Rozdział 30
Przeprasza. Trochę długo mi to zajęło, ale nie mogłam wcześniej. Miałam problemy z komputerem. Ale już jest nowy rozdział i chyba zamiast cokolwiek wyjaśniać jeszcze bardziej namieszałam ;p Jest za to perspektywa Kola. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Życzę miłego czytania. Zapraszam do komentowania.
Kol:
O co w tym
wszystkim chodzi! Co ona tu robi? Kopnąłem kamień leżący na podjeździe. Co to
wszystko ma znaczyć? Klaus zachowuje się dziwnie, Beka chodzi wkurzona, Elijah
dopiero co wyszedł z celi a już pokłócił się z Klausem. W ogóle co on tam
robił? Dwójka mojego rodzeństwa ciągle nawija o tej młodej wampirzycy. I
najgorsze jest to, że nie mam zielonego pojęcia dlaczego Clary przyjechała.
Młoda myśli, że to moja wina, ale moim prezentem nie była wcale Clary tylko
ruda. Miała czekać na nas pod domem. Wyciągnąłem telefon. Gdzie ona tak
właściwie jest? Zabiję ją! Miała tu być wczoraj! Wybrałem odpowiedni numer.
Usłyszałem sygnał a następnie dzwonek dochodzący z opodal. Zły, że ta ruda
modelka bawi się ze mną w chowanego ruszyłem w stronę dźwięku. Znalazłem
telefon leżący na ziemi. Właścicielkę też znalazłem, choć myło ją trudno poznać.
Jej głowa leżała metr od reszty ciała, całe ciało we krwi. Przekląłem pod
nosem. Coś było nie tak. Muszę pomówić z Elijahem. W szybkim tempie
przekroczyłem próg domu.
- Elijah? –
Odpowiedziała mi jedynie cisza. – Elijah!
- Nie krzycz
tak. Wyszedł parę minut temu. – Usłyszałem głos Clary. Bezgłośnie
przedrzeźniałem ją ruchem warg i kopniakiem otworzyłem drzwi wejściowe. Nie
mogę uwierzyć, że potrafi mnie tak wkurzać. Dawniej ją lubiłem. Może to wpływ
Rebeki i Elijaha, a może Młodej? Gdzie mógł się wybrać? Wyciągnąłem telefon z
kieszeni, a następnie znów odłożyłem. Od kiedy ja jestem tym który przejmuje
się czymkolwiek? Zły sam na siebie ruszyłem w stronę miasta. Miałem zamiar się
posilić a bar wydawał się do tego odpowiedni. Zaraz po przekroczeniu progu zupełnie
co innego zaprzątało mi głowę. Przy jednym ze stolików siedział mój najstarszy
brat, a miejsce naprzeciwko niego zajmowała właśnie blond wampirzyca. Myślałem,
że ona i Klaus… teraz Elijah? Wyostrzyłem słuch.
-
Przepraszam za spóźnienie. – Blondynka zajęła swoje miejsce. – Czy coś się
stało?
- Chyba to
ja powinienem cię o to spytać.
- Nie
rozumiem, o co ci chodzi.
- Wiesz
dobrze o czym mówię. Chodzi mi o Klausa. – Dziewczyna spięła się.
- Myślę… -
Przerwał jej dźwięk kładzionych na stoliku trzech szklanek z napojem.
- Więc jaki
mamy plan? – Beka usiadła z gracją przy stoliku. Oboje wydali się zaskoczeni.
Uśmiechnąłem się. Wydaje się, że zamierzają dobrze się bawić.
- Jaki plan?
– Zdziwiła się Młoda.
- Ratowanie
świata beze mnie? – Usiadłem na czwartym i ostatnim zarazem wolnym krześle przy
ich stoliku. Ich reakcja była jeszcze bardziej widoczna niż gdy pojawiła się
Rebeka. Elijah uniósł ze zdziwienia brwi, Beka omal nie zakrztusiła się
Burbonem który właśnie piła, natomiast Młoda rzuciła mi gniewne spojrzenie.
