.

.
.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział Wielkanocny

Rozdział Wielkanocny
Tak jak obiecałam - rozdział specjalny w lany poniedziałek. Mam nadzieję że ktoś was porządnie oblał ;p Ja na przykład jestem cała mokra i własnie się suszę. Miłego czytania.
 Ps. Trzymajcie za mnie kciuki na egzaminie.
Klaus:
To było prostsze niż myślałem, co jednocześnie było pocieszające i niepokojące. Muszę nauczyć ją zablokowywać umysł inaczej każdy będzie mógł wejść do jej głowy podczas snu. Rozejrzałem się. Co to za miejsce? Znajdowałem się na polance pełnej kolorowych kwiatów.
- Caroline? – Zawołałem cicho pewny że mnie usłyszy.
- Klaus? – Nagle zobaczyłem ją pod jednym z drzew ubraną w żółtą sukienkę i apaszkę pod szyją.
- To nie będzie konieczne. – Siłą umysłu sprawiłem iż apaszka znikła.
- Co… co to było? Jak to zrobiłeś?
- To twój sen Caroline. A swoją drogą to przypomnij mi jutro że mam ci pokazać kilka sztuczek blokujących umysł. Dużo dziś piłaś? – Przypomniałem sobie jej stan kiedy wychodziła z baru.
- Czy dużo dziś piłam? – Próbowała się skupić i już zauważyłem przebłyski wspomnień gdy nagle wszystko ustało. – Nie mogę o tym myśleć bo ty wtedy też to zobaczysz. Prawda? – Nie zaprzeczyłem.
- A masz coś do ukrycia Kochana?
- Nie twój zakichany interes i wynoś się z mojej głowy!
- Jesteś zbyt pijana żebyś dała rady mnie stąd wyrzucić, zresztą to może  być świetna zabawa.
- Siedzenie w mojej głowie?
- Możesz robić co chcesz, możesz pokazać mi dowolne wspomnienie, ja też mogę ci pokazywać moje.
- Dlaczego nie możemy siedzieć więc w twojej głowie?
- Bo tam jest mniej wolnej przestrzeni. – Zażartowałem, Caroline popatrzyła na mnie z oburzeniem.
- Wynocha!
- Kochana uspokój się. Tylko żartowałem, ale wierz mi że nie chciałabyś być w mojej głowie. Tam jest naprawdę nieprzyjemnie.
- A kto powiedział że w mojej jest przyjemnie!?
- Jak w tak ślicznej blond główce może być coś nieprzyjemnego?
- Masz racje nie było odkąd nie stałeś się dupkiem. – Była chyba troszkę zła. Nagle moją głowę zaczęły bombardować jej wspomnienia i towarzyszące im uczucia. Wspomnienie kiedy zaatakowałem ich w domu Bonnie, jej żal gdy drwiłem z niej, nienawiść przeplatana z jakimś innym uczuciem kiedy wymierzyła mi pliczek, strach kiedy omal jej nie zabiłem tego dnia. Następne wspomnienie to wczorajsza kłótnia kiedy powiedziałem te wszystkie nieprawdziwe rzeczy na jej temat. Jej rozpacz i żal w tamtym momencie, nie chciałam już więcej tego oglądać.
- Caroline przepraszam ja… - Nie dała mi jednak dokończyć, pojawiła się seria moich pustych spojrzeń kiedy miałem wyłączone uczucia. – Rozumiem. – Powiedziałem zrezygnowany. – Już się wynoszę. – Myłem zły, na siebie za to że ją tak skrzywdziłem. Wszystkie jej nieszczęścia w ostatnich tygodniach były spowodowane moim zachowaniem. Nie zasługuję na nią.
