedłem zabrać Caroline.
- Jak to? – Zdziwiła się dziewczyna jednak ją zignorowałem.
- Gotowa?
- Gotowa? Na co? – Wampirzyca nie wiedziała najwyraźniej o co mi chodzi.
- Obiecałaś mi, że spędzisz ze mną cały dzień w zamian za życie mojej hybrydy. - Dziewczyna przez chwilę nad czymś się zastanawiała. – Czyżbyś zmieniała zdanie?
- Oczywiście, że nie. Po prostu pomyślałam, że to ty zmieniłeś zdanie. – Chciałem coś powiedzieć jednak Gilbertówna znów wcięła się w rozmowę.
- Caroline nie idź! On cię zabije!
- O mamy zebranie a nikt mnie nie zaprosił. – Moja siostra stała w progu.
- Beka. – Przywitałem ją.
- Nik. – Odpowiedziała z uśmiechem. Cała ta sytuacja najwyraźniej ją bawiła.
- Wiedziałam, że to zasadzka! Teraz zabiją nas obie! – Krzyczała szatynka. Wstałem już aby ją uciszyć jednak Beka była szybsza.
- Zamknij się bo inaczej rozszarpię ci gardło.
- Rebeka! – Zawołała zbulwersowana Caroline.
- Pójdziemy dziś na zakupy? – Powiedziała do blondynki  jakby nigdy nic. – Potrzebuję porady i tragarza. – Wyjaśniła szybko wyczuwając jej zdziwione spojrzenia. Zaśmiałem się głośno. No proszę, czyżby Beka polubiła Caroline?
- Nie tym razem. Dziś Caroline spędza ze mną cały dzień. – Siostra spojrzała na mnie ze zdziwieniem i wyrzutem.
- Czyli nie wracamy dziś do Mystic Falls?
- Ty i Elena wracacie dziś, a my zostajemy.
- Jak to? - Tym razem to Caroline się odezwała.
- Kochana Elena z pewnością będzie wolała pojechać do domu i spotkać się z jej ukochanymi braćmi Salvatore.
- Zgoda, ale bądź dla niej miła. – Beka przekręciła tylko oczami.
- Gotowa? – Spytałem patrząc na poczochrane włosy i pomięte ubranie z wczoraj, w którym młoda wampirzyca i tak wyglądała pięknie.
- Muszę się jeszcze umyć i ubrać. - Zatrzymała się.
Caroline:
Zupełnie zapomniałam, że nie mam nic do ubrania.
- Ubrania położyłam ci na łóżku. Myślę, że mamy podobny rozmiar.
- Skąd masz tu ubrania?
- Wczoraj kupiłam. – No tak, Rebeka wyszła na parę godzin.
- Dzięki. – Poszłam do sypialni i wzięłam stertę idealnie poskładanych ubrań jeszcze z metką. Weszłam do łazienki i od razu odkręciłam wodę pod prysznice, zanim jeszcze weszłam. Czy Elena może jechać z Rebeką? Pierwotna dała słowo Elijahowi, że przywiezie ją całą i zdrową. A czy ja mogę zostać tu sama z Klausem? Weszłam pod prysznic. Kiedy skończyłam się kąpać przyjrzałam się dokładniej rzeczą zakupionym przez Rebekę. Była to zwiewna, kremowa sukienka na ramiączkach sięgająca mi raptem do ud. Jej dekolt nie był za duży, lecz ramiączka krzyżowały się na prawie całkiem odsłoniętych plecach. Była bardzo lekka i pasowała na mnie idealnie. Rebeka może i ma dobry gust i prawdopodobnie normalnie mogłabym chodzić w takiej sukience, ale czy przy Pierwotnym również mogę ją nosić? Do tego Rebeka przyszykowała różowe szpilki i żadnego sweterka! Założyłam na siebie ten strój i przeczesałam włosy grzebieniem który prawdopodobnie należał do siostry Klausa. Na koniec cieniutki brązowy pasek, który sprawił, że cała sukienka nabrała jeszcze większego uroku. No trzeba przyznać, że jest piękna, ale ja nie idę na randkę, a jedynie spełniam warunki Klausa. Ale czy na pewno? Oderwałam wszystkie metki starając się nie patrzeć na ceny oraz znaczki firmowe znajdujące się na nich. Nigdy wcześniej nie nosiłam na sobie tak drogich i znanych ubrań.
- Moje kosmetyki leżą na umywalce, więc jeśli musisz, to możesz ich użyć. – Rebeka stała pod drzwiami. Skorzystałam z jej propozycji widząc podkrążone oczy w moim lustrzanym odbiciu. Gdy byłam już gotowa wzięłam głęboki wdech i wyszłam z łazienki.
- Wiedziałam, że będzie na ciebie pasować. – Usłyszałam jej zadowolony szept. – Choć miałam nadzieję, że założysz ją na zakupy ze mną, a nie randkę z nim. – Powiedziała urażona. Spojrzałam na Klausa czekając aż wyprowadzi swoją siostrę z błędu. On jednak nic nie powiedział lustrując mnie jedynie zachłannym wzrokiem. Jego oczy były ciemniejsze niż zwykle, a ja pod jego wzrokiem poczułam się całkiem goła. Zaczerwieniłam się na policzkach.
- Pięknie wyglądasz. – Powiedział lekko zachrypniętym głosem.
- Kiedy macie samolot? – Spytała Rebeka.
- Jeszcze nie wiemy. – Klaus nie spuszczał za mnie wzroku.
- Idziemy? - Spytałam nie mogąc znieść już jego spojrzenia.
- Oczywiście. – Otworzył przede mną drzwi.