- Co tu
robisz?
- Cokolwiek
robicie wchodzę w to. – Zignorowałem pytanie Rebeki. – No co, nie patrzcie tak
na mnie. To miasto jest strasznie nudne.
- Nie wiem o
co w tym wszystkim chodzi, ale cokolwiek robicie nie mieszajcie mnie w to. Jak
na razie jedyne czego potrzebuję, to chwilę samotności aby wszystko przemyśleć.
– Już zaczęła wstawać.
- Odmawiasz
przyjęcia pomocy od pierwotnych? – Zawołałem za blondynką która wydawała się
nie zwracać na mnie uwagi. – Hej Młoda!
- Młoda? –
Odwróciła się w moją stronę – Nie wiem co kombinujesz, ale mam już dość twojej
pomocy.
- Dlaczego
tak strasznie mnie nie lubisz?
- Dlaczego
ja cię nie lubię?! – Podeszła bliżej stolika. - To ty
zachowywałeś się jakbym była co najmniej trędowata kiedy byliśmy w Paryżu.
Poprzysięgłeś sobie, że rozdzielisz mnie i Klausa w ciągu tygodnia i dopiąłeś
swego. Gratuluję! – Co prawda to prawda, ale nie byłem w stanie określić
dlaczego zachowywałem się tak, a nie inaczej. Ciężko było się przyznać, nawet
przed sobą, że byłem zazdrosny o brata. Ale to było coś więcej, nie jestem w
stanie tego określić, ale to jakby przymus.
- Kol! –
Zbulwersowała się Rebeka.
- Czy to
prawda? – Elijah spojrzał na mnie z dezaprobatą.
- Co było,
minęło. Teraz coraz bardziej cię lubię. Szczególnie jak widzę Clary rządzącą
się w domu.
- Mieszka u
was?
- Czasami
mam wrażenie, że to my mieszkamy u niej. Szwęda się po kuchni w koszuli Nika i
myśli, ze jest królową. A to, że sypia w tym a nie innym łóżku nie oznacz… -
Urwałem uświadamiając sobie, iż powiedziałem za dużo.
- Oni
sypiają r a z e m?
- Caroline…
- Elijah?
Powiedz mi prawdę. – Zażądała twardo.
- Tak, ale
to… - Młoda znów weszła mu w zdanie.
- Więc jaki
właściwie macie ten plan? – Usiadła na swoim miejscu, a ja widząc blask furii i
determinacji w jej oczach, zacząłem rozumieć, co Klaus w niej widział.
Roześmiałem się.
- Już
myślałem, że to cię zniechęci. Że się poddasz.
- Nie do
puki nie dokopię mu tak, że nie będzie mógł usiąść na tyłku, nie myśląc już o
zapraszania do swojego łóżka zdzir. – Znów się roześmiałem.
- Zaczynam
cię lubić Młoda.
- Mam na
imię Caroline!
- Spoko.
Caro. – Puściłem do niej oczko. Wygląda na to, że Klaus znalazł sobie
dziewczynę z charakterkiem. Życzę powodzenia.
- Możemy już
przejść do omawiania? – Rebeka była znudzona naszą wymianą zdań.
Klaus:
Clary spała, chociał było dopiero wczesne popołudnie. Spojrzałem na podartą pościel. Uśmiechnąłem się. Miała
prawo być zmęczona. Wstałem po cichu i wyciągnąłem sztalugi malarskie oraz
płótno. Zabrałem się za malowanie oddychającej miarowo wampirzycy. Najpierw
blond włosy. Delikatne jak aksamit, rozrzucone po poduszce, a przynajmniej po
tym, co z niej zostało. Jej lekko uchylone usta. I najpiękniejsze na świecie
oczy. Dzikie jak wzburzony ocean, niebieskie jak wiosenne niebo. Nagle
uświadomiwszy sobie co właśnie namalowałem z impetem cisnąłem sztalugą o
ścianę.