- Właśnie chodzi o to, że nie rozumiesz! – Krzyknęła kiedy już miałem wyjść z jej umysłu. Chciałem na nią spojrzeć, ale jedyne co widziałem to kolejne wspomnienie. Śmierć, moją śmierć. Żal, rozpacz… i to wszystko z mojego powodu? Potem atakujący Tyler i uczucie zrezygnowania, pustki. Nienawiść do Tylera, martwego Tylera. Następne wspomnienie było już w pokoju. Caroline szlochająca na łóżku. Próbowałem przejąć kontrolę nad wspomnieniami wybierając te które chcę zobaczyć.
- Klaus przestań! – Usłyszałem odległy głos  Caroline. Nie mogłem się jednak powstrzymać. Przeskoczyłem do kolejnego momentu z jej przeszłości. Caroline która odnajduje książkę którą zostawiłem jej po mojej ‘śmierci’. Radość i niedowierzanie, nadzieja. Nagle wszystko się urwało.
- STOOOOP! – Usłyszałem krzyk Caroline, rozejrzałem się dookoła. Znajdowałem się na polance. Caroline klęczała oddychając ciężko.
- Przepraszam. – Podbiegłem do niej, chciałem wziąć ją w ramiona, ale nie odważyłem się jej dotknąć. – Caroline nie chciałem sprawić ci bólu. – Te wszystkie sprzeczne uczucia. W jednaj chwili ból i nienawiść w drugiej radość. A to wszystko prze ze mnie.
Wzięła głęboki wdech i wstała.
- Co ty sobie wyobrażasz! To moja głowa i moje wspomnienia i pozwól że to jednak ja będę wybierać które z nich ci pokazać, a które zostaną moją tajemnicą.
- Dobrze.
- Skoro to już ustalone. Może teraz ty mi coś pokarzesz?
- Caroline nie pokarzę ci moich wspomnień związanych z tobą.
- Dlaczego nie? To nie fair!
- Mogę pokazać ci odległą przeszłość jeśli chcesz. – Przez chwilę się wahała.
- Zgoda, ale sylwestra już widziałam.
- Wiem. - Uśmiechnąłem się na wspomnienie jej piżamki z tej nocy. Wyobraziłem sobie ją w niej, a jej strój natychmiast się zmienił. - Pamiętam. – Powiedziałem zadowolony z widoku przede mną, nie trwało to jednak długo, gdyż Caroline najwyraźniej opanowała już technikę zmiany wizerunku. Miała na sobie białą koronkową letnią sukienkę. – Też ładnie. – Powiedziałem lekko zawiedziony.
- Może ty coś zaproponuj.
- Słyszałaś może o typowo Europejskiej tradycji oblewania się wodą?
- Tak, kiedyś zastanawialiśmy się na czym to polega.
- Śmigus dyngus to bardzo zabawna tradycja…
- Śmigus co?
- Śmigus dyngus. Zastanawiam się dlaczego to nigdy nie przyjęło się w  Wielki Poniedziałek tutaj w USA.
- Pokarz mi!
- Dobrze już dobrze. – Wróciłem wspomnieniami do czasów kiedy to świetnie bawiliśmy się w Europie. Znudzeni wraz z Kollem przechodziliśmy pustymi ulicami. Wszyscy ludzie siedzieli w domach szykując się do kościoła, a ponieważ tak jest od czwartku zaczęło nam się nudzić coraz bardziej.
- Bracie proponuję zrobić coś to wprawi ludzi w oburzenie. – Zaproponował Koll udając wyniosłość i powagę.
- Oraz naszego kochanego brata. – Dodałem.
- Ale nie możemy także zapomnieć o naszej siostrze. – Zauważył z rozbawieniem Koll.
- Zgadzam się z tobą. To byłoby bardzo nie miłe z naszej strony. – Oboje się roześmialiśmy. – Tylko co to będzie? – Oboje przez chwilę myśleliśmy aż tu nagle niedaleko od nas objawienie samo spadło na chodnik.