- Do zobaczenia w domu! – Zawołała Rebeka, a ja zupełnie zapomniałam o obecności Eleny która skulona w kącie nic nie mówiła. Drzwi za nami się zamknęły.
- Gdzie idziemy?
- Najpierw na śniadanie.
- Na śniadanie? – Nie sądziłam, że Pierwotny o tym pomyśli. Pokiwał zamyślony głową.
- Jesteś na mnie jeszcze zła?
- Nie. Uwolniłeś Elenę i oszczędziłeś Alexa. Ale został jeszcze Elijah. Kiedy zamierzasz go uwolnić?
- Uwolnię go, jeśli spędzisz ze mną noc. – Wciągnęłam gwałtownie powietrze i zatrzymałam się.
- Zwariowałeś?! – Zaśmiał się.
- Nie to miałem na myśli. Chodziło mi raczej o twoje towarzystwo. Możemy iść na przykład do klubu.
- Aha. – Odetchnęłam z ulgą, a może też z rozczarowaniem?
- Jesteśmy na miejscu. –Rozejrzałam się. Staliśmy przed uroczą restauracją. Weszliśmy do środka. Klaus powiedział coś po francusku do kelnera który zaprowadził nas do stolika dla dwóch osób, pod oknem. Klaus odsunął mi krzesło, a następnie gdy już usiadłam zajął miejsce naprzeciw mnie. Kelner coś powiedział w swoim ojczystym języku, Klaus pokiwał na to przecząco głową i powiedział coś pokazując dwa palce.
- Zamówiłeś coś, prawda?
- Tak.
- Ale co?
- Zobaczysz. – Uśmiechnął się do mnie. Przekręciłam oczami a następnie spojrzałam przez okno. Otworzyłam szerzej oczy. Restauracja znajdowała się prawie pod samą Wieżą Eiffla! Jak to możliwe, że wcześniej tego nie zauważyłam?
- Podoba ci się? – Usłyszałam brytyjski akcent. Klaus nachylał się nad stolikiem badając moją reakcję.
- Bardzo. – Tu naprawdę było pięknie.
- Mówiłem, że mogę cię tu zabrać. – Uśmiechnął się łobuzersko. Wróciłam wspomnieniami do jego słów wypowiedzianych na balu. „Zabiorę cię. Gdziekolwiek zechcesz. Rzym? Paryż? Tokio?”. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest najpotężniejszą istotą na ziemi.
- Ale ty mnie tutaj nie zabrałeś. Sama tu przyleciałam. – Drażniłam się z nim.
- Rozumiem, że jeśli następnym razem będę gdzieś jechać to mam cię zabrać ze sobą siłą i oszczędzić ci fatygi? – Zaśmiał się.
- Nie. Wystarczy, żebyś zapytał czy nie chciałabym z tobą jechać.
- A zgodziłabyś się? – Prawdopodobnie nie. I najwyraźniej oboje byliśmy tego świadomi. Na szczęście nie dane było mi odpowiedzieć ponieważ kelner przyniósł nasze zamówienie. Spojrzałam na stół. Przede mną stał ciepły i pachnący rogalik, kawa, masło, dżem oraz pokrojone owoce.
- Pięknie pachnie. – Wzięłam głęboki wdech a następnie zajęłam się jedzeniem. - Nie wiedziałam, że jadasz ludzkie jedzenie. – Zagadnęłam kiedy skończyliśmy jeść.
- Moja rodzina robi to od tysiąca lat. – Zawołał kelnera, który przyniósł ze sobą rachunek.
- Nie wiedziałam, że płacisz za cokolwiek. – To mnie naprawdę zdziwiło.
- Wydawanie pieniędzy to przyjemność, szczególnie na kogoś tak uroczego.
- Oddam wam wszystko. Za sukienkę, samolot i za śniadanie.
- Aż tak mnie nie lubisz? – W jego głosie słychać było rozbawienie.
- Nie rozumiem.
- Przed chwilą powiedziałem, że płacenie za ciebie to prawdziwa przyjemność, a ty chcesz mi zwracać pieniądze.
- Nie musisz za mnie płacić.
- Do tej pory miałem o tobie opinię inteligentnej kobiety, ale pomału zaczynam w nią wątpić. – Był rozbawiony.
- Ach tak? Twoim zdaniem inteligentne kobiety nie mogą za siebie płacić? – Grałam w jego grę.
- Nie. Uważam, że nie muszą. – Dałam za wygraną. Wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy w kierunku wieży. Wyjechaliśmy windą na sam szczyt i to Klaus znów płacił, a ja nie mogłam wiele zrobić bo w końcu nie miałam przy sobie pieniędzy. Przed wyjazdem wydawały się nieważną drobnostką. Gdy stanęliśmy na samej górze poczułam przyjemne uczucie adrenaliny. Dawniej miałam lęk wysokości, ale odkąd jestem wampirem wysokość już mnie nie przerażała, a wywoływała wręcz podniecenie.
- Ależ tu pięknie! – Zaczęłam chodzić wzdłuż barierki podziwiając krajobraz. Przez cały czas czułam jego spojrzenie na mnie. – Spójrz tam widać tę restaurację w której jedliśmy. – Wskazałam na mały z tej perspektywy budynek. W odpowiedzi usłyszałam tylko mruknięcie, ale jego wzrok ani na chwilę się ode mnie nie oderwał. – Czy ty w ogóle podziwiasz?
- Oczywiście. – Zaśmiał się.
- Podziwiasz krajobraz?
- Tak i nigdzie nie ma piękniejszego. – Postanowiłam tego nie skomentować.
- Co to są tamte dwie wysokie wieże?

