.

.
.

czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 27

Rozdział 27
Przepraszam! Przepraszam, że dopiero dziś ale miałam sporo na głowie. Teraz oceny już wystawione, ale mam sporo planów więc nie będzie rozdziału w ten weekend a dopiero w przyszłym tygodniu. życzę miłego czytania.
I baaaaardzo proszę o zostawienie komentarza ponieważ zaczynam wątpić w swoje rozdziały. Rozdział dedykuję podtrzymującej mnie na duchu Artistic Smile oraz nowej czytelniczce Zuzannie Marciszewskiej.
Ps. Nadałam sobie pseudonim artystyczny, niech więc Was nie zdziwi zmiana mojego imienia ;p
Caroline:
Paryż jest naprawdę wspaniały! Moi przewodnicy również, pomyślałam. Ciągle sobie dokuczali, ale czy nie tak powinni zachowywać się bracia? Sama nie miałam nigdy rodzeństwa. Światła na Wieży Eiffel zgasły, co oznaczała iż jest już po północy. Poczułam zmęczenie. Przez małą kanapę na której zasnęłam z Eleną nie wyspałam się. Do tego randka… spotkanie z Klausem, poprawiłam się i to iż omal nie wylądowała w jego łóżku. Na początku byłam gotowa mu się oddać, ale potem Kol zasiał we mnie ziarno niepewności. Co jeśli jestem dla niego jedynie wyzwaniem? Poczułam wątpliwości. Wiedziałam, że mężczyzna idący obok mnie jest tym jedynym. Tylko jego pragnęłam, ale co jeśli on nie czuje tak samo? Jeśli szybko mu się znudzę? On był nieziemsko przystojną hybrydą i mógł mieć każdą. A ja? Sam Kol stwierdził iż nie jestem najpiękniejszą kobietą z którą Klaus był. Zabolało mnie myślenie o tym jak wiele kobiet przewinęło się przez jego łóżko.
- Nad czym tak rozmyślasz? – Wyrwał mnie głos z brytyjskim akcentem.
- Wyobrażam sobie jak ten wieczór mógłby się skończyć gdyby twój nieziemsko przystojny brat się nie zjawił.
- Zamknij się Kol! – Syknął Klaus, jego brat jedynie zamrugał rzęsami i porzucił udawanie mojej osoby.
- Powinnam już wracać. – Zmieniłam temat.
- Gdzie gołąbeczki macie pokój? W którym hotelu?
- Ale my…
- Grand Hotel. – Przerwał mi Klaus. – Chyba że wolisz iść do klubu. – Spojrzał na mnie. Zupełnie zapomniałam o naszej umowie. Serce zabiło mi szybciej na myśl o tym że spędzę w jego towarzystwie kilka kolejnych godzin. Odgoniłam zmęczenie.
- Jeden drink?
- Cudownie! – Nie jego odpowiedzi się spodziewałam.
- Zgub się! – Klaus nawet nie spojrzał na brata.
- Nie ma szans! A może potem wpadniemy do mnie? Mam niedaleko fajną willę… - Klaus przerwał mu mówiąc coś po francusku. Kol z niechęcią wysłuchał słów brata aby następnie z posępną miną spojrzeć na mnie. Wykrzywił usta w złośliwym uśmiechu a mnie przeszedł dreszcz. Co takiego powiedział mu Klaus? – Powiedz jak znudzi ci się ta dziwka. Wtedy przypomnę ci co to prawdziwa zabawa. - Kol wstał a Klaus słysząc jego słowa zerwał się z miejsca zaraz za nim.
- Klaus! – Złapałam go za ramię. Nie rozumiałam dlaczego Kol nagle zmieniał swój stosunek do mnie z obojętności we wręcz otwartą nienawiść. Czy to przez słowa brat? – Muszę się napić! – Choć jego słowa mnie zabolały, nie zamierzałam dopuścić do kolejnej bójki. Klaus mi się wyrwał. Znów powiedział coś po francusku tym razem o wiele bardziej wzburzonym głosem. Kol zaśmiał się posępnie.
- Przestań! – Ponownie złapałam go za ramię.
- Daję temu tydzień. – Uśmiechnął się i zniknął. Klaus przeklnął.
