Rozdział
Wielkanocny
Tak jak obiecałam - rozdział specjalny w lany poniedziałek. Mam nadzieję że ktoś was porządnie oblał ;p Ja na przykład jestem cała mokra i własnie się suszę. Miłego czytania.
Ps. Trzymajcie za mnie kciuki na egzaminie.
Klaus:
To było
prostsze niż myślałem, co jednocześnie było pocieszające i niepokojące. Muszę
nauczyć ją zablokowywać umysł inaczej każdy będzie mógł wejść do jej głowy
podczas snu. Rozejrzałem się. Co to za miejsce? Znajdowałem się na polance
pełnej kolorowych kwiatów.
- Caroline?
– Zawołałem cicho pewny że mnie usłyszy.
- Klaus? –
Nagle zobaczyłem ją pod jednym z drzew ubraną w żółtą sukienkę i apaszkę pod
szyją.
- To nie
będzie konieczne. – Siłą umysłu sprawiłem iż apaszka znikła.
- Co… co to
było? Jak to zrobiłeś?
- To twój
sen Caroline. A swoją drogą to przypomnij mi jutro że mam ci pokazać kilka
sztuczek blokujących umysł. Dużo dziś piłaś? – Przypomniałem sobie jej stan
kiedy wychodziła z baru.
- Czy dużo
dziś piłam? – Próbowała się skupić i już zauważyłem przebłyski wspomnień gdy
nagle wszystko ustało. – Nie mogę o tym myśleć bo ty wtedy też to zobaczysz. Prawda? – Nie zaprzeczyłem.
- A masz coś
do ukrycia Kochana?
- Nie twój
zakichany interes i wynoś się z mojej głowy!
- Jesteś
zbyt pijana żebyś dała rady mnie stąd wyrzucić, zresztą to może być świetna zabawa.
- Siedzenie
w mojej głowie?
- Możesz
robić co chcesz, możesz pokazać mi dowolne wspomnienie, ja też mogę ci pokazywać moje.
- Dlaczego
nie możemy siedzieć więc w twojej głowie?
- Bo tam
jest mniej wolnej przestrzeni. – Zażartowałem, Caroline popatrzyła na mnie z
oburzeniem.
- Wynocha!
- Kochana
uspokój się. Tylko żartowałem, ale wierz mi że nie chciałabyś być w mojej
głowie. Tam jest naprawdę nieprzyjemnie.
- A kto
powiedział że w mojej jest przyjemnie!?
- Jak w tak
ślicznej blond główce może być coś nieprzyjemnego?
- Masz racje
nie było odkąd nie stałeś się dupkiem. – Była chyba troszkę zła. Nagle moją
głowę zaczęły bombardować jej wspomnienia i towarzyszące im uczucia.
Wspomnienie kiedy zaatakowałem ich w domu Bonnie, jej żal gdy drwiłem z niej,
nienawiść przeplatana z jakimś innym uczuciem kiedy wymierzyła mi pliczek,
strach kiedy omal jej nie zabiłem tego dnia. Następne wspomnienie to wczorajsza
kłótnia kiedy powiedziałem te wszystkie nieprawdziwe rzeczy na jej temat. Jej
rozpacz i żal w tamtym momencie, nie chciałam już więcej tego oglądać.
- Caroline
przepraszam ja… - Nie dała mi jednak dokończyć, pojawiła się seria moich
pustych spojrzeń kiedy miałem wyłączone uczucia. – Rozumiem. – Powiedziałem
zrezygnowany. – Już się wynoszę. – Myłem zły, na siebie za to że ją tak
skrzywdziłem. Wszystkie jej nieszczęścia w ostatnich tygodniach były
spowodowane moim zachowaniem. Nie zasługuję na nią.
- Właśnie
chodzi o to, że nie rozumiesz! – Krzyknęła kiedy już miałem wyjść z jej umysłu.
Chciałem na nią spojrzeć, ale jedyne co widziałem to kolejne wspomnienie.