- To Notre Dame. A tam… - Stanął za mną i trzymając głowę koło mojej aby widzieć z mojej perspektywy wskazał palcem jakąś kopułę na wzgórzu. – Katedra Sacree  Coeur. Tam… - Nie mogłam się skupić. On stał tuż za mną,czułam jak jego koszulka dotyka moich gołych pleców, oddech na swoim policzku. Bezmyślnie odwróciłam się do niego. Nasze usta dzieliły zaledwie milimetry. Spojrzał w moje oczy  uśmiechnął się w dziwny sposób, to był uśmiech którego jeszcze u niego nie widziałam. Zaczął mnie całować najpierw delikatnie, lecz kiedy odwzajemniłam jego pocałunek, stał się bardziej zachłanny. Przyparł mnie do barierki. Całowaliśmy się tak długo, że zabrakło mi tchu. Kiedy na chwilę nasze usta się od siebie oderwały zdołałam wydusić tylko jego imię.

niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 24

Rozdział 24
Już wróciłam. W skrócie było cudownie, gorąco polecam Paryż do odwiedzenia. Jest nowy rozdział. Dedykuję  go ArtisticSmile i dla odmiany laurkaa k. Zachęcam do komentowania i życzę miłego czytania.
Caroline:
- Może to tylko rysunek? – Tak bardzo chciałam w to wierzyć. Blondynka mnie zignorowała w wampirzym tempie razem z obrazkiem zeszła do piwnicy. Dogoniłam ją kilka sekund później.
- Musisz tam jechać.
- Ja też jadę. – Oboje spojrzeli na mnie.
- Zgoda. – Wykrzyknęła Rebeka. Trochę mnie zaskoczyła jej szybka reakcja. – No co? Nie patrz tak na mnie. Może przynajmniej w trumnie nie wyląduję jak ją ze sobą zabiorę. – Powiedziała widząc spojrzenie brata.
- Świetnie. - Uprzedziłam Elijaha. – Chociaż nie rozumiem twojego punktu widzenia. – Wampirzyca przekręciła oczami. - Ale najpierw musimy go stąd wyciągnąć. - Rebeka przytaknęła i zaczęła szarpać kraty. – Może sprowadzę jeszcze Salvatorów? – Rebeka na chwilę zesztywniała aby następnie znów wrócić do mocowania się z kratami.
- Z czego on to cholerstwo zrobił?
- Rebeka odpuść. Musicie się pośpieszyć. Pełnia już jutro. – Wtrącił się Elijah.
- Wrócę z kluczem i żywym sobowtórem.
- Pożyczcie mi telefon. – Automatycznie podałam mu mój. Wykręcił jakiś numer. Ale osoba do której dzwonił nie odbierała.
- Najbliższy lot jest za 3 godziny. – Rebeka sprawdzała coś na swoim telefonie.
- Idźcie już. Pośpieszcie się. Rebeka  proszę cię nie sprowokuj go.
- Tak, tak. Choć wolałabym jechać tam z tysiącem innych osób, jednak możesz mi się przydać. Ładuj się do auta.
Niedługo potem obie jechałyśmy w stronę lotniska w milczeniu. Muzyka leciała dość głośno z głośników, a ja cieszyłam się, że choć w jej rodzaju się zgadzamy.
Jakieś dwie godziny później po odprawie, której nie miałyśmy, ponieważ Rebeka zahipnotyzowała obsługę lotniska, siedziałyśmy już w samolocie w pierwszej klasie. Cisza wciąż panowała od wyjazdu z Mistyce Falls i była już nie do zniesienia.
- Mówiłaś, że nie znosisz Eleny. Więc czemu to robisz?
- Dla Nika. – Poczułam przyśpieszone bicie serca. Też kiedyś tak do niego mówiłam.
- Ale on przecież tego chce.
- On chce wielu rzeczy,  a czasami nie można mieć wszystkiego. Tym razem wybrał źle. – Mówiła spokojnie i łagodnie. Z taką rebeką mogłabym się nawet zaprzyjaźnić.
- Chyba nie rozumiem.
- To… - Nagle jej wyraz twarz stężał. – To nie twoja sprawa. – Powiedziała ostro.
- O co ci znowu chodzi?
- O nic. Po prostu miejmy to już za sobą. Za tydzień jest impreza szkolna z okazji rozpoczęcia roku szkolnego. Muszę wszystko zaplanować. – Zmieniła temat.
- Co?! Co tobie do tej imprezy?
- Zgłosiłam się do jej zorganizowania.
- Ale to moje zajęcie!
- Ty nawet nie chodzisz do szkoły. – Uśmiechnęła się złośliwie.
- Bo ja muszę ratować moich przyjaciół przed twoim bratem w czasie kiedy ty bawisz się w uczennicę!
- O przepraszam ale to nie jest tylko mój brat ale także i twój chłopak!
- On nie jest moim chłopakiem! – Niestety nie był i wydawało się, że nie zamierzał. Pojechał do Paryża i nawet się nie pożegnał, a do tego porwał moją najlepszą przyjaciółkę.
- Czyli nie jesteście ze sobą? To znaczy wy nigdy… - Spytała już łagodniej.
- Nie! – Przerwałam jej. – Zresztą zamierzam wrócić już w ten poniedziałek do szkoły. Nie musisz się martwić o wystrój. – Powiedziałam oschle. Co jej do mojego życia. Co ją obchodzi z kim sypiam, a z kim… nie.
Podróż ciągnęła się niemiłosiernie, ale w końcu stanęłam na płycie lotniska. Rebeka wyciągnęła swój telefon i wybrała jakiś numer. Jej rozmowa nie trwała długo. Potem zamówiła taksówkę.
- Wsiadaj jedziemy spotkać się z moim czarownikiem.
- Masz tu własną czarownika? – Złość już mi trochę przeszła.
- Oczywiście, że tak. Czasami bywam tu na zakupach.
- Acha.
Dojechałyśmy do jednej z dzielnic Paryża. Odludna i brudna, to miejsce zupełnie nie pasowało do Rebeki.
- Jesteś. – Usłyszałam za sobą skrzekliwy głos starszego mężczyzny. Odwróciłam się. Miał on może z 70 lat.
- Mark. Potrzebuję dowiedzieć się, gdzie jest sobowtór Kateriny Petrovej.
- Potrzebuję coś co należy do niej.
- Czy włosy Petrovej wystarczą? Wcześniej tak ją znaleźliśmy. - Mężczyzna pokiwał głową i przyjął od dziewczyny białe zawiniątko. W środku znajdował się brązowy pukiel włosów. Rozłożył mapę i położył tam włosy. Słowa które wypowiadał stawały się coraz głośniejsze. Włosy przemieszczały się po całej mapie aby w końcu zatrzymać się w jednym miejscu. – Cudownie.
- Wiesz gdzie to jest?
- Tak. Rozdzielimy się i pójdziemy z dwóch stron. - Wskazała na mapę. – Ty tędy, a ja tędzy. Spotkamy się na miejscu.
- Dobrze. Ale ja nie znam tych ulic. – Ale ona już zniknęła, czarownik z mapą zresztą też. Wydawało mi się, że wyczuwam jeszcze czyjąś obecność, ale wokół mnie panowała pustka. Ruszyłam pomału w stronę główniej ulicy. Po około 10 minutach natrafiłam na punkt informacji i kupiłam tam mapę. Skręciłam w lewo mając nadzieję, że dobrze ją zorientowałam. Gdyby nie powód dla którego tu jestem prawdopodobnie skakałabym teraz z radości. Byłam w Europie! W Paryżu! Spojrzałam w górę szukając Wieży Eiffla. Nade mną królowały jednak tylko szare i brudne dachy starych kamienic. Po około 20 kolejnych minutach stwierdziłam że się zgubiłam. Już miałam sięgnąć po telefon i zadzwonić do Rebeki gdy usłyszałam za sobą jakiś ruch. Moje serce zabiło szybciej. Co jeśli to Klaus? Tak strasznie chciałam go zobaczyć, ale nie wiedziałam co mogłabym mu powiedzieć. Z za rogu wyłoniła się grupka młodych mężczyzn.