- O co chodziło? Co mu powiedziałeś? – Klaus spojrzał na mnie zmęczonym spojrzeniem które rozbłysło jakby nagle przypomniał sobie o moim istnieniu.
- Czyli do klubu? Znam jeden fajny. Chodź.
- Klaus. Dlaczego on jest na mnie zły?
- On nie jest na ciebie zły Caroline. – Powiedział z naciskiem Klaus, a ja czułam, że nic nie uda mi się z niego wyciągnąć. Czy choć raz powinnam odpuścić?
- Więc gdzie jest ten klub? – Klaus uśmiechnął się widoczne zadowolony, że nie drążę dalej tematu.
- Pani pozwoli. – Podał mi swoje ramie. Jeszcze nigdy nie wchodziłam do klubu w tak elegancki sposób, zachichotałam. Postanowiłam jeszcze wrócić do tematu kłótni braci. Ale już nie dziś.
Weszliśmy do sporego pomieszczenia. Poczułam zapach ludzkiego potu, alkoholu i papierosów. Moje uszy rozsadzała głośna muzyka. Klaus nie zatrzymał się. Przeszliśmy przez całe pomieszczenie. Tłum rozsuwał się przed nim robiąc nam przejście. Kiedy przechodził kobiety wzdychały i szeptały. Klaus zdawał się tego nie zauważać, ja natomiast poczułam się nagle mała. Klaus puścił moją rękę a ja poczułam rozczarowanie. Podeszliśmy do drzwi przed którymi stał ubrany na czarno mężczyzna. Na widok Klausa Natychmiast otworzył drzwi. Kiedy przechodziłam przez nie, czułam na sobie ciekawskie spojrzenie goryla.
Drzwi za nami się zamknęły. Znajdowaliśmy się w o wiele mniejszym pomieszczeniu, jednak bardziej ekskluzywnym. Wyglądało to na pomieszczenie dla WiP-ów. Osoby znajdujące się w pomieszczeniu były nieziemsko piękne. Kobiety wyglądające jak modelki tańczyły na parkiecie w skąpych ale drogich strojach. Poczułam wdzięczność do Rebeki za to, że kupiła mi drogą sukienkę, a nie jeansy. Mężczyźni byli wysocy i dobrze zbudowani. Ze zdziwieniem odkryłam, że wszyscy obecni w pomieszczeniu to…
- Wampiry… - Wyszeptałam zdziwiona. Choć sama byłam jedną z nich i znałam kilka starszych od siebie wampirów, jednak nigdy nie widziałam ich tyle w jednym miejscu. Było ich może około dwudziestu. Klaus rzucił mi rozbawione spojrzenie, a następnie odwrócił wzrok. W naszą stronę na wysokich czarnych szpilkach kierowała się ponętna ruda dziewczyna. Jej obcisła czerwona sukienka sięgała ledwo do połowy ud, odsłaniając szczupłe i długie nogi. Góra stroju leżała idealnie uwydatniając spory biust. Wampirzyca rozchyliła usta w uśmiechu.
- Już myślałam, że dziś się nie pojawisz. – Złapała go za ramię wpychając się między nas. A co to ja powietrze? Odchrząknęłam ale ona to zignorowała, Klaus natomiast chyba tego nie usłyszał. Ruda dziewczyna nachyliła się nad jego uchem i zaczęła coś szeptać. Zaczęłam rozumieć co Kol miał na myśli mówiąc o ładniejszych kobietach. Jeśli ktoś gustuje w pieniądzach chodzących na szczudłach, pomyślałam kąśliwie. Mój humor pogorszył się jeszcze bardziej kiedy przypomniałam sobie o rudowłosej dziewczynie z przeszłości Klausa. A może to ona? Podniosłam wzrok ale ich nie było już koło mnie. Zabiję go! Po co przyprowadza mnie w takie miejsca? Jeśli chce się zabawić to niech to robi z dala ode mnie. Chciałam już wyjść ale zauważyłam go przy jednym ze stolików. Uśmiechnął się do mnie kiedy spojrzałam mu w oczy. Niedoczekanie jego jeśli myśli, że będzie się nim dzielić z tym kosmatym rudzielcem! Podeszłam do stolika. W tym samym momencie rudzielec wrócił z dwoma drinkami. Jeden podała Klausowi, uśmiechnęłam się. Jestem Caroline Forbes - zdobywczyni tytułu Miss Mystic Falls! Zabrałam jej drugi napój z ręki.