Śmierć, moją śmierć. Żal, rozpacz… i to wszystko z mojego powodu? Potem
atakujący Tyler i uczucie zrezygnowania, pustki. Nienawiść do Tylera, martwego
Tylera. Następne wspomnienie było już w pokoju. Caroline szlochająca na łóżku.
Próbowałem przejąć kontrolę nad wspomnieniami wybierając te które chcę
zobaczyć.
- Klaus
przestań! – Usłyszałem odległy głos
Caroline. Nie mogłem się jednak powstrzymać. Przeskoczyłem do kolejnego
momentu z jej przeszłości. Caroline która odnajduje książkę którą zostawiłem
jej po mojej ‘śmierci’. Radość i niedowierzanie, nadzieja. Nagle wszystko się
urwało.
- STOOOOP! –
Usłyszałem krzyk Caroline, rozejrzałem się dookoła. Znajdowałem się na polance.
Caroline klęczała oddychając ciężko.
-
Przepraszam. – Podbiegłem do niej, chciałem wziąć ją w ramiona, ale nie
odważyłem się jej dotknąć. – Caroline nie chciałem sprawić ci bólu. – Te
wszystkie sprzeczne uczucia. W jednaj chwili ból i nienawiść w drugiej radość. A to wszystko prze ze mnie.
Wzięła głęboki wdech i wstała.
- Co ty
sobie wyobrażasz! To moja głowa i moje wspomnienia i pozwól że to jednak ja
będę wybierać które z nich ci pokazać, a które zostaną moją tajemnicą.
- Dobrze.
- Skoro to
już ustalone. Może teraz ty mi coś pokarzesz?
- Caroline
nie pokarzę ci moich wspomnień związanych z tobą.
- Dlaczego
nie? To nie fair!
- Mogę
pokazać ci odległą przeszłość jeśli chcesz. – Przez chwilę się wahała.
- Zgoda, ale
sylwestra już widziałam.
- Wiem. - Uśmiechnąłem się na wspomnienie jej piżamki z
tej nocy. Wyobraziłem sobie ją w niej, a jej strój natychmiast się zmienił. - Pamiętam.
– Powiedziałem zadowolony z widoku przede mną, nie trwało to jednak długo, gdyż
Caroline najwyraźniej opanowała już technikę zmiany wizerunku. Miała na
sobie białą koronkową letnią sukienkę. – Też ładnie. – Powiedziałem lekko
zawiedziony.
- Może ty
coś zaproponuj.
- Słyszałaś
może o typowo Europejskiej tradycji oblewania się wodą?
- Tak, kiedyś
zastanawialiśmy się na czym to polega.
- Śmigus
dyngus to bardzo zabawna tradycja…
- Śmigus co?
- Śmigus
dyngus. Zastanawiam się dlaczego to nigdy nie przyjęło się w Wielki Poniedziałek tutaj w USA.
- Pokarz mi!
- Dobrze już
dobrze. – Wróciłem wspomnieniami do czasów kiedy to świetnie bawiliśmy się w
Europie. Znudzeni wraz z Kollem przechodziliśmy pustymi ulicami. Wszyscy ludzie
siedzieli w domach szykując się do kościoła, a ponieważ tak jest od czwartku
zaczęło nam się nudzić coraz bardziej.
- Bracie
proponuję zrobić coś to wprawi ludzi w oburzenie. – Zaproponował Koll udając
wyniosłość i powagę.
- Oraz
naszego kochanego brata. – Dodałem.
- Ale nie
możemy także zapomnieć o naszej siostrze. – Zauważył z rozbawieniem Koll.
- Zgadzam
się z tobą. To byłoby bardzo nie miłe z naszej strony. – Oboje się
roześmialiśmy. – Tylko co to będzie? – Oboje przez chwilę myśleliśmy aż tu
nagle niedaleko od nas objawienie samo spadło na chodnik.
- Będziemy
oblewać ludzi wodą z wiaderka! – Krzyknął Koll
- Elegancko
wyszykowanych ludzi idących do kościoła? To szaleństwo. – Oboje wybuchliśmy
śmiechem. – Kto pierwszy znajdzie jak najwięcej wiader? – Ruszyliśmy na
poszukiwana. Po upływie dziesięciu minut mieliśmy już około sto wiader
wszystkie wypełnione wodą.