- Spójrzcie kogo my tu mamy. Co taka piękna laleczka robi tutaj? Nie wiesz mała, że tu podobno grasują wampiry? – Zaśmiał się jeden z nich. Obnażyłam wampirze kły chcąc ich wystraszyć. – O wampirzyca.
- Ale ścieżynka. Pachnie jeszcze jak człowiek. – Zauważył drugi.
- Może się zabawimy panowie? – Trzeci już ruszył w moją stronę.
- Nie radzę! Przede mną stanął jakiś mężczyzna. Był ode mnie wyższy i teraz widziałam tylko jego plecy. Przez chwilę pomyślałam o Klausie. Ale to nie jego głos słyszałam.
- A ty kto? – Nie widziałam który z nich o to zapytał.
- To kim jestem nie ma znaczenia.
- Masz racje. Nie ma. Ty jesteś jeden, a nas jest pięciu. Zginiesz i to jak się nazywałeś nie będzie miało żadnego znaczenia.
Pisnęłam gdy wszyscy ruszyli na mojego wybawcę. Byłam mu wdzięczna za ratunek, ale nikt nie będzie za mnie ginąć.
- Proszę tu zaczekać. – Zwrócił się do mnie i pobiegł do przodu.
- Proszę nie! – Ale on się nie odwrócił. Muszę mu pomóc. Muszę mu jakoś pomóc inaczej zginie. Podbiegłam do niego.
- Prosiłem abyś tam zaczekała! – Krzyknął na mnie. Ale ja go nie słuchałam. Rzuciłam się na jednego z moich oprawców. Udało mi się go zaskoczyć, ale moja przewaga nie trwała długo. Chwilę później udało mu się mnie powalić. Podniósł mnie i trzymając mocno za ręce odchylił moją szyję.
- Zostaw go bo ją zabiję. – Powiedział w kierunku mojego wybawiciela. Teraz mogłam mu się uważniej przyjrzeć. Miał czarne włosy i brązowe oczy. Był ubrany w skórzaną kurtkę i dżinsy. Pod jego nogami leżały trzy martwe ciała. Musiał być niesamowicie silny skoro udało mu się ich pokonać. W ręce trzymał czwartego za gardło. Jego koszulka była cała we krwi. Spojrzał na mnie z niepokojem a następnie na mężczyznę który trzymał mnie w żelaznym uścisku.
- Nie radzę.
- Próbujesz mi grozić? To ja tu jestem górą. Zrobisz jeden krok a wyrwę jej serce, choć może najpierw się pożywię? Choć jest wampirem, jej krew pachnie bardzo ładnie. – Czułam jego oddech na mojej szyi. Śmierdział alkoholem i cygarami. Brązowooki patrzył na tą scenę z czujnością w oczach, ale nie ruszył się ani o milimetr.
- Uciekaj! – Krzyknęłam mimo iż tego czego bałam się najbardziej to zostać teraz sama. Ale to było by samolubne.
- Nie posłuchasz swojej dziewczyny?
- To nie jest moja dziewczyna. – Odpowiedział wciąż spokojnym głosem wampir.
- A więc może wolisz ją nazywać swoją kobietą?
- To nie jest moja kobieta. - Nagle poczułam delikatne ukłucie na szyi które już miało się pogłębić, gdy wtem poczułam świst powietrza nad sobą.
- Ona jest moja. – Znałam ten akcent. Uścisk mężczyzny zelżał a jego głowa wylądowała pod moimi nogami. Krzyknęłam na widok wykrwawiającej się głowy bez tułowia. Spojrzałam na czarnowłosego ale on wciąż stał niewzruszenie wpatrując się w jakiś punkt za mną. Odwróciłam się automatycznie i zobaczyłam go. Stał przede mną na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło że uniosłabym ją, a mogłabym poczuć jego ciepło. Jego oczy przyglądały mi się czujnie, z troską i złością? Czyżby nadal był na mnie zły?
- Nic ci nie jest? – Złapał mnie mocno za ramiona i omiótł spojrzeniem.
- Co tu robisz? – Pokiwał przecząco głową.
- Co ty tu robisz?!
- Przyleciałam u… - Czy mogłam mu powiedzieć o ratowaniu Eleny? – Kiedy tędy szłam natknęłam się na grupkę wampirów którzy chcieli mnie zabić, ale on – kiwnęłam głową w stronę mojego wybawcy którego, imienia niestety nie znałam – uratował mnie.
Klaus spojrzał w kierunku młodego mężczyzny u którego stup leżało już cztery trupy. Poczułam jak jego mięśnie się napinają.
- Wydałem ci chyba proste polecenie! Miałeś chronić jedną młodą wampirzycę! – Polecenie? Chronić? Czyli Klaus przydzielił mi niańkę? Ale dlaczego? Przecież wyjechał! - A tak właściwie gdzie Paul?
- Został z Elijahem.
- To nawet lepiej. Sam się tobą zajmę.
- Co zamierzasz zrobić? – Stanęłam między nim a jego rozmówcą.
- Caroline… - Westchnął próbując mnie wyminąć. Ja jednak w zaparte wciąż stawałam przed nim.
- Chyba nie zamierzasz go zbić? – Pytałam nie rozumiejąc jego intencji.
- Oczywiście że zamierzam.
- Jak to?! Przecież on mnie uratował! Gdyby nie on to już byłabym martwa.
- Nie bądź śmieszna. Gdyby nie on to nikt nie dotykałby cię brudnymi łapskami! – Wyminął mnie w końcu i ruszył na wampira.
- Klaus. Klaus! Klaus!! – Szedł dalej jakby nie słyszał. Złapałam go za koszulkę i dopiero to dało pożądany skutek. Zatrzymał się i przez chwilę w ogóle się nie poruszył. Potem obrócił się delikatnie w moją stronę tak, że prawa ręka, którą wciąż trzymałam jego koszulkę, oplatała go jak w uścisku. Chciałam odsunąć się o krok, ale on oparł swoją bronę o moją głowę i westchnął ciężko.
- Takie są zasady, Kochana, ten kto nie wypełni polecenia ginie.
- Nie sądziłam, że przestrzegasz jakiekolwiek zasady. – Delektowałam się jego ciepłem, jego zapachem, bojąc się że ta chwila szybko się skończy.
- To moje zasady Caroline.
- Zasady są po to żeby je łamać. – Poczułam jak się uśmiecha.
- Mam łamać własne zasady?
- Ty łamiesz wszystkie zasady.
- Zgoda. Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Spędzisz zemną cały  jutrzejszy dzień.
- A tak naprawdę? – Spojrzał na mnie poważnie. – Skoro to twój jedyny warunek za jego życie, to zgoda. – Powiedziałam po krótszym zastanowieniu. – Czy teraz może już iść?
- A co chciałabyś zostać ze mną sam na sam? – Uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie po prostu nie wiem jak szybko zmieniasz zdanie.