- Co się
stało? – Hałas zbudził Clary. Usiadłem na łóżku łapiąc się za głowę. Dlaczego
ciągle mam wrażenie, że coś mi umyka? Że coś jest nie tak? – Klaus? Wszystko w
porządku? – Nachyliła się aby mnie pocałować, ale ja odsunąłem ją od siebie.
- Twoje
oczy. – Przyglądałem się im w skupieniu. – Twoje oczy są brązowe.
- Tak, ale
co to ma do rzeczy?
- Nic. Nie
wiem. – Wstałem i skierowałem się prosto do łazienki. Zimny prysznic na pewno
mi pomoże.
Kol:
- Czy to
tylko mi się wydaje, ale wasze pomysły jak na razie ograniczają się do tego, że
po prostu muszę przypomnieć mu co traci?
- No nie ma
co, ale Młoda ma rację. To nie jest żaden plan. Może po prostu powinnaś się
przed nim rozebrać? – Poczułem mocne uderzenie z tyłu głowy. – Auć! Za co to?
- Za Młodą i
za pomysł z obnażaniem się!
- Powinniśmy
na jakiś czas pozbyć się Clary. – Zaczęła Rebeka.
- Wtedy
miałabyś możliwość do rozmowy z Klausem. – Kontynuował Elijah.
- To nie
będzie łatwe. Dlatego zgadzam się! – Wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariata.
Było oczywiste, że nikomu z nich nie udało by się odciągnąć jej od Klausa.
Elijah nigdy nie miał z nią zbyt dobrych relacji, nie wspominając już o Bece.
- Wspaniale.
A więc wyciągnij ją jutro na cały dzień do… gdzieśtam. A Caroline w tym czasie
porozmawia z Nikiem. Ja i Elijah przypilnujemy, żeby nie uciekł.
- Uciekł?
Siostrzyczko zauważ, że jest naprawdę niewiele rzeczy przed którymi Klaus
ucieka. – Powiedziałem całą prawdę. Mógłbym na palcach jednej ręki wyliczyć
rzeczy których Klaus się obawiał.
- Otwieranie
się i dzielenie uczuciami nigdy nie przychodziło mu najlepiej.
- Dziwisz
się mu? – Carolina chyba już chciała się zapytać o coś co dotyczyło mojej
rozmowy z Rebeką, jednak Elijah był szybszy.
- Skupcie
się. Kol jesteś pewien, że dasz rade ją odciągnąć jutro?
- Jasna
sprawa. – Choć jakoś nie należało to do górnej pozycji na liście „moje
marzenia”. Spędzić przeuroczy, calutki dzień z nową, irytującą wersją Clary?
Jeśli Młoda i Klaus nie będą potem razem to nie ręczę za siebie!
- Czyli
ustalone? – Beka wstała. – Idę jeszcze na zakupy. Do jutra. – Zniknęła za
drzwiami.
- Ale ja
nawet nie wiem czy chcę z nim porozmawiać.
- Nie
musisz. Możesz mu po prostu przywalić. Tak jak zapowiedziałaś. – Sięgnąłem do
kieszeni i wyciągnąłem stamtąd garść banknotów. – Masz. – Podałem je bratu. –
Kup za to kamerę i wszystko mi nagraj. Muszę to zobaczyć! – Elijah tylko
westchnął i nawet nie zabrał pieniędzy.
- Za tyle
pieniędzy to ty możesz kupić chleb, a nie kamerę. – Spojrzałem na dolary które
trzymałem w ręce. Trzy jednodolarówki.
- Rzadko
używam pieniędzy. – Właściwie to nigdy ich nie używam. – Perswazja mi
wystarcza.
- Tak też
myślałam. – Spojrzałem na nią przechylając powoli głowę.
- Nie mów!