- Idą
pierwsi ludzie! – Krzyknął Koll i chwycił za pierwsze wiaderko, w ostatniej
chwili jednak go powstrzymałem. - Zaczekaj Najpierw Beka. – Zaczekaliśmy więc
jeszcze parę minut aż w końcu pojawiła się na horyzoncie. Czas teraz zmienić
trochę bieg wydarzeń. Wyobraziłem sobie idącą w moją stronę siostrę a obok niej
Caroline.
Caroline:
Nagle coś
się zmieniło. Nie byłam już biernym obserwatorem. Szłam w stronę Klausa i
Kolla, obok mnie szła roześmiana Rebeka, za nami Elijah pogrążony w rozmowie z
jakimś starszym mężczyzną. Byłam ubrana podobnie do Rebeki. Obie miałyśmy
długie czerwone spódnice, białe koszule z bufiastymi rękawami oraz pęk korali
na szyi. We włosy miałyśmy wplecione kwiatki. Kto się tak ubiera? Zbliżaliśmy
się do punktu gdzie czekali na nas młodsi Bracie Mikaelson.
- Rebeka,
Elijah muszę wam coś powiedzieć. – Zastanawiałam się czy w wspomnieniach Klausa
mogę z nimi swobodnie rozmawiać.
- O co
chodzi? – Rebeka była bardzo miła.
- Klaus i
Koll chcą was oblać wodą z wiadra.
- Co
takiego? – Chciałam coś powiedzieć jednak zobaczyłam ruch i szybko odciągnęłam
Rebekę na bok. Woda trafiła w towarzysza Elijaha.
- Co to ma
znaczyć! – Biedny staruszek był mokry od stup do głów.
-
Przepraszam bardzo. Zaraz wyjaśnię to nieporozumienie. – Kolejny świst
powietrza i tym razem to Rebeka odsunęła mnie do tyłu.
- Klaus!
Koll! Zabiję!
- Miało być łatwiej.
Caroline, Kochana mieszasz mi we wspomnieniach. – Zaśmiał się Klaus.
- To ty mnie
w nie włożyłeś. – Rzuciłam oskarżycielsko. I poczułam że ktoś oblewa mnie wodą.
Nie zdążyłam się nawet uchylić, byłam cała mokra.
- Klaus! –
Pisnęłam.
- Pięknie
wyglądasz kiedy się złościsz. – Zaśmiał się Klaus.
- Koll!
Zamorduję! Niech ja was tylko złapię! – Usłyszałam pisk Rebeki i już wiedziałam
co się stało. Podeszłam do Mokrej wampirzycy.
- Zemsta? –
Spytałam.
- Zemsta! –
Obie pobiegłyśmy po wiadra z wodą. Niestety nie udało nam się oblać żadnego z
braci. Za to kilkanaście osób zostało oblanych. Elijah w końcu przerwał zabawę
i dostała nam się wszystkim bura.
- Czy on
zawsze jest taki sztywny? – Spytałam Klausa.
- Nie tylko
przez siedem dni w tygodniu.
- Ha ha ha,
bardzo śmieszne. – Popatrzyłam na niego. Wyglądał nienagannie. Nie był ani
mokry ani brudny, tak samo jak Elijah, Koll natomiast może i nie był mokry, ale
położył się właśnie na drodze rozkładając ręce w bok. – Dlaczego leżysz na środku
drogi?
- Bo nikt
inny tego nie robi.
- Aha. A ja
myślałam, że to Klaus jest nieobliczalny.
- Co to ma
wspólnego z moim leżeniem?
- To, że on
tu nie leży.
- Bo ja tu
leże. Gdyby się położył to nie moglibyśmy robić czegoś czego nikt inny nie
robi.
- No może i
racja. Ale… - Wiadro wody wylądowało na najmłodszym z braci.
- Zdrajca! –
twierdził Koll i przewrócił się na brzuch. – Ale skoro już zacząłeś to bądź tak
miły i polej mi też w takim razie plecy. – Zaśmiałam się a Klaus spełnił prośbę
brata.
- Powinno
się was trzymać osobno. – Wciąż się śmiałam. Dopiero teraz zauważyłam tłum
gapiów. Najwyraźniej Tylko Rebece i Elijahowi zależało na zdaniu innych.
- Patrz tam.
– Klaus wskazał w tłumie na starszą niższą kobietę. – Uważają ją za medium.
- Śmigus i
Dyngus! – Krzyczała kobieta pokazując raz na Klaus raz na Kolla.
- Dlaczego
ona was tak nazywa?
- Bo robi
szopkę przed ludźmi. Ona tak naprawdę nie jest czarownicą.
- Czyli
nazwa święta wzięła się od waszych przezwisk?
- Przezwisk?
Można to i tak nazwać.
- I od tego
czasu wszyscy oblewają się wodą? Tak co roku?
- Zaczekaj,
przed tobą jeszcze najlepsze. – Razem z bratem wyszedł na środek placu.
- Tak. Jesteśmy
Śmigus… - Rebeka przetłumaczyła mi słowa Klausa.
- I Dyngus. –
Dokończył Koll.
- Od tej
pory co roku macie oblewać wodą niewiasty. – przetłumaczyła Rebeka słowa Klausa.
- Inaczej
spotka was nasz gniew. – Dokończył Koll, a Rebeka przetłumaczyła. Ludzie
zaczęli szeptać. Klaus podszedł do mnie.
- I jak?
- Niewiasty?
Kto używa takiego słowa?
- Oni. –
Wskazał na grupkę ludzi.
- A co to za
język?
- Słowiański.
Raczej niepopularny. – Obraz zaczął się zamazywać. Znów znajdowaliśmy się na
polance.
- To święto
wciąż wygląda tak samo?
- Nie, teraz
używa się tego. – W rękach Klaus zmaterializował się kolorowy pistolet na wodę.
Wyobraziłam sobie taki sam w moich rękach. Zaczęliśmy ganiać się po polance i
chlapać wodą. Oczywiście to ja byłam ta mokra i musiałam coś wymyślić aby
zetrzeć ten jego triumfalny uśmieszek z twarzy. Wyobraziłam sobie wiaderko
spadające na jego głowę, Klaus w mgnieniu oka odskoczył do tyłu a ja się
zaśmiałam. Klaus wylądował w jeziorku którego jeszcze przed chwilą tu nie było.
- Sprytne. –
Pogratulował mi Klaus. Po chwili jezioro powiększyło się, a ja wpadłam do wody.
- Czy to nie
jest tak, że ja już i tak byłam mokra?
- Może… -
Powiedział Klaus i podszedł do mnie brodząc w wodzie po pasa. Złapał mnie
delikatnie za ramiona i już miał pocałować...
Otworzyłam
oczy. Znajdowałam się w swoim pokoju. Miałam dziwne przeczucie, że obudziłam
się z jakiegoś konkretnego powodu, jednak nie mogłam sobie przypomnieć
dlaczego. Pulsacyjny ból w skroniach wcale nie pomagał.
Hahaha, o rany, świetną zabawę mieli! XD Fajne są takie sny, odbiegające od rzeczywistości. :p Normalnie śmiałam się jak głupia, hahaha. xD Dzisiaj miałam to samo. Rzucałyśmy przez okno do ludzi woreczkami z wodą, a później (po 17) wyszłysmy w stronę "wielkiej bitwy", na która niestety się spóźniłyśmy, ale i tak mnie oblała, hahah, zresztą ja ją też. :D Ale fajnie było! Uwielbiam takie dni, kurczaki, szkoda że jest ich mało. :p Poza tym, strasznie mało ludzi i tak było. Wszyscy teraz wolą komputery itp. od zabawy na świeżym powietrzu. :( No, ale cóż. :p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka i innych. <3
http://we-have-immortality-tvd.blogspot.com/