- Nie. Jeszcze nie może. – Odsunął się ode mnie i podszedł do mężczyzny. – Tym razem masz szczęście, ale jeśli jeszcze raz zawiedziesz zginiesz. Teraz Alex możesz wrócić do Paula. – Wampir skinął głową i bez słowa zniknął z mojego pola widzenia.
- Dlaczego jesteś tu sama?
- Nie jestem tu sama! – Podniósł brwi ze zdziwienia.
- Ach tak? Więc kto przyleciał z tobą?
- Rebeka.
- Jakoś jej tu nie widzę. Zostawiła cię tu samą?
- Nie jestem dzieckiem Klaus. Nie potrzebuję niańki!
- Ale ochroniarza najwyraźniej.
- Skoro sam zacząłeś temat to może wyjaśnisz mi dlaczego twoja hybryda, jak przypuszczam, mnie śledziła?
- Dla ochrony.
- Jestem wampirem Klaus!
- Oni też byli. Mogłaś zginąć.
- Och proszę cię! Przydzieliłeś mi go już w Mystic Falls! Nie mogłeś przewidzieć, że tu przyjadę, a tam jestem bezpieczna.
- Więc dlaczego tu przyjechałaś?
- Nie udawaj, że nie wiesz! Porwałeś Elenę!
- Już dość dawno temu. – Jego ton głosu stawał się coraz mniej przyjazny.
- Ale dopiero teraz zamierzasz zabić ją jutro o północy!
- Czy ciebie nie obchodzi nic poza Gilbertówną?!
- Mogłabym spytać cię o to samo! Porwałeś ją, potem zabrałeś tutaj i zamierzasz zabić!
- Czy naprawdę nie ma żadnych innych tematów do rozmowy które przychodzą ci teraz na myśl?! – Był zły.
- Może wolisz porozmawiać o Elijahu?! O tym jak go potraktowałeś? Zamknąłeś go w celi!
- Wiem o tym doskonale. Nie musisz mnie o tym informować.
- Och świetnie. A może powiesz mi łaskawie dlaczego zamykasz własnego brata w więzieniu! – Cisza. – Teraz nie masz nic do powiedzenia?
- Dlaczego zwróciłaś się do niego o pomoc? – To pytanie mnie zaskoczyło.
- Ponieważ ty nie chciałeś mi pomóc a on tak. Czuję że mogę na niego liczyć w odróżnieniu od ciebie!
- Och czyżbyś coś do niego czuła? – Zakpił wcale się nie uśmiechając. – Może już się całowaliście? – Spoliczkowałam go.
- Jak śmiesz. – Nie mogłam uwierzyć że to powiedział. – Nawet jeśli to nie twój interes! – Usłyszałam jakiś ruch. Drogą niedaleko nas szedł chłopak mniej więcej w moim wieku ze słuchawkami na uszach. – To z kim się całuję to wyłącznie moja sprawa! Mogę całować kogo mi się żywnie podoba. – Na potwierdzenie moich słów podbiegłam do chłopaka, pocałowałam go w usta i kazałam odejść. Klaus przez chwilę stał w miejscu aby następnie ruszyć na chłopaka.
- Ani się waż! – Stanęłam mu na drodze. – Jaki ty masz problem?!
- Żaden! – Był wściekły. – A więc całowałaś się z Elijahem?!
- Nie jestem twoją własnością Klaus! Nie jestem niczyją własnością! Nigdy więcej tak nie mów! – Nawiązałam do jego poprzednich słów. - Nie wiem jaki związek ma to z całowaniem! Jakim prawem wtrącasz się w moje życie!
- Masz rację. – Wysyczał przez zęby i odwrócił się na pięcie.
- Stój! Jeszcze z tobą nie skończyłam! Przyleciałam tu aby uwolnić Elenę. Gdzie ona jest?! – Pokiwał głową z rezygnacją i z całej siły kopnął metalowy śmietnik, a następnie zniknął.
Klaus:
Dlaczego nie mogłem po prosu odpuścić? Przecież wiedziałem, że nic między nimi nie zaszło. Elijah dał mi swoje słowo. Zawsze mogłem mu ufać, ale czy nadal? Wyciągnąłem telefon z kieszeni.
- Alex masz nową szansę, ale tym razem nie zniszcz jej! Masz znaleźć Caroline i dalej jej pilnować. Daję ci na to pół minuty inaczej za minutę pożegnasz się z głową! – Rozłączyłem się zanim zdążył coś odpowiedzieć. Wyostrzyłem słuch i usłyszałem ciche kroki kilka ulic dalej oraz muzykę.
- Mam cię. – Powiedziałem gdy znalazłem młodego chłopaka. – Nie myśl że to twój szczęśliwy dzień. Ona jest moja. – Pomyślałem o jej wściekłej minie gdyby usłyszała moje słowa. - Nikt inny nie będzie jej całował.
Wgryzłem się w szyję chłopaka i piłem dopóki jego ciało nie opadło bez życia. Kiedy odchodziłem z słuchawek wciąż leciała muzyka.
Caroline:
Dlaczego to nie może być prostsze! Jak ona znajdzie teraz Elenę? A może Rebece się udało? Sięgnęłam po telefon, ale kieszeń była pusta. Czyżby wyleciał podczas walki? Rozejrzałam się ale po telefonie nie było śladu. Gdzie ostatni raz go miałam? Na pewno w piwnicy, pożyczyłam go przecież Elijahowi… Musiał zostać u niego! Potrzebuję znaleźć jak najszybciej jakiś telefon. Na ulicy jak na złość nikogo nie było. Potrzebowałam dojechać do centrum. Tam jest dużo ludzi. Szłam tak chwilę aż napotkałam jakąś staruszkę. Kobieta nie miała komórki, ale pokazała mi drogę w stronę Wieży Eiffla. Czym bliżej centrum tym więcej ludzi minęłam. Jedna z dziewczyn szła właśnie sama ulicą. Podeszłam do niej i za pomocą perswazji zmusiłam do oddania telefonu. I co teraz? Przecież nie znałam numeru ani Rebeki ani Elijaha. Uderzyłam się otwartą dłonią w głowę. No tak mój numer! Wybrałam go pośpiesznie. Elijah odebrał po jednym sygnale.
- Tak?
- Elijah. – Odetchnęłam z ulgą.
- Caroline? Gdzie się podziewasz?
- Masz kontakt z Rebeką?
- Tak. Ma już Elenę. Prosiła aby ci powiedzieć, że masz do niej zadzwonić.
- Nie mam jej numeru.
- Zaraz ci go prześlę.
- Czyli Elena jest cała?
- Tak.
- Nie sądziłam, że pójdzie tak prosto. Hybrydy nie pilnowały Eleny?
- Nie zupełnie. Wszystko uzgodniłem wcześniej z Niklausem.
- Jak to? To on wiedział? Przez cały ten czas… Od jak dawna Elena jest na wolności?
- Od około godziny. Wszystko w porządku? – Nie nic nie było w porządku.
- Tak. Klaus od tak pozwolił ją zabrać?
- Może nie do końca, ale w końcu się zgodził. Powiedział, że robi to dla ciebie. – Nie wierzę. Dlaczego mi nie powiedział? Przecież gdybym wiedziała to nigdy bym na niego tak nie nakrzyczała.
- Prześlij mi jej numer. – Powiedziałam cicho i się rozłączyłam.
Chwilę później dostałam smsa. Wybrałam ten numer.
- Gdzieś ty była?!
- Zgubiłam się.
- Wiesz co by było, gdyby Nik się dowiedział, że zgubiłam cię w dzielnicy wampirów? – Dzielnica wampirów? Nie zapytałam o to jednak. Nic nie odpowiedziałam. – On wie prawda? Och szykuje się kłótnia. – Zaskoczył mnie jej lekko rozbawiony ton. - Powiedz gdzie jesteś to po ciebie wyjdę.
- Nie trzeba. Sama trafię.