- Będziemy oblewać ludzi wodą z wiaderka! – Krzyknął Koll
- Elegancko wyszykowanych ludzi idących do kościoła? To szaleństwo. – Oboje wybuchliśmy śmiechem. – Kto pierwszy znajdzie jak najwięcej wiader? – Ruszyliśmy na poszukiwana. Po upływie dziesięciu minut mieliśmy już około sto wiader wszystkie wypełnione wodą.
- Idą pierwsi ludzie! – Krzyknął Koll i chwycił za pierwsze wiaderko, w ostatniej chwili jednak go powstrzymałem. - Zaczekaj Najpierw Beka. – Zaczekaliśmy więc jeszcze parę minut aż w końcu pojawiła się na horyzoncie. Czas teraz zmienić trochę bieg wydarzeń. Wyobraziłem sobie idącą w moją stronę siostrę a obok niej Caroline.
Caroline:
Nagle coś się zmieniło. Nie byłam już biernym obserwatorem. Szłam w stronę Klausa i Kolla, obok mnie szła roześmiana Rebeka, za nami Elijah pogrążony w rozmowie z jakimś starszym mężczyzną. Byłam ubrana podobnie do Rebeki. Obie miałyśmy długie czerwone spódnice, białe koszule z bufiastymi rękawami oraz pęk korali na szyi. We włosy miałyśmy wplecione kwiatki. Kto się tak ubiera? Zbliżaliśmy się do punktu gdzie czekali na nas młodsi Bracie Mikaelson.
- Rebeka, Elijah muszę wam coś powiedzieć. – Zastanawiałam się czy w wspomnieniach Klausa mogę z nimi swobodnie rozmawiać.
- O co chodzi? – Rebeka była bardzo miła.
- Klaus i Koll chcą was oblać wodą z wiadra.
- Co takiego? – Chciałam coś powiedzieć jednak zobaczyłam ruch i szybko odciągnęłam Rebekę na bok. Woda trafiła w towarzysza Elijaha.
- Co to ma znaczyć! – Biedny staruszek był mokry od stup do głów.
- Przepraszam bardzo. Zaraz wyjaśnię to nieporozumienie. – Kolejny świst powietrza i tym razem to Rebeka odsunęła mnie do tyłu.
- Klaus! Koll! Zabiję!
- Miało być łatwiej. Caroline, Kochana mieszasz mi we wspomnieniach. – Zaśmiał się Klaus.
- To ty mnie w nie włożyłeś. – Rzuciłam oskarżycielsko. I poczułam że ktoś oblewa mnie wodą. Nie zdążyłam się nawet uchylić, byłam cała mokra.
- Klaus! – Pisnęłam.
- Pięknie wyglądasz kiedy się złościsz. – Zaśmiał się Klaus.
- Koll! Zamorduję! Niech ja was tylko złapię! – Usłyszałam pisk Rebeki i już wiedziałam co się stało. Podeszłam do Mokrej wampirzycy.
- Zemsta? – Spytałam.
- Zemsta! – Obie pobiegłyśmy po wiadra z wodą. Niestety nie udało nam się oblać żadnego z braci. Za to kilkanaście osób zostało oblanych. Elijah w końcu przerwał zabawę i dostała nam się wszystkim bura.
- Czy on zawsze jest taki sztywny? – Spytałam Klausa.
- Nie tylko przez siedem dni w tygodniu.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. – Popatrzyłam na niego. Wyglądał nienagannie. Nie był ani mokry ani brudny, tak samo jak Elijah, Koll natomiast może i nie był mokry, ale położył się właśnie na drodze rozkładając ręce w bok. – Dlaczego leżysz na środku drogi?
- Bo nikt inny tego nie robi.
- Aha. A ja myślałam, że to Klaus jest nieobliczalny.
- Co to ma wspólnego z moim leżeniem?
- To, że on tu nie leży.
- Bo ja tu leże. Gdyby się położył to nie moglibyśmy robić czegoś czego nikt inny nie robi.
- No może i racja. Ale… - Wiadro wody wylądowało na najmłodszym z braci.