- Miło z twojej strony. – Uśmiechnęłam się do niej promiennie. Spojrzała na mnie gniewnie aby następnie uśmiechnąć się uroczo.
- Przepraszam. Nie zauważyłam cię. Chyba się zgubiłaś. Sala główna… - Zajęłam miejsce koło Klausa. Który wydawał się niesamowicie rozbawiony zanikłą sytuacją. Z nim też postanowiłam się policzyć.
- Och. Przepraszam ale bardzo rzadko nawiązuję nowe znajomości. Robię to tylko wtedy kiedy uznam iż dana osoba jest na poziomie… - Zlustrowałam ją wzrokiem i skrzywiłam się teatralnie. – Na jakimkolwiek poziomie. – Dokończyłam. Jeszcze nigdy nie czułam się tak dobrze ubliżając komuś. Klaus wybuchnął Głośnym śmiechem. Udając, że mój kieliszek wyślizga mi się z ręki wylałam mu zawartość na koszulkę. Jego śmiech na chwilę ucichł. Spojrzał na mnie i widząc moją naburmuszoną minę znów wybuchnął śmiechem. Zirytowana wyrwałam mu kieliszek z ręki i powtórzyłam tę czynność tym razem wylewając napój na jego głowę.
- Następnym razem ja wybieram lokal! – Syknęłam i wstałam. Mijając wampirzycę potrąciłam ją. Czułam jak całe napięcie gromadzone od mojej ostatniej kłótni z Klausem zeszło ze mnie. Uśmiechnęłam się. Elena była bezpieczna w domu, a zamartwianiem się o Kola postanowiłam zająć się jutro. Chciałam wyjść mając nadzieję, że Klaus pójdzie za mną, ale jakiś wysoki brunet zagrodził mi przejście.
- Można prosić? – Spytał niskim lekko zachrypniętym głosem. Poczułam palące spojrzenie Klausa na plecach.
- Oczywiście. – Uśmiechnęłam się uwodzicielsko i zaczęłam z nim tańczyć w rytm dudniącej muzyki. Ukradkiem spojrzałam w stronę Klausa. Nie wyglądał na zadowolonego. Zbliżyłam się jeszcze bliżej mojego partnera, tak, że teraz ocieraliśmy się o siebie. Nagle poczułam czyjąś rękę łapiącą mnie za podbródek. Delikatnym ale stanowczym ruchem zmusił mnie do odwrócenia się. Lustrował moją twarz a następnie pocałował mnie bardzo zaborczo. Miałam problemy z zebraniem myśli jednak po kilku sekundach zdrowy rozsądek wrócił. Odsunęłam się od niego i wymierzyłam mu policzek. Przez jego twarz przeszedł grymas zdziwienia i złości. W pomieszczeniu zrobiło się duszno, nie mogłam oddychać jakby coś uciskało mi klatkę piersiową. Moje oczy zaczęły piec. Musiałam stąd uciec. Odwróciłam się i pobiegłam w stronę drzwi. Wbiegając na główną salę czułam na sobie kpiący uśmieszek ochroniarza. Gdy znalazłam się na zewnątrz poczułam powiew chłodnego powietrza.  Wzięłam dwa głębokie wdech próbując się uspokoić. Oparłam się plecami o zimną ścianę i wtedy w drzwiach pojawił się Klaus. Jego mokra koszulka przykleiła się do ciała ukazując mięśnie klatki piersiowej, na jego włosach lśniły kropelki alkoholu. Nie byłam wstanie określić o czym myśli. Kiedy mnie zauważył podszedł do mnie.
- Co ty wyprawiasz? – Syknął co zbiło mnie z tropu. On nie miał prawa być zły!
- Co ja wyprawiam? To ty przyprowadzasz mnie do klubu tylko po to żeby spotkać się z dziewczyną! Nie musiałeś mnie tu przyprowadzać jeśli chciałeś być z nią sam na sam! To nie był mój pomysł aby wspólnie spędzić dzisiejszą noc! – Jego mina naglę stężała.
- Jesteś zazdrosna? – Był chyba zdziwiony i… zadowolony? A ty? Chciałam zapytać.
- Nigdy więcej tego nie rób! – Poczułam, że mój oddech znów staje się płytki.