- Nie żebym przejmowała się twoim życiem, ale znam jednego którego to obchodzi… Jesteś pewna że nic ci nie będzie? – Chyba słyszałam nutkę troski w jej głosie, ale ponieważ ten pomysł był absurdalny od razu wyrzuciłam go z głowy.
- Poradzę sobie. Po prostu prześlij adres. - Następnie się rozłączyłam.

piątek, 16 maja 2014

Rozdział 23

Rozdział 23
Przepraszam, że tak długo, ale miałam nieporozumienie z moją twórczą stroną ;p Ale już jest nowy rozdział. Dedykuję go ArtisticSmile która ostatnio jako jedyna wytrwale komentuje. Dziękuję Kochana ;*
Z góry informuję że nie wiem czy w przyszłym tygodniu wstawię nowy rozdział ponieważ wyjeżdżam za granice, a że jestem samolubna to zabieram ze sobą Klausa. Pod koniec rozdziału powinniście zrozumieć o czym mówię i gdzie lecę. <3
Klaus:
Rzuciłem Elijaha na maskę jego samochodu. Byłem wściekły. Odkąd przyjechałem do tego miasta nic nie idzie po mojej myśli a teraz jeszcze Elijah i Caroline… Z zamacham wbiłem nogę od stołu prosto w serce mojego brata. Wiedziałem że go to nie zabije, jednak powinno go unieruchomić na jakiś czas.
- Klaus… - Usłyszałem jego cichy głos. Jego twarz odrobinę poszerzała. Wpatrywał się brązowymi oczami pełnymi zdziwienia prosto na mnie.
- Nie zapomniałeś przypadkiem o moim błogosławieństwie? A może dopiero planujesz razem z Car mnie poinformować że jesteście ze sobą? – Zadrwiłem próbując stłumić w ten sposób żal i złość. Nie mogłem uwierzyć, że mój własny brat mi to zrobił… - Podniosłem go za marynarkę i wyczułem coś metalowego w jednej z jej kieszeni. Wyciągnąłem z niej sztylet, sztylet którym go zasztyletowałem. Jak udało mu się go zdobyć? Dopiero teraz przypomniałem sobie, że to nie ja go uwolniłem. Ci idioci oddali mu sztylet. Uśmiechnąłem się pod nosem. Wyciągnąłem drewno tkwiące w ciele Elijaha i rzuciłem nim z impetem w pobliskie drzewo. W wampirzym tempie znalazłem się nad nim. Zanim zdążył odzyskać siły wbiłem mu sztylet prosto w serce. Wstałem i spojrzałem na niego. Choć sztylet nie był zamoczony w popiele z białego dębu Elijah powinien pozostać nieprzytomny kilkanaście a może nawet kilkadziesiąt godzin. Zaniosłem go do piwnicy i zamknąłem w jednej z cel, zabierając ze sobą klucz. Spojrzałem na mały metalowy przedmiot w mojej ręce a następnie zawieszony na rzemyku spoczął na mojej szyi.
Caroline:
Dlaczego on musi się tak zachowywać? Dlaczego nie może po prostu odpuścić? Muszę coś wymyślić. Muszę uwolnić Elenę. Mam nadzieję że Elijahowi uda się coś zdziałać. Och gdyby tylko Klaus nie był taki… boski, przystojny, zniewalający? Pojawiło się w mojej głowie jednak szybko odrzuciłam te myśli. Gdyby nie był taki uparty. Było dopiero późne popołudnie, a ja postanowiłam odwiedzić Bonnie. Nie widziałam jej chyba odkąd wyjechaliśmy aby znaleźć Elijaha. Zapukałam dwa razy i odczekałam chwilę.
- Już idę. – Usłyszałam zza drzwi. Chwilę później otworzyła mi czarownica.
-  Cześć.
- Caroline, dobrze cię widzieć. Wejdź proszę. – Usiadłyśmy na kanapie w małym jasnym salonie.
- Jak się czujesz?
- Wszystko dobrze Caroline. A u was? Stefan mówił że wciąż nie udało ci się uwolnić Eleny. Że twoje przekonywanie nic nie dało. – Spojrzałam na nią zastanawiając się nad znaczeniem tych słów. Czy ona uważa, że to iż Elena wciąż jest uwięziona jest moją winą?
- Ale… - Ugryzłam się w język. – Yhy. - Odpowiedziałam wymijająco chcąc nie głębić dalej tego tematu.
- Caroline… - Zaczęła dziewczyna powoli. – Czy to prawda, że… lubisz Klausa? – Spytała niepewnie krzywiąc się.
- Kto ci to powiedział? – Czyżby któryś z braci Salvatore? Zastanawiałam się kto inny jeszcze o tym wie.
- Damon. Ale wiedziałam, że to musi być żart… - Dziewczyna zamilkła widząc moją minę.
- Nie... tym razem to prawda. – Czarownica głośno wciągnęła powietrze.
- Co? Caroline ty… przecież on jest potworem! – Jej reakcja mnie zabolała.
- Przecież ty go wcale nie znasz!
- A ty znasz? Przecież Klaus przyjechał tu jakieś trzy tygodnie temu a już zabił połowę mieszkańców!
- Stefan też kiedyś zabijał ale się zmienił. Teraz się z nim przyjaźnisz. On…
- On się nie zmieni Caroline. – Przerwała mi w pół zdania. - Lepiej żebyś to teraz zrozumiała, zanim będzie za późno, zanim będziesz tego żałować.
- Jak na razie jedyne czego żałuje to to, że tu przyszłam. -  Byłam naprawdę zła. Wstałam i wybiegłam z jej domu. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Mama pracuje dziś do późna, a perspektywa siedzenia samej w domu wcale mi się nie uśmiechała. Ruszyłam w stronę baru, jednak w połowie drogi zmieniłam zupełnie kierunek. Chwilę później stałam przed drzwiami Salvatorów. Bez pukania weszłam do środka. Odetchnęłam z ulgą widząc w salonie Stefana a nie Damona. Nie miałam teraz ochoty na jego docinki. Potrzebowałam za to rozmowy z przyjacielem, nie byłam jedynie pewna czy Stefan chce rozmawiać ze mną o Klausie który porwał jego ukochaną.
- Caroline? Wszystko w porządku?
- Tak. Nie.
- Co się stało?
- Pokłóciłam się z Bonnie. Stefan czy mogę cię o coś zapytać? – Brunet poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam i wzięłam głęboki wdech. – Czy ty uważasz, że Klaus jest potworem i że nie się nigdy nie zmieni? – Zapadło milczenie. Minęło kilka minut zanim Stefan się odezwał.
- Przepraszam cię Car za moje zachowanie, wtedy gdy dowiedziałem się że coś do niego czujesz… ja naprawdę nie chciałem tak zareagować.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
- Nie. Może i zabił wiele osób, ale ja też kiedyś zabijałem, byłem rozpruwaczem, teraz tego żałuję, ale to się stało i nic na to nie poradzę. Jeśli on jest potworem to ja również nim byłem. Skoro mi udało się zmienić to i jemu może się udać, ale trzeba mu w tym pomóc. I myślę że ty jesteś odpowiednią do tego osobą. – Poczułam w oczach łzy.
- Dziękuję. – Wychrypiałam głosem pełnym emocji.
- Pamiętaj jednak że to nie będzie łatwe. Ale wiedz, że zawsze będę po twojej stronie, jesteśmy przyjaciółmi.
- Z nim też się kiedyś przyjaźniłeś.
- Tak wiem, ale nie pamiętam tych czasów zbyt dobrze, właściwie pamiętam tylko, że się znaliśmy, nic więcej.
- Naprawdę? – Spojrzałam na niego zdziwiona. Łzy przestały już płynąć. Stefan tylko pokiwał twierdząco głową. Oparłam się o niego a on spojrzał na mnie czule. Gdybym miała wybrać sobie starszego brata to wybrałabym właśnie Stefana. Nagle przypomniałam sobie o Elenie.
- Przepraszam, ale ja jestem samolubna, ja zwierzam ci się z moich problemów jakbyś sam miał ich mało… Powiedz mi jak się czujesz?
- Źle, ale najgorsze jest to, że to, że jej nie ma powinienem przeżywać chyba bardziej, może szukać jakiegoś wyjścia a nie siedzieć tu i zapijać smutki…
- Co możesz niby zrobić iść i zabijać niewinnych ludzi?
- Nie wiem Caroline, nie wiem… Co powinienem zrobić? – Zastanawiałam się czy powinnam mu była powiedzieć o mojej rozmowie z Elijahem, ale dopóki nie dowiem się czy to coś dało wolę nie robić mu nadziei.