Nie mów, że ty zamiast używać perswazji płacisz zielonymi! – Czym bardziej
poznawałem tą dziewczynę tym bardziej niezwykła zaczynała się wydawać.
- Tak
właśnie najczęściej robię.
- Zamiast o
krwiożerczych wampirach powinni pisać książki o tobie. To dopiero wybryk
natury! – Caroline próbowała nieudolnie udać obrażoną lecz w końcu się
roześmiała.
- Caroline.
Czy jest jeszcze coś o czym chciałabyś porozmawiać? – Elijah chyba szykował się
do wyjścia.
- Nie. Muszę
to wszystko przemyśleć.
- W takim razie
do zobaczenia jutro. Pamiętaj, że nikt cię do niczego nie zmusza.
- Ale jak
nie przyjdziesz to ja ci pokarzę! – Dokończyłem z uśmiechem. Elijah chciał coś
powiedzieć ale Caro była szybsza.
- Phi! Nie
boję się ciebie. – Jakby się zastanowić to jednak była dziewczyną Klausa.
- Załóżmy,
że ci wierzę.
- Idę już.
- Elijah
czekaj! Chcę z tobą jeszcze porozmawiać. – Wybiegłem za bratem.
Caroline:
Siedziałam
nad kolejnym kieliszkiem analizując swoje życie. Odkąd w Mystice Falls pojawił
się Klaus moje życie zupełnie się zmieniło. Nie było idealne, w końcu wiele
osób zginęło. Ale też zakochałam się. Nie była to taka miłość jak do Tylera. To
było bardziej namiętne. Zawsze kiedy byłam blisko niego moje serce chciało
wyskoczyć. Chciałam go dotknąć, przeczesać jego włosy ręką,
dać mu się pocałować. Ale z drugiej strony zawsze szukałam w nim tego, co moi przyjaciele.
Zła, czekałam, aż okaże się, że on tylko się mną bawił. A teraz czuję, że te obawy zniknęły, ale czy
nie jest już za późno? Wróciła jego pierwsza miłość. Poczułam ucisk w klatce
piersiowej i rosnącą gulę w gardle. Wypiłam cała zawartość kieliszka na raz
próbując się jej pozbyć. Choć jakby się tak zastanowić, jestem beznadziejna.
Odkąd zamieniłam się w wampira zachowywałam się żałośnie. Ciągle kończyłam z
kieliszkiem w ręce użalając się nad sobą zamiast coś zrobić. Straciłam swoje
cele. Jako człowiek miałam sporo marzeń, pragnień, wszędzie było mnie
pełno. A teraz? Wstałam z krzesła i rzuciłam kilka banknotów na stół. Muszę wziąć
sprawy w swoje ręce. Kiedy Kol powiedział mi, że Clary sypia z Klausem
poczułam, że nawet jeśli to nic nie zmieni muszę zrobić co w mojej mocy, aby go
odzyskać. Muszę się przygotować na
jutro. Może oni mają rację. Może powinnam pokazać mu, co traci. Idąc w stronę
domu zaczęłam wszystko planować. Muszę się wyspać. Jutro makijaż, fryzura… A w
co ja się ubiorę? Kiedy doszłam do domu mamy znów nie było. Ostatnio pracuje coraz
więcej. Pod drzwiami znalazłam duże ozdobne pudełko. Trochę to dziwne. Nie
było z pewnością od Klausa. To nie jego stylem pisma jest napisany liścik na
wierzchu. Podniosłam ozdobny papier.
„Kiedy
zobaczyłam ją na manekinie od razu pomyślałam o tobie.”
Nie było
podpisu, ale wiedziałam kto go przyniósł. Wiedziałam też co znajdę w
środku. Z pewnością jakąś olśniewającą sukienką. Trzeba przyznać, że podoba mi
się styl Rebeki więc z niecierpliwością otworzyłam pudełko zastanawiając się,
co takiego tym razem dla mnie wybrała.