- Czego Kochana?
- Nigdy więcej nie traktuj mnie przedmiotowo! – Tym razem to ja zbiłam go z tropu.
- Nigdy cię tak nie traktowałem!
- Więc dlaczego pocałowałeś mnie na oczach tamtego wampira? Zrobiłeś to jakbyś chciał podkreślić, że jestem twoja. A ja nie jestem twoją własnością! Nie jestem niczyją własnością! – Słony płyn zaczął lecieć po moich policzkach.
- Przepraszam Aniele. Nie pocałowałem cię ponieważ chciałem pokazać, że jesteś moja. Nigdy nie chciałem, żebyś tak to odebrała. – Spojrzałam mu w oczy. – A co do Giny, to nie musisz być zazdrosna. – Uśmiechnął się. – Aktualnie łączą nas tylko interesy.
- Nie jestem zazdrosna! – Skłamałam. – Aktualnie? – Przekręcił oczami i się roześmiał.
- Co chcesz teraz robić? Oczywiście jeśli w ogóle chcesz mnie jeszcze oglądać. – Zastygł oczekując na moją odpowiedź.
- Muszę się napić. Ale Nie tutaj! – Dodałam szybko.
- Naturalnie.
Poszliśmy do baru. Klaus zamówił nam kolejkę. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy, a potem urwał mi się film.
Klaus:
Położyłem Caroline na moim łóżku. Wyglądałam pięknie, ale była zapewnię bardzo zmęczona. Przyglądając się jej zacząłem zastanawiać się nad wszystkim co się dziś zdarzyło. Najpierw Kol który przerwał nam, ale mimo wszystko ucieszyłem się na jego widok. Od 4 lat nie odzywał się do mnie. Co prawda to ja kazałem mu się trzymać z dala ode mnie ale to on zaczął. A potem to dziwne zachowanie Gine. Dawniej łączyło nas coś więcej ale teraz to były tylko interesy. Czy to sprawa Kola? Dlaczego tak bardzo nie chciał zrozumieć co on czuję do tej dziewczyny? Dlaczego jako jedynemu z rodziny to przeszkadza?
A najgorsze było to, iż dziś zupełnie zapomniałem o tym, że Caroline nie jest moja. Więc kiedy zobaczyłem ją tańczącą z tamtym facetem… Może Caroline miała rację, ale nie chciałem sprawić aby poczuła się przedmiotowo. Byłem jedynie strasznie zazdrosny. Nie chciałem aby ktoś inny jej dotykał.  Choć po wejściu do klubu zachowywałem się dość obojętnie jednak nie spuszczałem z niej oka. Nie sądziłem, że Caroline będzie zazdrosna. Czy ona nie wiedziała iż tylko ona się dla mnie liczy?
Położyłem się obok oddychającej miarowo dziewczyny. Już dziś mamy wrócić do tego małego miasteczka. Gdyby nie Caroline w ogóle bym tego nie rozważał. Nie mogę porwać już Eleny dla jej krwi. Nie mogę ze względu na nią. Włożyłem pojedynczy lok za jej ucho. Może uda mi się przekonać Caroline do wyjazdu. Moglibyśmy pojechać gdziekolwiek zechce, może nawet do Nowego Orleanu.
Dziewczyna poruszyła się niespokojnie, jej oddech przyśpieszył.
- Nie… Nik proszę nie…
- Cii… Jesteś bezpieczna. – Pogłaskałem moją ukochaną po policzku chcąc ją uspokoić. Najwyraźniej miała koszmary, ale dlaczego ze mną?
- Nie odchodź… - Wyszeptała a pojedyncza łza spłynęła jej po policzku. Pocałunkiem otarłem łzę.

- Nigdzie się nie wybieram. – Powiedziałem do niej szeptem. – Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Nigdy. – Dziewczyna przekręciła się na bok i wtuliła we mnie. Jej oddech się uspokoił. 

niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 26

Rozdział 26
Przeprasza, wiem że jest straaaaasznie krótki ale w ten weekend prawie nie ma mnie w domu.
Rozdział dedykuję wszystkim komentującym i zapraszam do komentowania. No i z góry przepraszam wszystkich którzy mieli nadzieję na inne zakończenie tej sceny ;p
Obiecuję wam, że kiedyś do tego dojdzie, ale jeszcze nie dziś.