- Uwierz mi gdybym wiedziała to bym ci powiedziała. – Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę w ciszy, potem zjawił się Damon a ja wyszłam. Było już dość późno więc wróciłam do domu. Mama wróciła kilka minut później i zmęczona poszła spać. Prawie nikt z dorosłych nie wiedział o porwaniu Eleny, zresztą większość dorosłych jest ludźmi. Ja też poczułam zmęczenie. Ten dzień wydawał się taki długi. Jeszcze tego samego ranka leżałam w łóżku z Klausem… Dawniej wszystkie dni poświęcałam na zakupy, spotkania ze znajomymi, urządzaniu imprez i na szkole, a teraz na wet do niej nie chodziłam. A przecież to trzecia klasa! Ukończenie liceum a potem studia, a ja nie byłam w szkole od początku roku szkolnego. Co prawda to tylko tydzień. Zmęczona weszłam pod prysznic. Kiedy już umyta i ubrana w piżamę położyłam się do łóżka i zgasiłam lampkę senność jak na złość mnie opuściła. Dopiero po kilkudziesięciu minutach udało mi się zasnąć.
Klaus:
- Zrozumiałeś?
- Tak.
- Na pewno? – Spojrzałem na niego gniewnie.
- Mieć wszystko na oku. – Podsumował Paul.
- Nie obchodzi mnie wszystko, najważniejsi są oni, najważniejsza jest ona.
Caroline:
Obudziłam się z urywanym oddechem. Przypuszczam, że miałam koszmar, jednak nie pamiętałam co mi się śniło. Ubrałam się szybko. Mamy już nie było, choć była sobota. Szeryf w tym mieście to właściwie nie praca a raczej styl życia. Wypiłam woreczek krwi i wyszłam z domu. Musiałam porozmawiać z Elijahem. Szłam pieszo delektując się rześkim porannym powietrzem. Miałam dziwne poczucie, że ktoś mnie obserwuję, ale na ulicy nikogo nie widziałam. Zignorowałam więc ten fakt. Kiedy stanęłam przed olbrzymią willą poczułam dziwny dreszcz. Rozejrzałam się po podjeździe. Brakowało dwóch aut: czarnego mustanga i czerwonego Ferrari. Jedynie czarny suv którym przyjechałam z Elijahem do Mystic Falls stał przed domem. Coś w jego wyglądzie zwróciło moją uwagę. Jego maska była wygięta jakby coś ciężkiego uderzyło o nią z wielkim impetem. Przecież jeszcze wczoraj wyglądała normalnie. Zapukałam we frontowe drzwi czekając aż ktoś je otworzy, jednak nic takiego się nie stało. Zapukałam ponownie i wytężyłam wampirzy słuch.
- Rebeka? – Usłyszałam cichy głos dobiegający z budynku. To był głos Elijaha, ale dlaczego był taki cichy i słaby? Weszłam do środka i rozejrzałam się. W salonie nikogo nie było.
- Elijah?
- Carolie? – Jego głos dobiegał zza drzwi na końcu korytarza.
- Gdzie jesteś?
- Caroline sprowadź Rebekę. – Za drzwiami zobaczyłam schody prowadzące w ciemną otchłań. Wyostrzyłam wampirzy wzrok. – Elijah? Co ty robisz w piwnicy? – Gdy znalazłam się na dole zrozumiałam że nie przyszedł tu raczej po butelkę wina. Piwnica wyglądała gorzej niż ta w domu Salvatorów. Znajdowały się tu dwie cele oraz wiele dziwnych przyrządów które wcale nie wyglądały przyjaźnie. Zajrzałam do jednej z cel i ujrzałam Elijaha który widząc mnie podniósł się z ziemi.
- Caroline… Co tu robisz?
- Co ja tu robię? Spójrz na siebie! Jesteś zamknięty w celi! Co się stało? – Nagle przypomniałam sobie o mojej wczorajszej prośbie. – To przeze mnie prawda? To prze tę rozmowę?
- Nie. Nawet jej nie zacząłem. Masz telefon?
- Tak. – Podałam mu go. Elijah wykręcił jakiś numer.
- Rebeka? Przyjedź jak najszybciej. To pilne! – Rebeka coś odpowiedziała i się rozłączyła. Elijah oddał mi telefon.
- Dlaczego on cię tu zamknął? – Elijah spojrzał na mnie i z rezygnacją pokręcił głową.
- Sam do końca nie wiem. – Nie byłam pewna czy mówił prawdę, ale postanowiłam nie drążyć na razie tematu.
- Gdzie jest kluczyk do tych drzwi? – Rozejrzałam się.
- Nie sądzę aby go tu zostawił. To byłoby za łatwe, Rebeka mogła by mnie uwolnić.
- Więc wyważmy drzwi.
- Nie da się. To bardzo gruby, specjalny metal. Nawet jako pierwotny nie dam mu radę.
- Naprawdę? A ty i Rebeka?
- Może…
- Elijah? – Usłyszałam z góry.
- Tutaj. – Odpowiedział krótko Elijah.
- Co tu się wyrabia?! – Krzyknęła widząc Elijaha po drugiej stronie krat. – A ona co tu robi? – Spojrzała na mnie zimnym wzrokiem, ale nie mogłam znaleźć w nim złości ani nienawiści. Przypomniałam sobie Bekę ze snów. Miła, żywiołowa i wesoła.
- Klaus… - Elijah spojrzał na mnie, westchnął a następnie kontynuował. – Zabrał Elenę i wyjechał.
- Co?! – Nie mogłam w to uwierzyć.
- I zostawił nas tutaj? – Ku mojemu zdziwieniu wskazała również na mnie wykonując gest mający zilustrować słowo ‘nas’.
- Gdzie pojechał? – Spytałam nie wiedząc czy bardziej boli mnie fakt, że porwał Elenę, czy że wyjechał bez pożegnania.
- Nie wiem. Kiedy się ocknąłem jedyne co usłyszałem to rozmowę Paula przez telefon. Mówił coś tym, że Klaus wyjechał.
- Zostawił Paula? To znaczy, że wraca?
- Myślę, że wróci. – Oboje spojrzeli na mnie.
- Kto to jest Paul? – Zignorowałam ich spojrzenia.
- Jego najbliższa hybryda. Prawa ręka Klausa. - Nigdy nie zastanawiałam się nad tym ile hybryd posiada Klaus.
- Czyli on nam pomoże ustalić gdzie on jest. – Ucieszyłam się widząc, że to będzie łatwiejsze niż myślałam. Rebeka zaśmiała się posępnie.
- Prędzej zginie niż powie, gdzie on jest. On jest mu bezgranicznie wierny. Łatwiej będzie z pomocą czarownicy.
- Bonnie nam nie pomoże. – Uprzedziłam od razu. – A innej czarownicy nie znam.
- Co to za miejsce w którym jest tylko jedna czarownica? Zresztą zawsze można ją zmusić… - Blondynka nagle zamilkła. – Zapomniałam, ona też. – Nie zdążyłam zapytać o co chodzi, ponieważ odezwał się Elijah.
- Proponuję więc przeszukać dom.
- Tobie to się fajnie mówi. Ty tu będziesz sobie siedział, a ja będę szukać.
- Jak to? Nie zamierzasz go uwolnić?
- Nie dam rady.
- Ale może we dwoje…
- Nie ma czasu. Lepiej idźcie. – Pośpieszył nas Elijah. Niechętnie wyszłam za Rebeką.
- Może powinnyśmy zanieść mu krew?
- Nie teraz. Musimy się pośpieszyć.
- Dlaczego tak bardzo wam na tym zależy? Przecież tu chodzi o Elenę, wy jej chyba nawet nie lubicie.
- Nie wiem jak Elijah ale ja jej nie znoszę. Rozpieszczone przez życie dziecko.
- Jak możesz tak mówić? Przecież jej rodzice zginęli w wypadku!
- Tak i biedne kaczątko mieszka teraz z ciotką i historykiem, a u jej stup płaszczą się Damon i Stefan. A jej przyjaciółka skoczyła by za nią w ogień. – Tu spojrzała na mnie. – Zacznijmy od jego pokoju. – Zatrzymała się przed jednymi z wielu drzwi na piętrze i otworzyła je. Czułam jak moje serce przyśpiesz. Weszłam za nią do pokoju. Uśmiechnęłam się. Nie wiem czemu, ale ta sypialnia idealnie do niego pasowała. Ściany w kolorze ciemnego beżu, wszystkie meble ciemno-brązowe. Moją uwagę przyciągnęło wielkie łóżko stojące pod ścianą. Cały pokój był idealnie czysty. Podeszłam do Rebeki która stała przy biurku.
- Chyba wiem już gdzie pojechał. – Spojrzałam na kartkę którą trzymała w ręce. Był to rysunek Wieży Eiffla ociekającej krwią. Nad nią widniał księżyc w pełni a pod nią ciało. Od razu pomyślałam o Elenie i zakrywając ręką usta stłumiłam okrzyk.