- Zdrajca! – twierdził Koll i przewrócił się na brzuch. – Ale skoro już zacząłeś to bądź tak miły i polej mi też w takim razie plecy. – Zaśmiałam się a Klaus spełnił prośbę brata.
- Powinno się was trzymać osobno. – Wciąż się śmiałam. Dopiero teraz zauważyłam tłum gapiów. Najwyraźniej Tylko Rebece i Elijahowi zależało na zdaniu innych.
- Patrz tam. – Klaus wskazał w tłumie na starszą niższą kobietę. – Uważają ją za medium.
- Śmigus i Dyngus! – Krzyczała kobieta pokazując raz na Klaus raz na Kolla.
- Dlaczego ona was tak nazywa?
- Bo robi szopkę przed ludźmi. Ona tak naprawdę nie jest czarownicą.
- Czyli nazwa święta wzięła się od waszych przezwisk?
- Przezwisk? Można to i tak nazwać.
- I od tego czasu wszyscy oblewają się wodą? Tak co roku?
- Zaczekaj, przed tobą jeszcze najlepsze. – Razem z bratem wyszedł na środek placu.
- Tak. Jesteśmy Śmigus… - Rebeka przetłumaczyła mi słowa Klausa.
- I Dyngus. – Dokończył Koll.
- Od tej pory co roku macie oblewać wodą niewiasty. – przetłumaczyła Rebeka słowa Klausa.
- Inaczej spotka was nasz gniew. – Dokończył Koll, a Rebeka przetłumaczyła. Ludzie zaczęli szeptać. Klaus podszedł do mnie.
- I jak?
- Niewiasty? Kto używa takiego słowa?
- Oni. – Wskazał na grupkę ludzi.
- A co to za język?
- Słowiański. Raczej niepopularny. – Obraz zaczął się zamazywać. Znów znajdowaliśmy się na polance.
- To święto wciąż wygląda tak samo?
- Nie, teraz używa się tego. – W rękach Klaus zmaterializował się kolorowy pistolet na wodę. Wyobraziłam sobie taki sam w moich rękach. Zaczęliśmy ganiać się po polance i chlapać wodą. Oczywiście to ja byłam ta mokra i musiałam coś wymyślić aby zetrzeć ten jego triumfalny uśmieszek z twarzy. Wyobraziłam sobie wiaderko spadające na jego głowę, Klaus w mgnieniu oka odskoczył do tyłu a ja się zaśmiałam. Klaus wylądował w jeziorku którego jeszcze przed chwilą tu nie było.
- Sprytne. – Pogratulował mi Klaus. Po chwili jezioro powiększyło się, a ja wpadłam do wody.
- Czy to nie jest tak, że ja już i tak byłam mokra?
- Może… - Powiedział Klaus i podszedł do mnie brodząc w wodzie po pasa. Złapał mnie delikatnie za ramiona i już miał pocałować...

Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w swoim pokoju. Miałam dziwne przeczucie, że obudziłam się z jakiegoś konkretnego powodu, jednak nie mogłam sobie przypomnieć dlaczego. Pulsacyjny ból w skroniach wcale nie pomagał.

1 komentarz:

  1. Hahaha, o rany, świetną zabawę mieli! XD Fajne są takie sny, odbiegające od rzeczywistości. :p Normalnie śmiałam się jak głupia, hahaha. xD Dzisiaj miałam to samo. Rzucałyśmy przez okno do ludzi woreczkami z wodą, a później (po 17) wyszłysmy w stronę "wielkiej bitwy", na która niestety się spóźniłyśmy, ale i tak mnie oblała, hahah, zresztą ja ją też. :D Ale fajnie było! Uwielbiam takie dni, kurczaki, szkoda że jest ich mało. :p Poza tym, strasznie mało ludzi i tak było. Wszyscy teraz wolą komputery itp. od zabawy na świeżym powietrzu. :( No, ale cóż. :p
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka i innych. <3

    http://we-have-immortality-tvd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń