Rozdział 19
Nowy rozdział! Martwi mnie trochę to, że pod ostatnim postem był tylko jeden komentarz, dziękuję za niego Alusia Suchan. Rozumiem że ostatnio rzadko piszę, jednak zależy mi bardzo na waszej opinii i proszę was piszcie jak najwięcej komentarzy.
Miłego czytania ;*
Pierwotny
puścił Damona który upadł na ziemię i zrobił krok w moją stronę. Stefan odsunął
się i pociągnął mnie ze sobą. Czy to możliwe, że to on? Elijah zatrzymał się.
- Czy my się
znamy?
- Nie do
końca. – Chciałam zrobić krok w jego stronę ale Stefan złapał mnie za ramię.
Spojrzałam na niego. Rozglądał się gorączkowo próbując wymyślić jakąś drogę ucieczki. – Stefan? – Szepnęłam i popatrzyłam na jego rękę , a on poluzował
uścisk, ale wciąż nie puszczał.
- To
pierwotny, jest niebezpieczny. – Wyszeptał i spojrzał na Damona zbierającego
się z podłogi.
- Zaufaj mi.
– Wyszarpnęłam rękę z jego uścisku i podeszłam o krok do wampira, niepewna tego
co robię. Mam nadzieję, że mimo wszystko jest taki jak w moim śnie.
- Może
wytłumaczysz mi co znaczy ‘Nie do końca’?
- Przecież
nie żyłeś! – Krzyknął Damon. Oboje go zignorowaliśmy.
- To długa
historia. Może porozmawiamy o tym w przyjemniejszym miejscu? – Próbowałam
udobruchać brata Klausa. Spojrzałam na jego wysuszoną skórę. Miałam do niego
tyle pytań, jednak musiałam z nimi zaczekać. – Przy krwi?
Pierwotny
wciąż przyglądał mi się uważnie.
- Czy
mógłbym poznać twoje imię?
- Caroline.
– Pierwotny pokiwał głową w zamyśleniu jakby próbował sobie coś przypomnieć.
- Nie
pamiętam cię.
- Nie
powinieneś. – Uwagę pierwotnego przykuło coś za mną. Podszedł znów do starszego
z braci.
- Sztylet. –
Wyciągnął rękę w stronę Damona.
- Nie oddam
sztyletu komuś kto próbował mnie zabić!
- Damon… nie
uważam aby… - Nie dokończyłam, ciało Damona było już w górze uniesione przez
rękę pierwotnego, jakby nic nie warzyło. Stefan rzucił się w obronę brata. W
pewnym momencie obaj bracia byli przygwożdżeni do podłogi, a ręce pierwotnego
były zanurzone w ich klatkach piersiowych.
– Proszę
przestańcie. – Zaczynałam wpadać w panikę. To nie może się tak skończyć! –
Jesteś taki sam jak Klaus. Niecierpliwy, musisz mieć wszystko co chcesz.
Myślała że jesteś tym starszym, odpowiedzialnym bratem, ale najwyraźniej się
myliłam. – Nie wiedziałam czy te słowa podziałają na moją korzyść, czy może
wręcz przeciwnie. Pierwotny w ułamku sekundy podbiegł do mnie i złapał mnie za
ramiona.
- Gdzie on
jest? – Jego uścisk sprawiał mi gól.
- W Mystic
Falls.
- Wysłał was
tu abyście wyjęli ze mnie sztylet? – Świdrował mnie wzrokiem.
- Nie.
Przyszliśmy tu po pomoc.
- Niklaus
nie wie, że tu jesteście?
- Oczywiście
że nie. – Nie rozumiałam słów pierwotnego. Przecież gdyby wiedział to by go
uwolnił. - Ała. – Nie wytrzymała już dłużej jego uścisku. Zaczynałam powoli
mieć tego dość. W środku zrobiło się duszno, a Stefan i Damon, patrząc na ich
porozumiewawcze spojrzenia, chyba znów coś planowali. Pierwotny puścił mnie i
odsunął się o krok. Chyba chciał coś powiedzieć, ale byłam pierwsza. – Mam tego
dość! Proszę bardzo, ja wychodzę, a wy możecie się pozabijać, tylko ciekawe kto
wtedy uratuje Elenę i przywróci dawnego Klausa… - Drugiej części zdania nie
chciałam wypowiedzieć na głos, ale nie miałam siły się nad tym zastanawiać,
chciałam jedynie odetchnąć świeżym powietrzem. Zrobiłam raptem dwa kroki w
stronę drzwi i wpadłam na Elijaha.
- Co miałaś
na myśli mówiąc ‘przywróci dawnego Klausa’? – Minęłam go i wyszłam w końcu na
zewnątrz. Czułam, że wampir wciąż idzie za mną, ale nie mogłam go słyszeć,
ponieważ poruszał się bezszelestnie. Słyszałam za to Damona i Stefana którzy
zmęczeni szarpaniną, trzymali się od nas na dystans.
- Klaus
wyłączył uczucia? Z jakiego powodu?
- Klaus
wyłączył uczucia? – Z jakichś niewyjaśnionych powodów wydało mi się to nagle
oczywiste, choć nie miało żadnego sensu. – Nie! Przynajmniej ja nic o tym nie
wiem.
- Przecież
powiedziałaś, że chcesz przywrócić dawnego Klausa… więc co innego miałaś na
myśli? – Zatrzymałam się i wzięłam głęboki wdech. Pomału odwróciłam się i
mimowolnie uśmiechnęłam. Zrobiłam krok w tył.
- Czy u was
to rodzinne?
- Co?
- Stanie za
osobą tak blisko, że ta kiedy się obróci wręcz w was wpada?
- Znasz moją
rodzinę?
- Znam
Klausa, a przynajmniej tak mi się wydawało. Rebekę widziałam może ze dwa razy i
znam ją też z opowiadań, ale moje źródło okazało się mało wiarygodne, a
przynajmniej w przypadku Nika…olasa. – Wstrzymałam oddech, wyczekując jego
reakcji, on jednak tylko mi się przyglądał z coraz większą ciekawością.
- A resztę?
– Reszta? Czyżby Kol również istniał? Mogłam się tego dowiedzieć pytając go
lub…
- Masz na myśli
Kola. Porywczego bruneta? – Przygryzłam wargę czekając na jego reakcję i mając
nadzieję, że nie zrobiłam z siebie idiotki. Proszę, niech Kol istnieje!
- Znasz go
chyba tylko od najlepszej strony.
- Nie znam
go.
- Powinienem
to rozumieć? Który mamy rok?
- 2014.
- Więc byłem
zasztyletowany zaledwie 5 lat. – Elijah mówił bardziej do siebie niż do mnie.
- Gdzie się
właściwie znajdujemy?
- W Jackson.
– Czułam się jak na przesłuchaniu.
- Jak długo…
- Pokiwałam przecząco głową, a najstarszy Mikaelson nie dokończył pytania.
- Myślę, że
teraz moja kolej.
- Dobrze.
- Zacznijmy
może od trumny. Jesteś pierwotnym, więc nie możesz umrzeć, a mimo wszystko
mówisz, że przez ostatnie 5 lat byłeś martwy.
- To nie
jest pytanie. – Racja, to bynajmniej nie było pytanie. – Myślałem, że
wyciągając ze mnie sztylet wszystko już wiecie. – Pokiwałam przecząco głową.
Już chciałam go poprosić aby mi wszystko wyjaśnił, ale uświadomiłam sobie, że
skoro był zamknięty w trumnie przez tak długi czas, musi być strasznie
wysuszony.
- Czy nie
piłeś krwi, odkąd zamknięto cię w trumnie? – Potwierdził. – Jeśli chcesz… na
pewno chce ci się pić. – Chciałam zdobyć jego zaufanie.
- Czy jest
tu w pobliżu jakiś dom? – Spytał najwyraźniej przystając na moją propozycję.
Nie przemyślałam jej jednak. To pierwotny, on nie pije krwi z woreczka, a nawet
jeśli chciałabym mu to zaproponować, to jesteśmy prawie 100 mil od domu.
Patrzyłam na niego, a moje przerażenie wzrastało z każdą sekundą, podsycane
wizja rosnącej sterty ciał. Kiedy Klaus przyjechał do miasta, zginęło kilka a
może nawet kilkanaście ludzi. A ile zginie, jeśli Elijah nie jadł od kilku lat!
Nieświadomie wciąż wpatrywałam się w twarz wampira z szeroko otwartymi oczami.
- Coś nie
tak? – Jego głos z powrotem sprowadził mnie na ziemię.
- Nie to po
prostu… - Nie wiedziałam co powiedzieć. Pierwotny zmarszczył brwi.
- Boisz się,
że zabiję wielu ludzi prawda? – Spuściłam głowę. – To nie będzie konieczne.
- Naprawdę?
– Moja reakcja była natychmiastowa.
- Nie
jesteśmy aż takimi potworami. Kiedyś my też w końcu byliśmy ludźmi. – Nigdy nie
myślałam o tym w ten sposób.
-
Przepraszam, ja nie chciałam, to po prostu… kiedy Klaus przyjechał do miasta
zginęło bardzo dużo osób.
- Jak daleko stąd jest Mystic Falls?
- Jakieś
dwie godziny drogi stąd.
- Muszę się
tam dostać.
- Za
niedługo tam wracamy. Ale czy nie powinieneś najpierw…
- Nie muszę.
- Ale
powinieneś. Nie wyobrażam sobie, jak bardzo musisz być głodny.
Zgodził się
. Wszyscy w czwórkę poszliśmy do miasta. Damon też napił się prosto z żyły,
mimo protestów Stefana, a może żeby mu zrobić na złość? Pierwotny tak jak
powiedział, nie zabił nikogo. Napił się tylko od dwóch osób, co wydawało mi się
mało, ale on twierdził, że mu wystarczy. Oczywiście nie obeszło się bez
kolejnej sprzeczki braci, gdy Damon próbował przekonać Stefana, aby się napił.
Kiedy już zażegnaliśmy konflikt pojawił się kolejny problem. Pierwotny zniknął.
- Mówiłem że
nie powinniśmy mu ufać.
- Przestań,
na pewno nie uciekł. Musi być gdzieś w pobliżu.
- Tak bo on
nie ma co robić, tylko użerać się z tobą! – Wstawiłam mu język. W tej samej
sekundzie podjechał duży czarny suv z przyciemnionymi szybami. Jedna z nich od
strony pasażera odsunęła się.
- Muszę
dostać się do Klausa. – Usłyszałam głos Elijaha z środka.
- Ale my
mamy auto Damona. Możemy cię zabrać.
- Chyba nie
oczekujesz ode mnie abym jechał z braćmi Salvatore w jednym samochodzie? – W
sumie, jakby to przemyśleć, to rozwiązanie dojazdu na dwa auta było dobrym
pomysłem, ale czy pierwotny mógł jechać sam? Już raz omal go nie zgubiliśmy, a
on jest naszą jedyną nadzieją.
- Jadę z
tobą. – Zdecydowałam w końcu.
- Caroline!
– Stefan próbował mnie złapać za ramię, ale ja byłam szybsza i już byłam przy
drzwiach.
- Nie martw
się Stefan. – I wsiadłam, rozkoszując się wizją przejechania tej trasy wolniej
niż Damon. Prawda? Spojrzałam na pierwotnego siedzącego obok mnie. Mężczyzna
był wysoki, choć chyba trochę niższy niż Klaus. Miał na sobie idealnie skrojoną
marynarkę i białą koszulę. Nie wyglądał na kogoś kto jeździ szybko.
- I co?
- Co co?
-
Przyglądasz mi się już od dłuższego czasu więc pytam do jakiego wniosku
doszłaś.
-
Przepraszam. Zastanawiałam się tylko czy masz w zwyczaju pobijać swoje rekordy
życiowe w prędkości jazdą samochodem. – Pierwotny wyglądał na zdziwionego
- Czy z
twoich ust padnie kiedykolwiek jasna wypowiedź? – Roześmiałam się. Było w nim
coś, co sprawiało, że czułam, że mogę mu wszystko powiedzieć. – To też jest u
was rodzinne? – Spytałam tym razem pod nosem.
- Jaka tym
razem cecha łączy mnie z moim rodzeństwem? - Ach ten wampirzy słuch!
-
Niezależnie z którym z was spotykam się po raz pierwszy zawsze odczuwam
niepokojące zaufanie. – Czy powinnam mu to mówić?
- To
bardziej niż niepokojące. – Samochód zwolnił, choć nie zauważyłam nawet kiedy
ruszyliśmy. Elijah spojrzał na mnie. – Nie jestem pewien czy lokujesz w
odpowiednich ludziach zaufanie.
– Co to
miało znaczyć?
- Jeśli
jeszcze tego nie zauważyłaś, oznacza to, że nie znasz nas zbyt dobrze.
- Pewnie
masz racje, sama powinnam już dojść do tego wniosku, ale Klaus mimo tego, że
nie spełnia naszych oczekiwań ma w sobie dobro, które tkwi gdzieś tam w środku,
nawet nie tak bardzo głęboko. – Oczami wyobraźni widziałam jak siedzi ze mną
pod drzewem. Nieświadomie przeszłam na konkretną osobę, choć mówiliśmy
wcześniej bardzo ogólnie.