niedziela, 11 maja 2014

Liebster Award

Może zacznę od informacji dla tych, którzy tak jak ja spotykają się z tym po raz pierwszy.
Nominacja do Liebster Award jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów i daje możliwość ich rozpowszechnienia. Jest przyznawany przez innych blogerów w ramach uznania bloga. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Potem Ty nominujesz 11 osób i informujesz ich o tym oraz zadajesz 11 pytań. Nie wolno jednak nominować bloga, który Cię nominował.

Nominowała mnie ArtisticSmile. Dziękuję za nominację i za komentarze ;*

1. Jakie jest twoje Hobby?
Moje hobby to oczywiście pisanie! Piszę dużo i często, w większości są to jednak tylko krótkie opowiadania. Lubię także rysować.

2. Twój ulubiony bohater z Twojego opowiadania?
Hmm będzie trudno... Sama nie wiem, może Klaus, niemożliwy do całkowitej przemiany, zawsze zostanie mu coś ze złego chłopca ;*

3.  Który bohater (z jakiegokolwiek serialu) najbardziej przypomina Ciebie?
Chciałabym żeby była to Caroline. Moja przyjaciółka twierdzi że to ją właśnie przypominam z charakteru.

4. Ulubiona książka?
Uwielbiam czytać więc to nie będzie łatwe. Bardzo lubię "Duma i uprzedzenie" Jane Austen. Uwielbiam tamte czasy, a sama książka napisana jest tak, że nie mogłam się oderwać. Dodatkowo upór Lizy i jej wesołe spojrzenie na świat.

5. Ulubiony film?
Mam wiele ulubionych ale taki który pierwszy przyszedł mi do głowy to Waiting for forever. Nie jest on może jakoś specjalnie niesamowity ale zakochałam się w podejściu głównego bohatera do życia. To po prostu jest tak niespotykane... sama chcaiłąbym tak patrzeć na życie. Zresztą już się staram ;p

6. Ulubiona piosenka?
Ulubionej piosenki to już na pewno nie mam. Jest wiele które lubię ale tej jednaj wybijającej się nie mam.

7.  Jakie jest Twoje największe marzenie?
Fajne pytanie ;p Mam wiele marzeń ale to największe to chyba znaleźć tego jedynego i zakochać się bez pamięci, przeżyć historię jak bohaterowie moich opowiadań. Z happy endem ;*

8. Gdzie chciałabyś mieszkać?
Zawsze ciągnęło mnie za granice, ale jestem bardzo zmienną osobą i naprawdę trudno mi znaleźć to jedno miejsce. Raz jest to olbrzymi NY, czasami deszczowy Londyn albo magiczny Paryż.

9.Twój kolor oczu?
Niemożliwy dookreślenia ;p Z brzegu szare, czym bliżej środka przechodzą przez zielony aż do brązowych. Nie żartuję!

10.  Która pora roku najbardziej odpowiada Twojemu charakterowi?
Nie wiem dokładnie, ale najbardziej lubię wiosnę i to chyba ją wybiorę. Wiosna jest wesoła, a ja uwielbiam się śmiać. Jest też pełna życia i niesie za sobą obietnice i niespodzianki, a ja po prostu kocham niespodzianki!

11. Gdybyś miała możliwość być jedną z postaci w jakimkolwiek serialu, kim byś była?
Myślę że to zależy od tego w jakim byłabym nastroju ;p Na krótko na pewno byłoby śmiesznie pobyć nieśmiertelną hybrydą i pogrzebać w jego skrytej główce, albo bezwzględną, seksowną Katheriną. Ale tak na dłużej to kochaną Caroline oczywiście!

Teraz moje pytania:

1. Co lubisz robić w wolnym czasie?
2. Jakie jest Twoje ulubione zwierze.
3. Jaki jest Twój ulubiony kolor.
4. Jak wyglądałyby twoje wymarzone wakacje.
5. Jaka jest twoja ulubiona piosenka.
6. Jaki jest twój ulubiony film.
7. Skąd pomysł na zaczęcie bloga.
8. Jakie jest Twoje największe marzenie?
9. Jak brzmi Twoje życiowe motto?
10. Czego nigdy w świecie byś nie zrobiła?
11. Jaka jest Twoja ulubiona książka.

Lista blogów które nominuję:
http://klaroline-love.blogspot.com/
http://love-survives-everythign.blogspot.com/
http://sostaywithme.blogspot.com/
http://love-story-of-niklaus-and--caroline.blogspot.com/
http://klaroline-love-always-and-forever.blogspot.com/
http://wampirzy-zamet.blogspot.com/
http://orginal-and-immortal.blogspot.com/
http://destiny-of-wolves.blogspot.ie/
http://babypleasebemine.blogspot.com/
http://everythingwouldbefine.blogspot.com/
http://idontknowifyouknowwhoyouare.blogspot.com/