Caroline:
Poczułam jak jego dłonie błądzą po moim ciele aby w końcu wylądować na moim biodrze. Moja sukienka zaczęła się unosić. Jego usta przeniosły się na mój dekolt. Chciałam powiedzieć, że nie powinniśmy, że nie tutaj, ale z moich ust wydobyło się tylko ciche westchnienie. Za chwilę zapomniałam jednak o wszystkich uprzedzeniach, liczył się tylko on. Nagle w powietrzu rozległ się donośny śmiech. Klaus zesztywniał na chwilę, jego mięśnie się napięły. Nie mogłam zobaczyć osoby do której należał śmiech, ponieważ Klaus stał tak blisko, że widziałam tylko jego klatkę piersiową.
- Masz jeszcze szansę uciec. – Klaus powiedział lekko zirytowanym głosem. W odpowiedzi znów usłyszałam śmiech. Nie zdążyłam nawet mrugnąć a Klausa już przy mnie nie było. Rozejrzałam się i zobaczyłam Hybrydę, który trzymał poza barierką, za gardło, młodego chłopaka o kasztanowych włosach. Na jego twarzy mimo groźnej sytuacji widniał olbrzymi uśmiech. Mój wciąż niespokojny oddech przyśpieszył.
- Klaus postaw go na ziemi! – Podeszłam bliżej.
- No nie mogę, twoja blond lala ci rozkazuje. – Zaśmiał się znowu.
- Klaus… - Blondyn niechętnie Przeniósł brata na odpowiednią stronę barierki i cisnął nim o ścianę wieży. Śmiech ucichł.
- No proszę. Klaus czyżbyś pozwalał sobą pomiatać? Oj ta mała laleczka tobą zawładnęła? Ni mogę w to uwierzyć, ale skoro to zaszło to tak daleko, dla twojego dobra muszę ją zab… - Nie zdążył dokończyć ponieważ Klaus właśnie uderzył go z całej siły. Kilka razy prosiłam aby przestali, ale to nie dawało żadnego rezultatu. Potem wszystko potoczyło się tak szybko, że nie widziałam już nawet kto obrywa. Po około dziesięciu minutach bardzo agresywnej walki obaj usiedli koło siebie pod ścianą. Obaj w podartych i zakrwawionych ubraniach, choć po ranach nie było już śladu.
- Co tu robisz? – Klausowi najwyraźniej już przeszło. Uśmiechał się teraz lekko.
- Wpadłem się przywitać i sprawdzić jak się miewasz, ale widzę, że całkiem dobrze. – Puścił oko w moją stronę. – Choć bywało lepiej. O na przykład ta ruda ze Szkocji, ta to była laska. – Poczułam ogromny ból w klatce piersiowej. Nigdy nie myślałam o tym jak wiele dziewczyn miał  Klaus przez całe długie życie.
- Co robisz tu tak naprawdę?
- Tak naprawdę? – Kol podniósł się z ziemi. – Miałem zamiar pojechać do następnego miasta, ale mój czarownik powiadomił mnie o Bece która szukała ciebie, czy tam znów jakiejś kopi Petrovej. A ponieważ nudziło mi się niemiłosiernie, stwierdziłem, że może już ci przeszło i poszlibyśmy na małe polowanko. Jak za dawnych dobrych czasów. Setka ofiar, hektolitry krwi, muzyka, alkohol i dziewczyny. Ty Blondi też możesz wpaść. – Puścił do mnie oko. Setki ofiar? Hektolitry krwi? Polowanie? Poczułam zawroty głowy. Przecież to nie możliwe. Mój Nik nie jest…
- I przeszkodziłeś mi tylko dla tego, że znudziło ci się życie które sam wybrałeś? – Odetchnęłam z ulgą widząc, że się dogadują i że nie zamierzają znów się bić. Poczułam potrzebę przemyślenia tego jak wiele kobiet przewinęło się przez łóżko Klausa.  Podeszłam do wind i nacisnęłam przycisk który ją przywoływał. Kiedy czekałam na windę uświadomiłam sobie, że na wieży nie ma nikogo oprócz naszej trójki. Drzwi do windy otworzyły się z charakterystycznym dźwiękiem. Rozmowa pierwotnych nagle się urwała. Szybko więc weszłam do windy i zahipnotyzowałam mężczyznę który uruchamiał windę aby od razu ruszył. Zanim drzwi jednak się zamknęły do windy weszli jeszcze obaj bracia.
- Gdzie idziesz Caroline? – Klaus był chyba zły, że tak po prostu sobie poszłam.
- Wracam do domu.
- Caroline? Znałem jedną… -Zaczął Kol.
- Zamknij się! – Syknął Klaus. – A co z obietnicą? – Zastanowiłam się przez chwilę.
- Kol będzie ci towarzyszył zamiast mnie.
- Ale o co ci chodzi?! – Właściwie nie wiedziałam. Czy chodziło o to, że jestem zazdrosna, czy może o to, że dowiedziałam się jak dawniej zachowywał się Klus. Ale czy ja tego wcześniej nie wiedziałam?
- Ha! Ona jest zazdrosna! – Krzyknął radośnie Kol, który wręcz emanował energią, najwyraźniej cała a sytuacja niezwykle go bawiła. Oboje z Klausem wstrzymaliśmy oddech. O czym on myśli? Na jego twarzy z początku nie mogłam nic odczytać. Oboje przyglądaliśmy się sobie przez pewien czas. Potem twarz Klausa rozjaśnił szeroki uśmiech.
- Może masz rację. – Zgodził się z Kolem. No nie! Tego było już za wiele! Wbiłam obcas w jego stopę. Klaus syknął.
- Możesz sobie pomarzyć! – Prychnęłam. Zauważyłam, że Klaus był teraz wyjątkowo radosny. Czy to za sprawą brata?
Kiedy przesiadaliśmy się do innej windy usłyszałam dźwięk czyjegoś telefonu. Klaus wyciągnął z kieszeni brzęczące urządzenie. To był telefon, z którego kontaktowałam się z Elijahem i Rebeką.
- Oddaj mi go! – Próbowałam wyrwać mu komórkę, jednak Kol mnie uprzedził.
- Halo? Elijah? Bracie, dawno się nie widzieliśmy. Wracamy jutro i spodziewam się przyjęcia powitalnego. – Chwila przerwy. – Caroline? Dlaczego akurat ją… - Przekręcił oczami i na wyciągniętej dłoni podał mi telefon który został przechwycony przez Klausa.
- Elijah? Czego chcesz od Caroline? – Przyglądał mi się uważnie słuchając słów brata. – Oczywiście, że nie. Skąd mam to wiedzieć. Po prostu się przypałętał i to w nieodpowiednim momencie, tak więc kiedyś go zabiję! – Spojrzał na brata. A potem oddał mi telefon.
- Halo?
- Caroline? Nic ci nie jest?
- Wszystko w porządku.
- Zostałaś z własnej woli prawda?
- Tak.
- Co tam robi Kol?
- Powiedział, że stęsknił się za polowaniami z Klausem, zabijaniem setek niewinnych ofiar i za zdobywaniem pięknych rudych dziewczyn. – Podkreśliłam szczególnie to ostatnie.
- Na pewno wszystko w porządku? Mogę załatwić ci lot za dwie godziny.
- Poradzę sobie. – Odmówiłam.
- W takim razie do jutra.
- Do jutra. – Rozłączyłam się. Weszliśmy do windy.
- Co dziś robimy? –Oboje spojrzeliśmy na Kola który najwyraźniej zamierzał z nami spędzić resztę dnia.
- Robimy? Nie sądzę aby nasze plany uwzględniały ciebie.
- Klaus nie widziałeś swojego brata od dawna. Możesz chyba poświęcić mu jeden dzień.
- Poświęciłem mu już o tysiąc dni za dużo. A dziś spędzam z tobą.
- Więc może wybierzemy się gdzieś we trójkę? – Nie wiedziałam czy sama tego chciałam.
- Więc może do baru? - Ucieszył się Kol.
- O tej porze? – Był jeszcze ranek.
- No to mogę was oprowadzić.
- Jakbym nie znał tego miasta. – Prychnął Klaus.
- Chyba dobrze się dogadujecie co?
- Nie.
- Tak. – Powiedzieli w tym samym czasie. Roześmiałam się.

- Rozumiem. Więc może wie ktoś z was gdzie znajdę  Arc de Triomphe?