- Kim dla
niego jesteś? – Co to za pytanie? ‘Jesteś dla mnie nikim’. Przypomniałam sobie
jego słowa.
- Nikim… -
Znów szczera odpowiedź. Wiem, że nie powinnam, ale nie potrafię tego
powstrzymać. Poczułam, że oczy zaczynają mnie piec, więc zmieniłam temat. – Ale
teraz moja kolej. – W końcu mogłam poznać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
– Gdzie jest teraz Kol?
- Nie wiem.
– Okej to możliwe. W końcu nie widział się z nim od co najmniej 5 lat.
- Gdzie
byłeś w Sylwestra 1413 roku?
- Zadajesz
dość dziwne pytania. Ale odpowiem na nie, pod jednym warunkiem, ty odpowiesz na
moje.
- Zgoda. –
Zgodziłam się niechętnie.
- W Nowym
Orleanie. Jak zresztą całe nasze rodzeństwo. – Czyli jednak to prawda!
- Moja
kolej. Dlaczego najpierw mówisz o Klausie w taki sposób, a potem twierdzisz, że
jesteś dla niego nikim?
- To były
jego słowa, kiedy ostatni raz z nim rozmawiałam. Jakim cudem żelazny sztylet
potrafi cię zabić, ale wciąż żyjesz? – To pytanie nie było chyba nawet
poprawne.
- Ten
sztylet, - wskazał na swoją kieszeń – zamoczony w popiele z białego dębu wbity
w serce jest w stanie chwilowo uśmiercić pierwotnego. Ale jeśli ktoś go
wyciągnie, znów wracamy do życia. – Pierwotny zamilkł. – Ale nie jestem pewny
czy jesteś osobą której mogę ufać.
- Możesz. Dopóki
będziemy stali po jednej stronie, mamy wspólny cel. Daje ci moje słowo, że
nigdy nie użyję tego sztyletu przeciwko tobie.
- Twoje
słowo nic dla mnie nie znaczy. – To zabolało.
- Nie
wystarczy, że wsiadłam do tego samochodu? Nie mam z tobą żadnych szans.
- To prawda.
W takim razie i ja daję ci moje słowo, że dopóki będziemy po jednej stronie,
nic nie grozi ci z mojej strony. – Ok to już coś.
- Skąd masz
sztylet? Myślałam, że tam został.
- Wziąłem
go, kiedy poszedłem po auto. Od jak dawna znasz Klausa?
- Ej a to
nie była przypadkiem moja kolej?
- Zapytałaś
o to skąd mam sztylet. A teraz o swoją kolej, więc jesteś mi winna dwa pytania.
Więc od jak dawna znasz Klausa?
- Od dwóch
tygodni.
- Co was
łączy?
-
Oszukujesz.
- Nie
rozumiem.
- Nie mogę
odpowiedzieć ci na pytanie co nas łączy, bo sama tego nie wiem. Spytaj brata.
Co to jest biały dąb?
- To jedyna
na świecie roślina która jest w stanie zabić pierwotnego, jednak została już w
całości spalona. Skoro nie potrafisz odpowiedzieć na tamto, to może odpowiesz
na to: Co do niego czujesz?
- Nie wiem…
ja… ale dlaczego o to pytasz?
-
Przepraszam, nie powinienem. To wasza prywatna sprawa. Powiedz mi zatem, czy Rebeka
mieszka z nim?
- Tak. I nie
ma ‘naszej’ sprawy. – Niestety. – Dlaczego nikt z twojego rodzeństwa cię nie
uwolnił?
- Nie mieli
ku temu żadnych podstaw.
- Jak to?
- Nie mieli
takiej możliwości. Jak długo Klaus zamierza zostać w waszym mieście?
- Nie wiem. Kto
zamknął cię w trumnie? – Samochód znów zwolnił. Miałam dziwne wrażenie, że
rozwiązanie tej zagadki ma bardzo kluczowy wpływ. Czułam, że Klaus ma coś z tym
wspólnego. Nie wiedziałam jednak co może go łączyć z zamknięciem jego brata w
trumnie.
- Nie wierz?
Myślałem… Co Klaus powiedział ci o mnie dokładnie?
- Nic. Ale
nie odpowiedziałeś na pytanie. – Przez chwilę panowało milczenie. - Powiem ci,
ale tylko pod jednym warunkiem. Powiesz mi co czujesz do Niklausa.
- To nie
fair!
- To mój
jedyny warunek. Nie musisz mi mówić.
- Ale to
moje prywatne sprawy!
- A to moje
prywatne sprawy. – Oboje zamilkliśmy.